Moje obolałe ciało wracało do normy, kiedy Koichi pojawił się obok nas.
-Co tu się do jasnej cholery dzieje?! Kita?! Kita jesteś cała?!
-Taa..
Patrzyłam na zmartwionego brata, którego spojrzenie ze złego przeradzało się w pełne ulgi.. Koichi podbiegł do mnie i dokładnie mi się przyjrzał, kiedy zauważył że wracam do zdrowia, spojrzał w stronę Kirigakure. Kobieta mierzyła mnie wzrokiem, jej chłodne spojrzenie wydawało się mnie przebijać na wskroś. Nie bałam się jej, żadna legitymacja mnie nie przestraszy, żaden paladyn ani egzorcysta mnie nie pokona. Nie jestem demonem którego trzeba zgładzić..
-Kwatera główna w watykanie? Starszy inspektor?
-Oto moja legitymacja i upoważnienie.
-Jejku naprawdę jesteś tym, za kogo się podajesz. Pośredni egzorcysta Tsubaki Kaoru.
-W porządku nie lubię formalności. Zabieram tego dzieciaka do biura japońskiego oddziału. Chce pogadać z szefem oddziału, Mephisto, więc zabieram go ze sobą, nawet jeśli będziecie się stawiać.
-Zrozumiałem.
-Wstawaj muszę zadać ci mnóstwo pytań.
-Zrób coś Kita-chan..
Spojrzałam na Shiemi, która przyglądała mi się błagalnie. Niby co ja mogłam zrobić? Nie wiem nawet kim ta jędza jest, po za ty to nie mój problem. Skończyłam z bawieniem się w egzorcystę..
-A właśnie.. Zapomniałam o tobie. Ciebie też zabieram ze sobą, widać masz jakieś powiązania z szatanem.
-Nigdzie jej nie zabierzesz Kirigakure-san.
-Huh? A ty to kto?
-Nazywam się Nakano Koichi, jestem bratem Kity i nie mam najmniejszego zamiaru ci jej oddawać.
-Eee.. Nie masz nic do gadania w tej sprawie.
Nagle kiedy kobieta podeszła w naszą stronę i chciała chwycić mnie za rękę, Koichi wyjął złotą włócznie i zatrzymał nią rękę kobiety. Patrząc w ziemie Koichi pokręcił tylko głową.
-Powiedziałem, że ci jej nie oddam, czy to za trudne do zrozumienia?
-Koichi-kun, ale to starszy inspektor..
-Może i być najstarszym inspektorem i najwyższym paladynem, ale i tak nie oddam Kity w wasze ręce.
Spojrzałam na brata, który ciepło się do mnie uśmiechnął. Kiedy kobieta cofnęła rękę, Koichi cofnął włócznie, po czym złożył ją i schował z powrotem do kieszeni w rękawie bluzy. Nie wiedziałam co mam robić, patrzyłam jak kobieta zakłada starszemu Okumurze chwyt. Rin z twarzą przygniecioną do balonów „pani inspektor”, nie miał wyboru..
-Wygląda na to że się nie dogadamy, ale to nic. Myślę że wydział z Watykanu powinien się nią zająć.
-Straszysz nas?
-Nie, ostrzegam.
Spojrzałam na odchodzącą wiedźmę, nie wiem jak to możliwe.. Zniechęcić do siebie kogokolwiek w tak krótkim czasie. Ujawniła się jakieś pięć minut temu, a ja już jej nienawidziłam.. Co z tą babą jest nie tak?
-A-Ano.. Rin jest ranny. Możesz poczekać aż go opatrzymy?
-Nic mu nie będzie. A dzieci, którym widać jeszcze mleko spod nosa, powinny trzymać się z dala od kłopotów.
-Mleko spod nosa?
Patrzyłam na rozmyślającą dziewczynę, nie jest zbyt bystra ale nie winie jej za to.. To sprawka otoczenia.. Spojrzałam na Yukio, który machnął do nas głową żebyśmy udali się za nim. Nie byłam pewna dlaczego tak w ogóle ten chłopak nam pomaga, przecież prawie nic o nas nie wie.. Albo jest głupi, albo oczekuje od nas czegoś w zamian.
-Profesorze!
-Co się dzieje?
-Dzisiejsza misja dobiegła końca. Proszę wracajcie do siebie.
-Kita-chan co ci się stało?!
Spojrzałam na Neko pytającym spojrzeniem, wskazałam się palcem i udałam głupią. Spojrzałam po sobie i dopiero teraz zauważyła w jakim jestem stanie, moje ubranie w niektórych miejscach było podarte, a ciało potłuczone i podrapane. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i z zakłopotaniem chwyciłam się za tył głowy.
-Drobne komplikacje..
-Puść mnie! Nie mogę oddychać!
-Och.. Zazdroszczę mu…
-Shima-san..
-A co to za dziewczyna?
-To Yamada-kun, tak? Nosi męskie spodnie.
-Żartujesz?!
-Okumura znowu ma jakieś kłopoty?
Odwróciłam się w stronę Kirigakure i ciągniętego za nią Rin’a. Gdyby coś było nie tak poczułabym to, więc chyba nie ma co się martwić. Nurtuje mnie tylko jedna sprawa.. Dlaczego zabierają Rin’a do japońskiego oddziału i po co byłabym im ja? „Powiązania z szatanem”.. O ile dobrze pamiętam to nie jestem córką szatana, ani jego krewną..
-Hej,ty! Co się dzieje?
Rozzłoszczona mina brewki świadczyła tylko o tym, że niektórzy nie są zadowoleni z tajemnicy.. Czasami mam wrażenie, że oni wiedzą więcej niż komuś się może wydawać.
-Nie wiem, ale to nie Rin zawinił.
-Huuh?
-Rin..
Patrzyłam bezsilnie na odchodzącego chłopaka, Yukio zostawił nas posyłając nam porozumiewawcze spojrzenie i odszedł. Nadal nie wiem jakie relacje zbudowały się między Koichim i Yukio, ale wygląda to podejrzanie. W drodze do domu, nie obeszło się bez docinek i wielu pytań..
-Dlaczego zawsze jak coś się dzieje, ty i Okumura jesteście w to zamieszani?
-Przypadek..
-Huh? A mi się wydaje że coś z wami jest nie tak..
-Doprawdy?
-Tak..
Patrzyłam rozbawiona na skunksika, któremu nie było raczej do śmiechu. Po co oni wszyscy się tak spinają, przecież nic im nie jest.. powinni się cieszyć. Jestem tylko ciekawa jakby zareagowali jakby dowiedzieli się jakie Okumura posiada „zdolności”? Ciekawi mnie jeszcze to, ile czasu ten cymbał będzie jeszcze ukrywał swoją prawdziwą tożsamość ? Szczerze mówiąc, wolałabym się przyznać i mieć z głowy panowanie nad sobą i to zakłopotanie kiedy nie mogę nic zrobić..
-Kita-chan?
-Huh?
-Gdzie zabrali Okumure?
-Skąd mam to wiedzieć?
-No wiesz, wydawało mi się że jesteście blisko..
-Hahaha!
Mina, ton głosu i to co powiedział Shima, tak mnie rozbawiło że zaczęłam śmiać się w niebogłosy. Postanowiłam mu odpowiedzieć, ale co i raz łapałam powietrz i znowu zaczynałam się śmiać.
-Ja i Okumura.. Hahah… Blisko? Haha, a to dobre.. Haha, ooo ja nie mogę.. Hahaha! Shima, jak ty coś powiesz.. Hahaha!
Kiedy dochodziłam już do siebie, spojrzałam na zmartwioną Shiemi, która szła przed nami.
-Spytaj Shiemi, to ona jest jego panną.
-J-Ja? D-Dziewczyną R-Rin’a?!
-A co, nie? Wydajecie się być bardzo szczęśliwą parą..
Spojrzałam na zawstydzoną i upokorzoną dziewczynę. Może nie powinnam wypowiadać się na ten temat, ale ona nie powinna tak reagować. No ale skoro nie zaprzeczyła, to znaczy że jednak jest coś na rzeczy. .
-To dziwne, zawsze myślałem że coś was łączy. No wiesz, te uszczypliwe uwagi i drobne psikusy..
-Hahaha! Mam dla ciebie dobra radę Shima.. Nie myśl za dużo.. Widzisz, jak kłócę się ze skunksikiem i trochę mu naubliżam nie robi z nas małżeństwa, nie?
-Chyba..
-Tak samo jak zawstydzanie Miwy nie robi z nas kochanków.
-To pewne..
-Więc, mierząc sprawę twoją miarą, gadając teraz z tobą i opieranie się o twoje ramie, jest już kontaktem intymnym. No wiesz.. To prawie jak sex, nie?
Patrzyłam na zakłopotanego i rozmarzonego Shime, który wyglądał jakby zaraz miał eksplodować, w niewłaściwym miejscu.. Spojrzałam na Koichi’ego, który nie był zadowolony z mojej wypowiedzi i mierzył mnie srogim wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i machnęłam ręką, w końcu nic się nie stało.
-Teraz mnie rozumiesz Renzo?
-Tak.
-A i jeszcze jedno..
-Hmm?
-Nie wyobrażaj sobie za dużo.
Stanęłam na palcach i zmierzwiłam ręką włosy chłopaka. Shima wyglądał na zadowolonego, ponieważ uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Podbiegłam do brata, który machnął do wszystkich ręką, na znak pożegnania. Poszliśmy w stronę akademika, byłam trochę zmęczona, ale nie na tyle żeby iść spać. Dziwne, jeszcze rano nie chciałam wstawać z łóżka, a teraz kiedy demon skopał mi dupę nie chce mi się spać.. To podejrzane..
-Kita?
-Mhymm?
-Co tam się stało?
-Mała sprzeczka między rodzeństwem.. A co? Przestraszyłeś się?
-Jak to między rodzeństwem?
-No wiesz.. Pojawił się ten cały Amanion, czy jak mu tam i narobił trochę hałasu, ale to..
-Amanion dostał się do Assah?!
-Ta..
-Kto wpuścił go do akademii?!
-No wiesz, praktycznie to był po za nią, ale ta całą „inspektor” podejrzewa Mephisto..
-Wiedziałem, że z tym gościem jest cos nie tak!
-Daj spokój braciszku, nic się nie stało..
-Nic nie rozumiesz Kita, Amanion nie daje tak łatwo za wygraną!
-Skąd wiesz? Znasz go?
-Coś w tym stylu..
-No to powiem ci, że fajnych masz znajomych..
Patrzyłam na brata, który nie zareagował na moją zaczepkę. Wyglądał na przejętego, ale z jego twarzy oprócz złości i niepokoju, nie dało się niczego wyczytać.
-Posłuchaj mnie Kita, jeżeli Amanion pojawi się jeszcze raz, a pojawi się na pewno.. Masz uciekać i nie podejmować walki.
-Co?! Chyba żartujesz.. Myślisz że przestraszy mnie jakiś bożek piekła?!
-Kita, to nie są żarty! Nie jesteś wystarczająco..
-Silna?! O to ci chodzi? Gdybyś chodź raz w życiu mi zaufał i nie latał za mną jak pies, pokazałabym ci na co mnie stać! Pamiętasz jak układaliśmy schemat władzy nad płomieniami? Rozłożyliśmy to na trzy etapy..
-To nie ma nic do rzeczy Kita..
-Owszem ma! Do cholery jasnej Koichi! Daj mi chodź raz wolną rękę, daj mi pokazać efekty mojej sześcioletniej pracy! Całkowicie panuje nad sobą w fazie drugiej! Osiągnęłam więcej niż niektórzy przez całe swoje życie!
-Nie pozwolę ci wejść w żaden etap Kita! Wystarczy że wchodzisz w pierwszy i z tego wychodzisz z ogromnymi szkodami. Przestań w końcu próbować udowodnić jaka jesteś silna, bo daleko ci do prawdziwej siły!
-Daleko.. Dziwne żebym była bliska czegokolwiek, jak mam brata który trzyma mnie pod kloszem!
-Muszę panować nad tobą Kita, nie ufam niczemu co pochodzi z piekła..
-Musisz nade mną panować?! Żartujesz sobie?! Potrafię sama nad sobą zapanować! Po za tym skoro nie ufasz niczemu co pochodzi z piekła, to dlaczego mnie nie zabijesz, huh?! No dalej braciszku, przebij mnie tą swoją anielską włócznią i wracaj do domu, do tatusia pochwalić się zwycięstwem!
-Kita uspokój się!
-Jestem spokojna Koichi.. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Skończyłam skakać wokół brata i próbować przekonać go, że może mi zaufać. Widać że jego uczucia wobec mnie się nie zmieniły.. Od wielu lat nadal pozostają te same, zimne i nieufne uczucia.. Zatrzymałam się i patrzyłam bratu prosto w oczy, wydawał się być podminowany, ale nie obchodziło mnie to teraz.. Fakt że własny brat, który widział moje starania i ciężką pracę, mi nie ufa trochę mnie zabolał. Nie jestem aż taką silną osobą, ale wiem na co mnie stać i na ile mogę sobie pozwolić.. Żebym płomienie całkowicie przejęły nade mną kontrole, musiałoby się stać coś naprawdę złego co wyprowadziło by mnie z równowagi. Pokręciłam głową i z rozczarowaną miną poszłam w drugą stronę. Kiedy Koichi złapał mnie za rękę, szybko mu się wyrwałam i rzuciłam się do biegu. Przeskoczyłam mostek i twardo wylądowałam na trawie, co jeszcze musi się stać żeby ten dupek mi zaufał? Błąkałam się kilka godzin po terenie akademii i rozmyślałam nad tym co mam teraz zrobić. Prawdę mówiąc czułam się psychicznie wyczerpana, nie miałam nikogo komu mogłabym się zmierzyć, ani nikogo komu mogłabym zaufać. Nagle poczułam chłód, siedziałam nad jeziorkiem i wgapiałam się w niego od paru dobrych godzin. Westchnęłam głęboko i wstałam na nogi, rozejrzałam się wokoło i dopiero zauważyłam, że zrobiło się ciemno.
-Powinnam wrócić, Koichi odchodzi teraz od zmysłów..
Kiedy chciałam zrobić pierwszy krok, poczułam silne ukłucie w okolicy żeber.
-Cholera, zapomniałam że rano wbiłam się w kolejkę górską.. Ciekawe Czy Yukio już wrócił..
Trzymając się jedną ręką za pas, poszłam prosto do ambulatorium. Yukio często tam przebywa, mam nadzieje że uda mi się go złapać, w sumie nie zdziwiłabym się jakby go tam nie było.. W końcu poszedł za tą jędzą i Rin’em. No nic spróbuje.. Wchodząc po schodach spojrzałam przez okno korytarza w stronę gabinetu dyrektora, światło się paliło co znaczy że nigdzie się nie wybrał. Przechodząc przez korytarz usłyszałam ciche jęknięcie dobiegające z ambulatorium.
-Chyba mi się poszczęści..
Podeszłam do drzwi i już miałam wchodzić, kiedy usłyszałam rozmowę.
-Co się tam działo?
-Nic ważnego.
-Łap!
-Co to?
-Nie wiedzisz? Drewniany miecz.
-A mój?
-Zajmę się nim. Jeśli będziesz mieć go przy sobie, Amaimon przyjdzie pobawić się ponownie. Jeśli chcesz go z powrotem, stań się silniejszy. Oddam ci go, kiedy mnie pokonasz. Udowodnisz też, że Shiro miał racje.
Shiro? Kim w ogóle jest ten cały Shiro? Wiem że był paladynem i ojcem braci Okumura, ale czy był aż tak szczególny? Wzięłam głęboki oddech i weszłam do ambulatorium. Moja obecność najwidoczniej zdziwiła zebranych, bo rozmowa ucichła, a kobieta która jeszcze przed chwilą tryskała entuzjazmem zmierzyła mnie chłodno.
-Ohayo Yuki-chan..
-Kita-chan, coś się stało?
-No wiesz, dziś jakiś dupek wbił mnie w kolejkę górską, potem trochę przeorał mną ziemie, o i trochę jeszcze mną po podrzucał i poodbijał..
-R-Rozumiem. Boli cię coś?
-Trochę żebra.. Nie przyszłabym gdybym mogła oddychać..
Chodź sprawdzę to.
-Ja już pójdę, do zobaczenia.
Spojrzałam na kobietę, która chyba nie za bardzo mnie polubiła. Po zamknięciu drzwi zdjęłam z siebie bluzkę i rzuciłam na krzesło. Stałam przy drzwiach w samym stanik i czekałam aż Yukio wyjmie z apteczki bandaż. Kątem oka dostrzegłam zawieszony na mnie wzrok Rin’a..
-O co chodzi?
-O-O nic..
Chłopak odwrócił zaczerwienioną twarz i wbił wzrok w ziemie. Widziałam jak co i raz na mnie zerka, ale postanowiłam nie zwracać na niego większej uwagi. Kiedy Yukio znalazł wszystko co było potrzebne, poprosił brata żeby trochę się posunął i wskazał mi miejsce. Położyłam się na materacu, opierając głowę o ręce i czekałam aż Yukio zacznie swoje „badanie”. Moja głowa znajdowała się obok nogi Rin’a, który wciąż „dyskretnie” na mnie zerkał. W chwili kiedy młodszy Okumura dotknął mojego ciała cicho zachichotałam.
-Coś nie tak?
-Masz zimne ręce i trochę mnie łaskoczesz.
-Jesteś dziwną osobą wiesz?
-Czemuż tak sądzisz?
-Masz połamane prawie wszystkie żebra, ale mimo wszystko ciągle się śmiejesz.
-Śmieje się bo mnie łaskoczesz.
-Wybacz.
-Wiesz, lepiej się śmiać niż użalać się nad sobą nie?
Uśmiechnęłam się pogodnie i znowu oparłam głowę o ręce. Rin nagle wstał i zaczął się ubierać, kiedy skończył wyszedł rzucając krótkie „cześć”.
-A temu co?
-Sam chciałbym wiedzieć..
-Więc postanowił zachować milczenie..
-Huh?
-Ja kiedy o coś się martwię robię tak samo, może powinieneś z nim pogadać.
-Próbowałem..
-Uua, więc to jakaś grubsza sprawa. Rin nie należy chyba do osób powszechnie milczących.
-Nie, raczej nie.
-Tak mi się zdawało.
Yukio kazał mi usiąść, tak żeby mógł założyć mi bandaż. Kiedy chłopak dotknął mojej skóry, znowu się zaśmiałam.
-Wiesz trochę mi go przypominasz..
-Żartujesz?
-Nie, też lubisz żartować, niczym się nie przejmujesz, całymi dniami tylko byś spała..
-No to tak jak kilka milionów ludzi na świecie.
-Haha, być może.. Ale tak samo jak on w dzieciństwie nie miałaś łatwo.
Zdziwiłam się kiedy Yukio wypowiedział te słowa. Odwróciłam głowę w jego stronę, uśmiechnęłam się lekko i postanowiłam udawać że o niczym nie wiem.
-O czym ty mówisz?
-Nie musisz udawać Kita, Koichi trochę mi opowiedział.
-Kłamał..
Chłopak spojrzał mi w oczy, mocując mi bandaż.. Kiedy skończył wstał i schował narzędzia jakich używał.
-Nie wydaje mi się.
-Uwierz, znam go lepiej niż ty.
-Dlaczego tak bardzo się tego wstydzisz?
-Nie wstydzę się.. Po prostu nie chce żeby ktoś się nade mną litował.. Nie potrzebuje tego.
-Może czasem lepiej jest jak z kimś o tym pogadasz.
-Z kim? Z tobą, chyba już wszystko wiesz..
-Na pewno nie wiem wszystkiego, ale jeżeli coś ci leży na sercu zawsze możesz do mnie przyjść.
Spojrzałam na zatroskaną twarz chłopaka, wydał mi się teraz trochę pociągający, dlatego też postanowiłam się ewakuować. Nie chciałam się rozkleić i wyżalać się mu jak jakaś, mała dziewczynka z problemami. Podniosłam z bluzkę, po czym przełożyłam ją prze głowę, chwyciłam za swój czarny mundurek, który zawsze nosiłam na sobie i rzuciłam młodszemu z braci ciepły uśmiech.
-Dziękuje.
-Nie ma za co.
-Jest.
Wyszłam z ambulatorium i skierowałam się w stronę wieży z krzyżem, na której lubiłam siedzieć. Miałam wiele do przemyślenia, wiec nie widziałam niczego co mogłoby mnie powstrzymać. Wdrapałam się na dach budynku i powoli przeszłam przez gzyms budowli. Nie ukrywam że wdrapanie się na tą wierze sprawiło mi trochę trudności, żebra nadal mnie pobolewały. Kiedy byłam w połowie drogi, zatrzymałam się i spojrzałam na wierze. Szybko wskoczyłam na górę i opierając się plecami o dach, złożyłam ręce na piersi i spojrzałam przed siebie.
-Kto by pomyślał, że spotkam tu kogoś takiego jak ty.
-Kita-chan! Co ty tu robisz?!
-Stoję.. Czyżby Amaimon uszkodził ci wzrok?!
Zrobiłam teatralnie przestraszoną minę i spojrzałam na poirytowanego chłopaka. Przeskoczyłam rzez róg dachu i usiadłam obok Rin’a. Spuszczając nogi w dół oparłam się o dach i głęboko westchnęłam. Po kilku minutach ciszy, postanowiłam przerwać to nurtujące milczenie.
-Coś cię trapi co?
-Huh? Wcale..
-Widzę że tak, po za tym to nie jest normalna pora na siedzenie tutaj.
-Myślisz?
-Taa.. O ile dobrze się orientuje, gdyby wszystko było w porządku, teraz pewnie byś sobie spał.
-Ale ty też tu jesteś, czyli ciebie musi coś trapić.
-Haha, racja..
Uśmiechnęłam się łagodnie i znowu westchnęłam. Patrzyłam w niebo, a między nami znowu zapadła cisza. Nigdy nie podejrzewałam, że siedząc z Rin’em w jednym miejscu panować będzie takie milczenie.
-Więc co tu robisz?
Spojrzałam na chłopaka, który w ogóle na mnie nie patrzył.
-Zazwyczaj kiedy siedzę i układam coraz to nowsze postanowienia. A ty co tu robisz?
-Postanowienia?
-Taa.. No wiesz, będę jadła miej pocky, nie będę dokuczała Koichi’emu i takie tam..
-Też tu przychodzę pomyśleć.
-Ha! Więc jednak coś cię trapi!
-Może trochę..
Spojrzałam na jego lekko uśmiechniętą twarz i byłam zadowolona że udało mi się go chodź trochę rozśmieszyć. Nie wiem dlaczego ale poczułam, że właśnie teraz nadszedł czas abym trochę lepiej go poznała. Może Yukio miał racje, może jestem do niego bardziej podobna niż mi się wydaje.. Podciągnęłam się i przytuliłam swoje ciało do kolana, cały czas patrząc przed siebie.
-Yukio wspomniał, że nie miałeś łatwego dzieciństwa.
-Nie zawsze było dobrze, ale przywykłem do tego.
-To tak jak ja..
-Huh?
Opierając bronę o kolano uśmiechnęłam się do siebie, poczułam na sobie wzrok chłopaka ale nie spojrzałam na niego.
-Moje życie nie zawsze było kolorowe, ale nie miałam tyle szczęścia co ty.
-Huh?
-Bo widzisz Rin, od zawsze miałeś w kimś oparcie.. Miałeś brata i ojca, chociaż wydaje mi się że nie zawsze potrafiłeś to wykorzystać..
-Co masz na myśli?
-Niech zgadnę.. Jako dziecko byłeś zamknięty w sobie i strasznie agresywny, ale kiedy nikt ci nie dokuczał cieszyłeś się jak głupi?
Spojrzałam na niego, ale nie odpowiedział mi tylko bacznie mi się przyglądał. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i znowu odwróciłam wzrok.
-Byłam taka sama. Jedyna rzeczą jaka nas różni pod tym względem, jest to że ty miałeś dom.
-A ty nie?
-Odkąd sięgam pamięcią moim jedynym domem był sierociniec.. Nie wiem czy „dom” to dobre określenie. W sierocińcu w którym się wychowywałam, było bardzo dużo dzieci, które miały jakieś swoje zasady.. Kiedy nie przystałam do ich warunków, stałam się wyrzutkiem dlatego postanowiłam się bronić. Kiedy ktoś ciągnął mnie za włosy odpłacałam mu tym samym, kiedy ktoś mnie kopnął ja wybijałam mu zęby. W chwili kiedy dzieci zaczęły lądować przeze mnie w szpitalu, opiekunki sierocińca i jego dyrektorka, postanowiły zamknąć mnie w piwnicy, żebym nie sprawiała zagrożenia i nie wyrządzała więcej szkód. Sierociniec i tak był biedny, a wstawianie nowych szyb, czy kupowanie nowych mebli było wielkim nadszarpnięciem budżetu. Mimo że byłam jednym z pierwszych dzieci podrzuconych do sierocińca, stałam się tylko demonem, szkodą której trzeba było się pozbyć. Lata które powinny być dla mnie najpiękniejszymi latami mojego życia, spędziłam w piwnicy. Czasem udawało mi się uciec z tego więzienia, ale zawsze ktoś mnie łapał i znowu w nim zamykał. Wiele razy zastanawiałam się czy moje życie to jakiś żart i czy nie lepiej byłoby umrzeć. Powtarzałam sobie że Bóg kiedyś wynagrodzi mi krzywdy, jakie teraz znoszę i będę żyła w szczęściu. Może to i głupie ale wierzyłam w to..
Zaśmiałam się i widząc że Rin cały czas mi się przygląda postanowiłam kontynuować.
-Pewnego pięknego dnia poznałam dziewczynkę, która pomogła mi się wyrwać z tego domu wariatów i na szczęście udało nam się uciec. Spędziłyśmy ze sobą bardzo dużo czasu, co było najszczęśliwszym czasem w moim życiu. Myślałam że właśnie wtedy Bóg postanowił że mój los się odwróci. Nawet nie wiesz jak bardzo się pomyliłam.. Pewnego zimowego wieczoru postanowiłam wybrać się z moją „siostrą” na cmentarz, żeby poszukać jej rodziców, którzy zginęli zabici przez demona. Owszem obje je widziałyśmy.. Kiedy okazało się że groby, które wskazał nam strażnik to nie grób jej rodziny zawiedzone postanowiłyśmy wracać. Wtedy pojawiły się demony tych kundli, które całkiem niedawno Neuhaus przywołał je na lekcje. Udało nam się przed kilkoma uciec, ale pojawił się Koichi, który uratował nas przed pożarciem. Neuhaus już wtedy wiedział że jestem demonem.. W pewnej chwili Koichi, jako anioł rzucił mi zapakowane w koc dwa sztylety i kazał mi je złączyć. Ukryłam Kiku w bezpiecznym miejscu i zrobiłam wszystko co kazał mi brat, wtedy pierwszy raz moje ciało pokryły płomienie. Niestety Kiku która się o mnie martwiła wybiegła z kryjówki i chciała mnie ratować, wtedy jeden z tych demonicznych kundli złapał ją w żeby i zabił. Spotkałam Koichi’ego kilka dni przez tym zdarzeniem, kiedy szukałam czegoś do zjedzenia. Zaczepił mnie i powiedział mi coś w stylu „Cześć jestem Nakano Koichi i jestem twoim bratem”. Wdało mi się to mało prawdopodobne więc go olałam i wróciłam do Kiku. Po tym zdarzeniu było już z górki, chociaż nadal nie było dobrze.
Patrzyłam przed siebie lekko się uśmiechając, nie wiedziałam co miałam teraz zrobić. Rin odwrócił wzrok i przez parę minut milczał.
-Mimo tego wszystkiego nadal się uśmiechasz..
-To że się uśmiecham nie zawsze znaczy że jest mi do śmiechu. Wiesz, nie użalam się nad sobą, uważam że to co mnie spotkało zrobiło ze mnie lepszego człowieka. Nawet kiedy nie ma się przyjaciół, czy rodziny można wyjść na ludzi.. Osobiście wole cieszyć się każdą chwilą niż rozgrzebywać swoją przeszłość.
-To niesamowite.
Jego słowa bardzo mnie zdziwiły, lekko zarumieniona spojrzałam w jego stronę. Okumura patrząc przed siebie uśmiechał się łagodnie. Cieszyłam się że chodź trochę poprawiłam mu humor. Nagle chłopak odwrócił się w moją stronę z pytającym wyrazem twarzy.
-Koichi jest aniołem?!
-Nie wiedziałeś? Myślałam że Yukio ci powiedział..
-C-CO?! To on wiedział?!
-R-Raczej tak..
-Jesteś jego siostrą tak?
-Tak mi się zdaje..
-Więc jak to możliwe że ty jesteś demonem, a on jest aniołem?
-To podobnie jak z wami.. Ty i Yukio jesteście braćmi, waszym ojcem jest Szatan najpotężniejszy z demonów, a matką była kobieta. U nas jest podobnie tylko że naszym ojcem jest anioł, a matką demon.
-A-Anioł?!
-Tak. Myślałeś że one nie istnieją? Daj spokój, wierzysz w demony, a w anioły już nie?
-M-Myślałem..
-Wiem to trochę pogmatwane, ale da się do tego przyzwyczaić.
-To niesamowite!
Zaśmiałam się radośnie i pokręciłam głową, Okumura wyglądał na podekscytowanego faktem, że jestem córką anioła.. Patrzyłam na niego i nagle zrobiło mi się cieplej, Yukio miał racje jesteśmy do siebie podobni. Chociaż trudno było mi w to uwierzyć, ale naprawdę jesteśmy.. Mimo tego całego bólu i tej szopki z demonami piekłem i innymi duperelami, nadal potrafimy cieszyć się chwila. Nie zawsze to co złe musi być złe, to kwestia wyboru. Oboje jesteśmy demonami, które z natury potrafią tylko krzywdzić i zabijać. Mimo to żadne z nas nie jest złe, oboje staramy się żeby ludzie wokół nas czuli się bezpiecznie i oboje bronimy bezbronnych. Westchnęłam i znowu spojrzałam przed siebie.
-A ty? Kochałeś go prawda?
-Kogo?
-Ojca..
Okumura zrobił kwaśną minę i zaczął się wymigiwać od odpowiedzi.
-I tak wiem swoje, kochałeś go jak prawdziwego ojca dlatego nie chcesz go zawieść. Może na co dzień nie jestem zbyt bystra, ale umiem trafnie oceniać sytuacje. Będąc w kryjówce japońskiego oddziału dowiedziałeś się czego i teraz będziesz próbował to wcielić w życie. Dlatego zamiast swojego miecza, masz jakąś drewnianą imitacje i właśnie przez to wszystko przyszedłeś tu porozmyślać.
Okumura przyjrzał mi się dokładnie z lekko rozchylonymi ustami. Nie musiał nic mówić, wiedziałam że mam racje. Może i wyglądam na tępą, ale życie potrafi zaskoczyć. Wstałam na nogi i delikatnie się przeciągnęłam, żeby nie naruszyć żeber. Odwróciłam się w stronę dachu i położyłam swoją prawą rękę na głowie Rin’a.
-Może i jestem nieokrzesana, pyskata, trudno się ze mną dogadać i lubię się kłócić i ci dogryzać. Ale jeśli będziesz potrzebował pomocy, czy będziesz w potrzebie możesz na mnie liczyć.
Zeskoczyłam z wierzy i znowu stałam na kamiennym gzymsie. Odwróciłam się w stronę Okumury i poderwałam głowę w górę.
-A i jeszcze jedno, jeżeli będziesz chciał poćwiczyć to jestem do usług.
Skłoniłam się teatralnie i odwróciłam na pięcie. Za swoimi plecami usłyszałam wołanie chłopaka, odwróciłam głowę w jego stronę i zaciekawiona spojrzałam na jego twarz.
-Kita-chan! Dzięki!
-Mhym! I pamiętaj, że nie ważne ile razy upadasz, ważne jest ile razy wstajesz!
Uśmiechnęłam się radośnie i potaknęłam głową, w połowie drogi na dach budynku spotkałam Kuro. Nie myśląc za wiele z uśmiechem schyliłam się do kota i pogłaskałam go po głowie.
-A tobie co?
-Nic..
Uśmiechnęłam się do niego, po czym założyłam ręce za głowę. Kilak minut później byłam już na ziemi, idąc do akademika, spojrzałam w górę, a moim oczom ukazał się Rin z ogromnym Kuro. Pokręciłam głową z uśmiechem i weszłam do szkoły. To nie wiarygodne, czułam się teraz jakaś lekka.. jakbym zrzuciła z siebie jakiś ogromny bagaż.. Wchodząc do pokoju rzuciłam się na łóżko i z uśmiechem na twarzy, od razu usnęłam.
Następnego dnia obudził mnie Koichi, który jak zwykle wyciągał mnie z łóżka siłą. Do obudzenia mnie tym razem użył bębna, do tej pory nie wiem skąd ten dupek go wziął.. Zaspana szłam przez korytarz do klasy, kiedy do niej weszłam sparaliżowało mnie. Na biurku nauczycielskim siedziała Kirigakure, która przelotnie zmierzyła mnie wzrokiem.
-Ohayo Kita-chan!
Spojrzałam w stronę rozradowanego Shimy, uśmiechnęłam się do niego ciepło i podbiegłam do ławki.
-O-ha-yo! Shiiiima-kun!
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, po czym przeskoczyłam do swojej ławki. Trójka przyjaciół zmierzyła mnie wzrokiem, wyglądali na lekko rozkojarzonych. Wszyscy troje spojrzeli na Koichi’ego, który tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się zakłopotany.
-Jak udało ci się ją ściągnąć z łóżka na czas?!
-Użył bębna, dowiem się kto mu go dał i go zabije!
Olewając ich już całkowicie podniosłam wzrok i spojrzałam na naszego nowego nauczyciela. Kobieta wciąż nie zmieniła co do mnie zdania. Nie mam bladego pojęcia co wydarzyło się wczoraj, ale wygląda na to że pomogła Rin’owi coś zrozumieć.. Kiedy Koichi usiadł, odsunęłam mu z pod dupy krzesło w idealnym momencie. Brat runął na ziemie z niezadowoloną miną, a w klasie rozległ się cichy chichot.
-Odechce ci się, budzenia mnie bębnami!
Oddałam bratu krzesło i przyjęłam serie jego morderczych spojrzeń.
-Miło mi was poznać! Zostałam tutaj wysłana przez watykańską kwaterę główną. Jestem Kirigakure Shura, mam osiemnaście lat. Mniejsza o to. Chodziłam z wami na zajęcia przez trzy miesiące. Udanej współpracy! Teraz będę was uczyć magicznych kręgów, pieczęci a nawet, kurczę, walki mieczami?
-Eee.. Pani Profesor.
-Co jest Suguro?
-Dlaczego udawałaś ucznia?
-To sprawa dorosłych. Dzieci nie powinny się w to mieszać.
-Dzieci?
-Pani Profesor! Tę klasę prowadził profesor Neuhaus. Dlaczego został przeniesiony w połowie semestru?
-Eeto… Przeszedł na urlop macierzyński! Macierzyński!
-Profesor Neuhaus jest mężczyzną!
-Wiesz, zrobił sobie przerwę żeby zająć się dzieckiem. E tam, zapytaj się dyrka, jeśli cię to tak interesuje.
-Przepraszam..
-Rin!
Spojrzałam w stronę drzwi, w których stał lekko poirytowany Okumura.
-Nie mogłem wczoraj zasnąć. Zdrzemnąłem się na dachu i nikt mnie nie obudził, nawet po skończonych konsultacjach.
Kiedy usłyszałam powód jego spóźnienia dosłownie runęłam z krzesła. Nie mogłam przestać się śmiać, czułam na sobie wzrok wszystkich, łącznie z poirytowanym wzrokiem Rin’a.
-A TY CZEGO SIĘ ŚMIEJESZ?! SKORO WIEDZIAŁAŚ TRZEBA BYŁO MNIE OBUDZIĆ!
-Ahahaha! Skąd mogłam wiedzieć.. ahahaha! Że zaśniesz na dachu.. Hahahaha!
Wstałam opierając się o ławkę i przecierając oczy z łez. Kto by pomyślała że z samego rana tak się uśmieje, a już myślałam że będę nudzić się cały dzień. Poirytowany Rin pokazał mi język i mierzył mnie pioronującymi spojrzeniami.
-Nie musisz tak stać i się tłumaczyć, wchodź. Nie jestem zła.
-Co? Jakim cudem ty..?!
-Zajmij już miejsce.
Patrzyłam na rozwój sytuacji, ale nic takiego się nie stało.. Wygląda na to że obydwoje całkiem nieźle się dogadują. Kątem oka dostrzegłam jak wzrok bandy skunksika przechodzi z Okurury, na mnie i tak w kółko. Wyostrzyłam słuch i postanowiłam trochę poprzysłuchiwać się ich rozmowie.
-Jest jakiś inny.. Oboje są..
-Może coś się stało.
Nagle wzrok Shimy zawiesił się na mnie na dłuższą chwilę. Nie mam bladego pojęcia co ten chłopak sobie wyobrażał ale, pozostawało mi tylko mieć nadzieje że to nie jest nic sprośnego.
-Tak myślisz?
-Skoro wszyscy już są, zacznijmy zajęcia.
Spojrzałam na Shure, która patrzyła na Okumure.. Kobieta podniosła książkę i zaczęła prowadzić lekcje, po raz pierwszy w życiu postanowiłam posłuchać..
-Wstęp do pieczęci, zacznijmy od części o ruchach ciała. Okumura za spóźnienie.
-Tak.
Przyglądałam się na zdeterminowanego Okumure. Nie wiem co ra dziwaczka mu powiedziała, ani co zaszło w oddziale, ale wiem jedno.. Ta kobieta nie pozwoli mu popełnić błędu, można powiedzieć że teraz pomału wygryza mnie z posady.. W końcu to ja zawsze chciałam go bronić, może mój czas się skończył? Uśmiechnęłam się do siebie i otworzyłam książkę, ku zdziwieniu Koichi’ego, zaczęłam śledzić tekst. Nie wiem kto jeszcze mi się przyglądał, ale wiem że nie była to tylko jedna osoba.
*********************************************
hahaha ale wstyyyd! XD Dzięki Chesire! <3 Byłam na działce i nie miałam jak sprawdzić imienia szimy i tego nauczyciela haha xD i nie przeczytałam tego co wstawiłam tylko wkleiłam tak jak pisałam w wordzie i opublikowałam WYBACZCIE MI! XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz