Moje sparaliżowane ze strachu ciało i ból mostka spowodował, że dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
-Będzie ze mnie dumny..
Jej charczący głos sprawił że w moim ciele znowu coś zawrzało.. Białowłosa dziewczyna wzięła ogromny zamach, wybijając miecz w moją rękę. Przez słowa które wypowiedział demon, moje ciało wróciło do normy, a ja sama byłam w stanie się obronić. Miecz który tkwił w mojej prawej ręce został wbity w nią przypadkiem, gdyby nie udało mi się jej unieść ostrze przebiłoby mi serce. Korzystając z rozkojarzenia demona, oparłam się na łokciu lewej ręki i całą siłą jaką w sobie miałam, kopnęłam obunóż dziewczynę. Trzymająca kurczowo miecz białowłosa, upadla na ziemie tym samym ciągnąć za sobą ostrze. Rana w moim przedramieniu pogłębiła się, jęknęłam z bólu po czym wstałam na nogi.
-Kto będzie dumy co? No kto?! Szatan prawda? SZATAN!? Jedyne z co będziesz mu mogła zanieść, to swoje przekopane zdechłe dupsko!
Demon dziewczyny wstał, ustawiając miecz w ten sam sposób jak za pierwszym razem. W ostrzu odbijał się księżyc, który tego nocy świecił jak szalony. Moje świecące fioletowe tęczówki zjednały się ze krwistymi oczami białowłosej.
-Przyszłaś po demona prawda? Skoro po to przyszłaś, to przestańmy w końcu tak stać.
Ostatnie słowo wypowiedziałam już będąc w powietrzu. Demon dziewczyny rzucił się w moją stronę, a ja korzystając ze sposobności odbiłam się od nadlatującego miecza. Moje ręce automatycznie sięgnęły po kagamihari, które znajdowały się w moich butach. Nie mogłam w to uwierzyć, zapomniałam że tego ranka włożyła zwykłe szkolne buty.. Z powodu dzisiejszego strasznego upału, włożyłam te białe szmaciaki żeby było mi chłodniej. Niech to diabli wezmą! Zanim moje nogi dotknęły ziemi, zostałam zmuszona do zrobienia uniku. Demon napierał na mnie coraz mocniej, bez kagamihari byłam łatwym celem.. Jedyną bronią jaką miałam były moje kończyny, co nie było proste bo demony przypominające ludzi zazwyczaj są cholernie szybkie.. Unikałam ciosów jak tylko mogłam, kilka razy ostrze przecinało mi skórę. Kiedy miecz demona chybił to była moja szansa, opierając cały ciężar ciała na prawej nodze, obróciłam się i lewą noga sprzedałam dziewczynie silnego kopniaka w pysk. Byłam zmęczona, dlatego korzystając z nieuwagi bestii schowałam się w krzakach blisko muru szkoły.
-Myślisz że każdy z nas dostanie inny test?
-Nie wiem, znając pana Yakuchi'ego pewnie da każdemu inny..
Cholera podeszłyśmy aż tak blisko szkoły? Nie lubię w tej budzie nikogo, ale nie mogę pozwolić by ten demon tam wtargnął.. Lekko rozchyliłam gałęzie by spojrzeć gdzie jest ta maszkara.. Lekko rozchyliłam liście, podniosłam wzrok i jedyną rzeczą jaką ujrzałam były świecące szkarłatem oczy dziewczyny.
-Cholera!
Przeturlałam się w bok, cienkie ostrze przecięł
o mi ubranie i lekko zraniło biodro. Krew pociekła po mojej spódnicy i skapnęła na białe szmaciaki..
-Cholera..Tracę za dużo krwi..
Złapałam się za świeżą ranę i wyskoczyłam z krzaków. Uciekałam w przeciwną stronę, musiałam znaleźć się jak najdalej szkoły. Biegłam ile miałam tylko sił w nogach, czułam jak z każdej mojej rany sączy się krew. Cholera! Że też zapomniałam kagamihari! Kiedy znalazłam się w odpowiedniej odległości od szkoły, mogłam znowu podjąć walkę z demonem. Oddychałam ciężko, a demon wyglądał na kogoś w pełni sił..
-Nie jest dobrze..
Musiałam szybko coś wymyślić, porażka nie wchodzi w grę.. Jeżeli tylko udałoby mi się zabrać jej miecz, byłoby po wszystkim.. Potwór znowu rzucił się w moją stronę, tnąc przy okazji kolejne płaty mojego ciała. Krew bryzgnęła na ziemie niczym wzburzona oranżada.. Znowu poczułam ból w okolicy mostka, otwierając oczy widziałam przelatujące przed moimi oczami otoczenie. Nagle z impetem łupnęłam na ziemie i uderzyłam głową o ziemie, tak mocno że na chwile straciłam orientacje. Wszystko wirowało, czułam jak opadam z sił, coś w środku krzyczało do mnie"Wstawaj! Nie daj się! Walcz!", ale nie mogłam nic zrobić, wszystko wokół mnie zaczęło się rozmazywać i pomału znikać. Poczułam zimną i obślizgłą dłoń demona a mojej szyi, wbijając swoje ostre pazury w moją szyje dziewczyna uśmiechnęła się pogodnie. Jej ciało znowu zaczęło wracać do swojej pierwszej formy, tej niewinnej i pięknej.
-Zaniosę cię, odbiorę nagrodę, będę ważna..
Uścisk demoniej dłoni stał się jeszcze silniejszy, z mojej szyi bryznęła krew. Nagle ucisk stał się słabszy, byłam pewna że demon całkowicie wrócił do swojej poprzedniej formy.
-Jesteś mój.
-Huh?!
Otworzyłam swoje wściekle fioletowe oczy, które błysnęły w jej zdziwionych ślepiach. Trzymając ją za rękę, którą usiłowała ponownie zacisnąć mi gardło, kopnęłam ją w mostek. Dziewczyna zachwiała się, odrywając rękę od mojego krwawiącego gardła. Szybkim i mocnym kopniakiem, którego wycelowałam prosto w jej białą twarz, udało mi się ją znokautować. Wyciągnęłam z ziemi miecz, którego przed przemianą demon w nią wbił. Jednym celnym machnięciem miecza przebiłam ciało bestii, w samym środku klatki piersiowej. Białowłosa jęknęła z bólu, po czym z przebitego miejsca wybuchło biała światło. Demon zamienił się w pył, a chwile później całkowicie zniknął. Ciało opętanej przez niego dziewczyny upadło bezwładnie na ziemie. Spojrzałam na niewinną twarz dziewczyny, miecz zniknął a na jej ciele nie było śladu jakiejkolwiek walki. Wzięłam głęboki oddech, poczułam silne ukłucie w klatce piersiowej.. Upadłam na kolana, dopiero teraz moje ciało zaczęło odczuwać skutki precyzyjnych cięć demona. Wszystko wokoło mnie znowu zaczęło wirować. Nagle obraz stał się niewyraźni, aż w końcu wszystko zrobiło się czarne. Zamknęłam oczy i runęłam na ziemie, moja głowa leżała na śnieżnobiałych włosach opętanej dziewczyny..
Gwałtownie otworzyłam oczy, po czym zerwałam się do siadu głęboko oddychając. Spojrzałam przed siebie, mój oddech wrócił do normy kiedy rozpoznałam znajome mi miejsce. Leżałam w pokoju szpitalnym, w którym jakiś czas temu leżała Shiemi. Lekko pochyliłam się do przodu, ale sprawiło mi to ogromny ból, złapałam się za brzuch i poczułam pod swoimi palcami bandaż. Kątem oka spostrzegłam że nie jestem w pomieszczeniu sama. Powoli odwróciłam głowę w stronę starszego Okumury, który bacznie mi się przyglądał. Spojrzałam po sobie by upewnić się że mam na sobie wszystkie części garderoby, na szczęście je miałam. Z powrotem uniosłam swój pytający wzrok na chłopaka, który nagle spojrzał na drzwi. Do pokoju wszedł Yukio, a zaraz za nim Koichi, który na mój widok upuścił na ziemie paczkę czekoladowych pocky.
-Kita-chan?
-Huh?
Nagle brat rzucił się w moją stronę z otwartymi ramionami, kiedy już do mnie dobiegł zacisnął swoje silne łapska w geście przytulenia. Moje ciało przeszył potworny ból, ale nie mogłam oderwać od siebie tego kretyna.
-Puść mnie idioto!
W końcu udało mi się odepchnąć od siebie brata, który zaraz złapał mnie za koszule i zaczął mną szarpać.
-CZY TY DO JASNEJ CHOLERY ROZUMIESZ CO SIĘ DO CIEBIE MÓWI?! NAWET SAMA NIE UMIESZ DOJŚĆ DO DOMU BY CZEGOŚ NIE ZMAJSTROWAĆ?!
-PRZESTAŃ SIĘ NA MNIE WYDZIERAĆ!
-JESTEŚ KRETYNKĄ! NIEODPOWIEDZIALNĄ KRETYNKĄ!
-NIE WYZYWAJ MNIE TY PRZEROŚNIĘTA KUPO GÓWNA! SAM JESTEŚ IDIOTĄ DUPOŚCISKU!
-JA JESTEM DUPOŚCISKIEM?!
-NO PRZECIEŻ NIE MÓWIE O SOBIE KRETYNIE!
-Uspokójcie się oboje!
Wychyliłam się zza brata i spojrzałam na młodszego Okumurę. Kiedy się złościł przypominał mi rozzłoszczonego jamnika.. Stał przy drzwiach z rękami założonymi na piersiach.. Na dźwięk jego słów Koichi, puścił mnie i zajął miejsce obok Rin’a.
-Co się stało Yuuuuuuuki-chan?
-Przestań…
-O co chodzi Yuuuuuuuki-chan? Chcesz się przytulić do Kiiiiici-chan?
Rozłożyłam ręce i zrobiłam smutną, minę bezbronnego kociaka. Trójka chłopaków wgapiała się we mnie niczym zaczarowani. Po chwili uśmiechnęłam się do niego kpiąco i przestałam „słodko seplenić”. Odkryłam kołdrę i szybkim ruchem usiadłam po turecku, przodem do chłopaków. Bujałam się w przód i tył, niby lalka.
-O co chodzi Yukio? Chciałeś coś chyba powiedzieć..
-Tak, mogłabyś mi wyjaśnić co stało się wczoraj?
-Nie.
Spojrzałamna zdziwioną i lekko zawiedzioną minę młodszego Okumury, widziałam że nie wie co ma teraz zrobić. Pewnie obmyślał jak może w przyjacielski sposób wyciągnąć ze mnie co się wczoraj działo.
-Jest cała?
-Huh?
-Czy dziewczyna jest cała?
-A, tak..Tak jest cała.
-Była opętana, podejrzewam że demonem była Arima*, ale nie jestem pewna. Dziewczyna wyglądała na niewinną, wątpię żeby jakiś inny demon ją do czegoś skusił..
-Rozumiem, walczyłaś z nią mam racje?
-Ty słuchaj.. Jak na to wpadłeś.. ?
Spojrzałam szeroko otwartymi oczami na Yukio i otworzyłam szeroko usta, chłopak tylko pokręcił głową i postanowił kontynuować.
-Dlaczego się nie broniłaś?
-No bo.. Phy, no wiesz.. Szkoła była blisko, no i.. No i, no wiesz.. Pomyślałam, no wiesz.. Było trochę bam.. no i potem ona ciach! a ja ją pampam! a ona Trryyyych! No i ja wtedy..
-Kita-chan?
Spojrzałam na brata który trzymał się za głowę, ręce opierając o kolana.
-Nie wzięłaś kagamihari prawda?
-Hehehe.. Nie, ja tylko.. No dobra nie wzięłam, zapomniałam! Zostało w innych butach!
-Jak mogłaś zapomnieć swojej broni! JESTEŚ NIEODPOWIEDZIALNA!
-A TY SIĘ ZA DUŻO CZEPIASZ, PANIE IDEALNY!
-PRZYNAJMNIEJ NIE ZAPOMINAM O BRONI, KTÓRA JEST MI POTRZEBNA!
-MOŻE O BRONI PAMIĘTASZ, ALE ZA TO SAM SOBIE KRAWATA NIE UMIESZ ZAWIĄZAĆ!
-TO NIE JEST TAKIE PROSTE! PRZESTAŃ MI TO CIĄGLE WYPOMINAĆ!
-Uspokójcie się do jasnej cholery!!
Koichi przestał się ze mną szarpać i znowu wrócił na swoje miejsce. Westchnęłam głośno i spojrzałam na młodego Okumure. Przyglądał mi się uważnie, wygląda na to że obmyśla jaki plan.. Ciekawe co skłoniło go do takiej burzy umysłu.. Siedziałam po turecku i machałam ogonem nerwowo, nie mogłam wytrzymać tej ciszy. Mój wzrok przeleciał po pokoju, jednak szybko wrócił na podłogę.
-Co to do cholery ma być. . .
-Huh?
Spojrzałam na Koichi'ego swoim morderczym spojrzeniem, miałam ochotę go zabić.
-Dlaczego wziąłeś moje pocky?
-Huh? Ach to, przyniosłem je dla ciebie, ale chyba się trochę pokruszyły.
Brat podniósł z ziemi, wcześniej upuszczone przez siebie pudełko słodkości i rzucił je w moją stronę. Tak jak mówił Koichi pocky się połamały, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio, byłam głodna jak cholera. Pochłaniałam jednego po drugim, nie pytając czy ktoś ma może ochotę się poczęstować. Kiedy słodkości się skończyły westchnęłam głośno i zgniotłam puste pudełko w ręce. Spojrzałam na znudzonego Koichi’ego, po czym rzuciłam go pustym pudełkiem. Od samego rana szukałam zaczepki, nagle Yukio przerwał moje próby sprowokowania brata.
-Są wakacje więc powinniśmy wykorzystać czas jaki nam pozostał.
-I tyle nad tym myślałeś?
-Tak, plaża byłaby dobrym pomysłem, ale twoje rany są dość głębokie, mogłoby to ci zaszkodzić.
-To nic, wszystko jest w porządku.
Ni stąd ni zowąd starszy Okumura poderwał się z krzesła i podszedł do mnie bez słowa. Stanął po mojej prawej stronie, a wzrok wbił przed siebie. Przyznam że trochę mnie tym zaskoczył, powędrowałam za jego wzrokiem, ale jedyną rzeczą jaką ujrzałam były drzwi. Nagle poczułam ból w okolicy przedramienia, spojrzałam na swoją zabandażowaną rękę. Rin który jeszcze przed chwilą wgapiał się w drzwi, teraz położył palce na bandażu, który stawał się coraz czerwieńszy. Mój spokojny wzrok z przedramienia powędrował na Rin’a, chwilę później chłopak też mi się przyglądał. Mój wzrok powoli zjechał z powrotem na ranę, jakże to bolało..
-AAAAAAŁA!!
-Nie boli co?
-TY DUPKU! ZABIJE CIĘ! CHODŹ TU!
Strumień łez natychmiast wystrzelił mi z oczu. Nagle Rin położył swoją drugą rękę na moim czole, w taki sposób że nie mogłam go uderzyć. Machałam rękami i starałam się go chociażby drasnąć. Kątem oka zauważyłam że jego ogon wystaje, nie zostało mi nic innego jak go za niego złapać. Kiedy Okumura śmiał się z mojej chwilowej nieudolności, zsunęłam nogi na ziemie i jednym mocnym tupnięciem nadepnęłam na jego ogon. Chłopak zawył, a ja zaczęłam się śmiać.
-Ha! Taki byłeś kozak..
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Okumura pociągnął mnie za ogon sprawiając mi przy tym niesamowity ból.
-Aaaa! Puszczaj! Koniec! Wyczerpałeś swój limit szczęścia!
-Jaki znowu limit?
Ugryzłam Rin’a w rękę, która trzymałą mój ogon. Kiedy chłopak machał ręką żeby uśmierzyć ból, rzuciłam się w jego stronę. Oboje wylądowaliśmy na podłodze, miotaliśmy się i co i raz któreś z nas siadało na przeciwniku. Ugryzłam Okumurę w ogon i trzymając go w ziębach pociągnęłam do góry, przytrzymując drugą ręką jego pysk tak, żeby nie mógł nic zrobić. Rin natomiast wierzgał nogami i szarpał mnie za włosy.
-Kita!
-Rin!
Yukio odciągnął Rin’a, a Koichi mnie, ostatecznie zostaliśmy od siebie oderwani. Kiedy Okumura spojrzał na mnie spode łba trzymając się za ogon, pokazałam mu język po czym zaczęłam wypluwać sierść ze swoich ust.
-Oboje jesteście nienormalni!
-Japa Koichi, bo zaraz zabiorę się za ciebie!
Założyłam ręce na piersi i zrobiłam naburmuszoną minę, co i raz zerkając za siebie. Starszy Okumura zrobił dokładnie to samo, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, oboje gwałtownie odwracaliśmy głowy.
-Są identyczni..
-Ta..
-WCALE ŻE NIE!
-WCALE ŻE NIE!
Spojrzałam na Rin’a, a zaraz potem oboje przeszywaliśmy naszych braci morderczymi spojrzeniami.
-A właśnie co z tym wypadem?
-Kita czujesz się na siłach?
-No pewnie!
-Czyli możemy iść?
-Jasne! Uwielbiam plaże!
Ubrałam się w ubranie, które przyniósł mi Koichi i schowałam ogon. Bracia Okumura wyszli jakiś czas temu, nie wiem do końca gdzie poszli ponieważ przestałam ich słuchać.. Koichi siedział na krześle obok drzwi i bacznie mi się przyglądał.
-Gotowa?
-Mhym!
-To chodź, musimy ich dogonić.
-Jasne. A tak w ogóle możesz mi powiedzieć jak się tu znalazłam?
-Rin cię przyniósł.
Koichi rzucił mi te słowa, po czym wyszedł z pomieszczenia.. Świetnie.. Jeszcze nie podziękowałam temu wariatowi za poprzedni ratunek, a już na koncie ma kolejne zasługi..
-To takie irytujące..
Dogoniłam Koichi’ego i razem zeszliśmy na dół. Schodząc po opustoszałej szkole, czułam się dziwnie.. Patrzyła na brata, po czym znowu wbijałam wzrok przed siebie.
- Coś nie tak?
-Nie..
-Widzę że coś cię trapi, ale skoro nie chcesz to nie mów.
Resztę drogi przeszliśmy w ciszy, nie wiem co miał na myśli mówiąc „..coś cię trapi..”. Co mogło mnie trapić, chyba tylko to że idę w miejsce gdzie będę czuła się zagrożona ..
Wysiedliśmy z autobusu, Rin i Shima wiwatowali, a brewka stała jak zwykle znudzona i podirytowana. Cieszyłam się na ten wypad, moje rany goją się znacznie szybciej niż przeciętnych ludzi, więc nie czułam już bólu, jednak Yukio uparł się że muszę jeszcze poczekać na zdjęcie opatrunku z ręki.
-Lato! Morze!
-Stroje kąpielowe!
-Tak!
-Dziewczyny! Chodźmy popływać Okumura-kun! Izumo-chan, przebierz się, wskakuj w bikini! Kita-chan! Powinnaś się szybko przebrać! Uwielbiam morze!
Cała sytuacja mimo mojego rozczarowania i początkowej niechęci, bardzo mnie cieszyła. Roześmiałam się na cały głos i pobiegłam za Shimą, którego oczywiście wyprzedziłam.. niestety okazało się to błędem, ponieważ ten zboczeniec patrzył mi się na tyłek.
Przyjemny wypoczynek okazał się być kompletną klęską.. Ta dwójka podstępnych gadów wrobiła mnie w pracę wakacyjną.. Okumura od razu zabrał się za smażenie kałamarnic, Shima usiadł na piachu i zaczął narzekać, a ja głęboko westchnęłam.. Skoro jesteśmy na plaży to powinnam skorzystać, powinnam się przebrać i upajać się „odpoczynkiem”. Rozejrzałam się dookoła ale nigdzie nie mogłam dostrzec brewki, pewnie zwiała podstępna zołza.. Poszłam do toalety, zostawiając chłopaków samych.
-A ty gdzie się wybierasz?!
-Odczep się głupi kocie..
-Znowu gdzieś znikniesz! Znowu Rin będzie musiał cię szukać!
-Powiedziałam ci chyba spadaj..
Minęłam irytującego Kuro i poszłam przed siebie.
-Głupi kot co on sobie w ogóle wyobraża?! Niech zajmie się łapaniem szczurów..
Szłam, a w mojej głowie rozbrzmiewały słowa Kuro „Znowu Rin będzie musiał cię szukać!”..
-Blah blach blach, znowu Rin, będzie cię szukał…
Powtarzałam w myśli, nieudolnie naśladując kociego demona..
-A ty gdzie się wybierasz? Mamy pomagać przy stoisku.
Podniosłam znudzone spojrzenie i moim oczom ukazała się niezadowolona gęba brewki.
-Ja nie znikam, to ty gdzieś wyparowałaś.
-Poszłam się przebrać.
-Ja idę zrobić to samo, więc cześć.
Machnęłam do dziewczyny teatralnie i weszłam do damskiej toalety. Zdjęłam z siebie koszulkę pod którą miałam już stanik od kostiumu i założyłam majtki do kompletu. Zebrałam swoje rzeczy i wrzuciłam je do torby. Wychodząc z toalety usłyszałam Shimę, który chwalił wygląd Izumo.
-Ślicznie wyglądasz w tym bikini.
-Co ty gadasz? Już pomagałam na stoisku A może twierdzisz, że rola sprzedawczyni bardziej do mnie pasuje?
-Racja. Już się dzisiaj napływałem więc teraz ty możesz się rozerwać.
-Oczywiście że tak zrobię! Umówiliśmy się na zmiany, nie?
Oparłam się o drewniany słup podtrzymujący konstrukcje jakiejś chatki i patrzyłam na rozwój sytuacji. Brewka jak zwykle spławiła Shime, który jak zwykle próbował do niej zarywać.. Westchnęłam ciężko i pokręciłam głową.
-Powiało chłodem.
-Jak zawsze.. Nawet ten upał jej nie roztopi. A co z tobą Kita-chan? Nie idziesz po-po-po…
Patrzyłam na Shime, który wbił we mnie swoje wygłodniałe spojrzenie. Na dźwięk jąkania się przyjaciela, Okumura odwrócił się w naszą stronę, po czym zaczął mierzyć mnie wzrokiem.
-..po-popływać? Wyglądasz! Dobry Boże..
Patrzyłam na Shime, który złapał się za głowę.. Wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć..
-Może powinieneś wejść do wody? Możesz iść za mnie jeśli chcesz..
-Chodź Kita-chan! Pójdziemy razem!
Shima złapał mnie za rękę i ciągnął w kierunku wody. Poczułam nagłe przerażenie, musiałam się jakoś bronić, nie mogłam wejść do wody.. Zaparłam się nogami i zatrzymałąm się.
-Ręka wciąż mnie boli, lepiej żebym nie wchodziła do wody..
-Nic się nie stanie no chodź.
Poczułam się zagrożona i wtedy wybuchłam.
-Nie wejdę do wody rozumiesz?! Boli mnie ręka!
Patrzyłam na zbitego z tropu Shime, który bacznie mi się przyglądał. Czułam na sobie wzrok Okumury i kilku innych ludzi. Zapanowałam nad oddechem, kiedy chciałam już wyjaśnić Shimie swoje zachowanie, przerwał mi ten dziwny koleś od wf’u..
-Dziękuje za waszą ciężką prace! Jak idzie? Cieszę się że mam tak miłych uczniów jak wy.
Wyglądał przerażająco.. Wszystko wróciło do normy, kiedy Shima za bardzo się podnieci robi głupie rzeczy.. Przeprosił mnie, a ja przeprosiłam jego za to że krzyknęłam.. Dzięki Bogu że nie powiedziałam o tym że nie umiem pływać.. Zaraz wszyscy wzięli by mnie za mięczaka i nie traktowaliby mnie poważnie. Patrzyłam jak Okumura i Shima, gadają o jakiś dziwnych i nudziłam się niemiłosiernie. Razem z Kuro leżeliśmy w cieniu, wykopałam sobie dołek i wskoczyłam lokując się tak by było mi wygodnie. Czułam jak chłód piasku przeszywa moje ciało, nienawidziłam gorąca, wiedziałam że nie powinnam się zgodzić na ten głupi wypad..
-Hej Izumo-chan coś się stało!
-Huh?
-Chodź Kita-chan!
-Coś jej się stało? I tylko dlatego każesz wychodzić mi z dołka?!
-Idziesz?!
-A mam jakiś wybór…
-Co?!
-Idę!
Niechętnie ale pobiegłam za tą postrzeloną dwójką. Kiedy dotarliśmy na miejsce, brewka stała z czerwonym czołem i ogólnie wydawała mi się jakaś czerwona.. Obok niej stał jakiś mały chłopiec, który podobnie jak Izumo miał czerwone czoła i brodę.. To jakaś plażowa moda?
-Hej, nic ci nie jest? Miałaś farta. A gdzie twój bohaterski wybawca?
-To ja!
Chłopiec odezwał się i z poirytowaniem patrzył na chłopaków. Postanowiłam że nie będę się wtrącać, nie przepadałam za brewką, więc nie miałam najmniejszej ochoty jej pomagać.
-Jesteś taki mały że cię nie zauważyłem.
-Zamknij się! Tata zawsze mówił że mężczyzna może być niski, jeśli tam jest wielki!
-Nie mów tak..
-Co? Co jest złego w wielkim sercu?
Na dźwięk słów brewki i po jej minie można było się domyślić, jakie dziewczyna miała skojarzenie. Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, aż do momentu w którym usłyszałam uciekających ludzi. Wytarłam sobie łzy z twarzy i odwróciłam się w stronę krzyków.
-Co to za zamieszanie?
Knypek pobiegł zostawiając nas w tyle. Czułam obecność czegoś dziwnego.. Ruszyłam za nim, a zaraz za mną ruszyła pozostała trójka. Wbiegłam na latarnie morską i przyglądałam się wielkiej czarnej plamie na środku morza.
-Co się dzieje?
-Demon. Kiedy morze zabarwia się na czerń, pojawia się demon wielkości góry i niszczy wioskę.
-Co?
To znana historia. Boże pomóż nam.
Usłyszawszy rozmowę moich towarzyszy i tego dziadka, zeskoczyłam na dół lądując obok Rin’a. Nasza czwórka wymieniła porozumiewawcze spojrzenia, po czym ruszyliśmy za starcem. Kilak minut później zatrzymaliśmy się przed małą świątynią, której historie opowiadał nam ten dziadek.
-Potworna kałamarnica?
-Czarna plama na morzu to najprawdopodobniej jej atrament.
-Ale to tylko legenda.
Ogromna kałamarnica demon.. Gdzieś o niej już słyszałam. Starzec zaczął swoją opowieść, każde z nas wsłuchało się w nią jak najdokładniej. Chciałam wiedzieć więcej, prawdę mówiąc jeszcze nigdy nic mnie tak nie zainteresowało.. Po wysłuchaniu tego co miał do powiedzenia starzec, wyruszyliśmy w kierunku schroniska.
-Nawet tutaj nie mamy szczęścia do demonów.
-Nie sądzisz że pokonanie go na pierwszej misji byłoby niezłe?
-Wiesz co/ Chciałabym zobaczyć jak ta wielka kałamarnica cię pożera.. Myślisz że by się nim zadławiła Shima?
-Eekhe.. No więc.
-Hej! Nie przeciągaj go na swoją stronę. Moja strona jest lepsza!
-A moja ma cycki.
Po tym argumencie Rin zamknął jadaczkę, do czasu aż na coś nadepnął.
-Co?
-To boli.. Uważaj trochę!
-To tylko ty.
-Gdzie byłeś? Martwiliśmy się o ciebie..
-Nigdzie.
-Nigdzie? Szczerze mówiąc naprawdę masz twardą głowę.
-Weź jaj!
-Wciąż cię boli?
-Oczywiście!
-Przepraszam.
Patrzyłam jak chłopiec z „twardziela” zamienia się w zwykłego małego chłopca. Izumo też wyglądała jakoś inaczej niż zwykle, może źle ją oceniłam?
-Widziałeś że idziemy prawda? Stanie z boku tak ci przeszadza?
-Nie chciałem. Tata powtarza że mężczyzna zawsze powinien iść prosto.
-Tak się tylko mówi. Nie gubiłbyś się gdybyś cały czas chodził prosto?
-Nie, nie ma mowy.
Przez jakiś czas patrzyłam na Rin’a jak na idiotę, Shima zaczął mu dorównywać.. Jak Koichi i Yukio mogli nas do siebie porównać, przecież to absurd..
-Wiecie gdzie jest sklep zoologiczny?
-Huh?
-Sklep zoologiczny. Tu jest zaznaczony.
Chłopak wyjął z kieszeni jakiś papier po czym podniósł go tak żebyśmy widzieli co na nim jest.
-Zgubiłem się!
Nie zaważając na nic cała nasza trójka, bez brewki rzecz jasna, która cały czas zarzekała, pokazaliśmy drogę do sklepu zoologicznego. Wychodząc z klimatyzowanego sklepu, znowu łupnęła mnie fala ciepła. Mimo że słońce już zaszło, powietrze wciąż było ciepłe.
-Dlaczego musimy pokazywać drogę miejscowemu?
-Zawsze robisz tu zakupy?
-Tak, ale mój pies nie mógł znieść tego upału.
-Najwyraźniej wie co robi..
-Twój pies?
Człapałam się za nimi jak zbity pies.. Byłam zmęczona i chciałam jak najszybciej wskoczyć do wanny zimnej wody. Nic nie mówiąc przysłuchiwałam się rozmowie, pozostałej czwórki.
-Nie mów że pies cię prowadzi.
-Przeszkadza ci to?
-Naprawdę nie masz orientacji w terenie.
-Nie chce się chwalić ale mój tata jest jeszcze gorszy! On już całkiem nie ma wyczucia kierunku.
-To ma być chwalenie się? Zawsze mówisz o ojcu.
-Był świetnym tatą.
Na dźwięk słowa był moje serce stanęło. Spojrzałam na chłopca który wyglądał tak niewinnie, pod grubym pancerzem pewności siebie i odwagi, kryło się wrażliwe potrzebujące wsparcia dziecko..
-Był?
-Wypłynął w morze pół roku temu i jeszcze nie wrócił. Wciąż go goni.
-Go? Masz na myśli…
-Hej mówisz o…
-Demonie morza! Złapał mojego tatę. Dlatego zamierzam go pokonać!
-Pomogę ci.
-Huh?
Oczy zebranych powędrowały na mnie. Chłopiec przyglądał mi się uważnie po czym zrobił kapryśną minę, mówiącą nie potrzebuje pomocy. Wypowiadając swoje ostatnie słowa, skierowałam się w stronę miejsca w którym mieliśmy zamieszkać na czas wyjazdu.
-Dziękuje za wasz trud.
-Surowa kałamarnica, ramen z kałamarnicy, zupa z kałamarnicy..
-Kiszona kałamarnica i makaron z atramentem kałamarnicy? Sama kałamarnica!
-No już jedźcie.
-Ale nie ma nic poza kałamarnicą.
Siedziałam przy stole i myślałam o chłopcu i o tym w jaki sposób mogę mu pomóc. Może i kierowały mną emocje w chwili kiedy wypowiadałam te słowa, ale czuje że muszę mu pomóc. Obawiam się tylko tego że nie będę mogła w pełni siebie kontrolować. Przecież jeżeli pomoc w moim wykonaniu, ma znaczyć wypłynę na morze i przypłynę na brzeg z twoim ojcem, to jestem skończona. Ja i woda? Czasem boje się zanurzyć w wannie, a teraz mam wypłynąć na otwarte morze..
-Kita-chan? Halo Kita-chan?
-Huh?
-Coś ci jest kruszynko?
-N-Nie..
-Nic nie zjadłaś wyglądasz jakoś nieciekawie..
-Przepraszam na chwilę.
Wstałam od stołu i poszłam do łazienki. Stanęłam prze lustrem i przemyłam twarz dłońmi.. Ponownie napełniając dłonie wodą, przed głowę przelatywały mi niektóre wspomniana.
~
-Już nigdy więcej nikt mnie nie skrzywdzi.. Nie chce żeby ten typ znowu mnie dotykał, nie chce znowu przez to przechodzić. Boże jeżeli mnie słyszysz, spraw bym trafiła do nieba.. Nie każ mi zostawać tu z tym facetem.. Proszę zabierz mnie stąd!
~
Nawet teraz mogłam poczuć chłód tego strumienia, tamtego dnia pierwszy i ostatni raz chciałam popełnić samobójstwo. Rzucenie się w otchłań rozszalałej rzeki, było najgłupszą rzeczą jaką byłam w stanie zrobić. Jednak mnie uratowali.. Od zawsze bałam się wody, nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło że miałabym wejść do morza, a co dopiero po nim dryfować.. Wytarłam twarz ręcznikiem i wróciłam do stołu. Po kolacji ten świr wytłumaczył nam czym jest ten pieprzony stwór..
-A jeśli to kraken, to jak go pokonać?
-Zgubne wersy morskich demonów znajdują się w 18 wersie pierwszego rozdziału Listu do Efezjan. Ale mamy tu ograniczone środki, poza tym nie jest to coś z czym poradzą sobie dzieci.
Zgubne wersy.. też mi coś, wystarczy skopać kałamarnicy dupę i po kłopocie. Wzięłam głęboki oddech i wreszcie poczułam się pewnie, jeżeli zginę trudno. Muszę tylko przyprowadzić z powrotem ojca tego chłopca i skopać dupę tej ogromnej kałamarnicy. Spojrzałam przed siebie przy stole nikogo nie było. Shima leżał na podłodze, a Rin na nim, brewka za to stała na pół zgięta, wszystkim wystawały głowy za drzwi.
-Huh? Co się tam dzieje?
Położyłam się na Rin’e i spojrzałam na tego starego dziwaka.
-Znowu mówił „koteczu”, co nie?
-Ty Okumura-kun?
-Huh?
-Jutro możemy pójść popływać!
-Tak!
-Szybko!
-Zapomniałem powiedzieć, że jutro macie zając się Youhei’em żeby nie popłynął za demonem.
Patrzyłam jak Rin i Shima z pełnych entuzjazmu zamienili się w zawiedzionych nastolatków. Wstałam na nogi i żegnając się ze wszystkimi poszłam do wanny. Wanna była ogromna, zapełniłam ją po brzegi zimną wodą po czym rozłożyłam się w niej i delektowałam upragnionym chłodem. Po kąpieli od razu poszłam spać.
-Kita wstawaj! Halo Kita, obudź się!
-Nie zabierzesz mi truskawki..
Usłyszałam jęk i zerwałam się do siadu. Opierając się na łokciach spojrzałam na leżącego Rin’a, który trzymał się za nos.
-Co się stało?
-Przyłożyłaś mu.. Zawsze masz taki niespokojny sen?
-Huh?
-Wstawaj coś się dzieje na morzu..
-Jasne!
-Żebyś wiedziała że ci oddam!
Szybko wciągnęłam na siebie krótkie spodenki i jakąś biała bluzkę na ramiączka.. Założyłam swoje długie buty i chwytając obojga chłopaków za nadgarstki wybiegliśmy z budynku. Będąc na miejscu zauważyliśmy ogromną czarną plamę.
-Znowu..
-Dzieciak musiał to zobaczyć. Nie przeszkadza mi to dopóki nie zrobi niczego głupiego.
-Pójdę go poszukać.
-Izumo-chan!
-Co? W końcu raz mnie uratował. Po za tym, nienawidzę ludzi którzy nie wiedza kiedy przestać.
-A tej co odbiło?
Shima i Rin spojrzeli na mnie zaskoczeni, oboje pokręcili głową. Skoro Izumo jest wstanie mu pomóc, może powinnam przyłączyć się do ratowania go. Bez dwóch zdań zrobi coś głupiego, wszyscy robimy głupie rzeczy, keidy chodzi o kogoś nam bliskiego. Zacisnęłam pięści i ruszyłam za nią.
-H-Hej! A ty gdzie?
Nie odpowiadając na pytanie Shimy, rzuciłam się do schodów. Przebiegłam za ledie kilkanaście metrów, a już natknęłam się na brewkę. Siedziała i patrzyła na chłopca, którego wzrok wbity był w morze.. Po krótkim namyśle zdałam sobie sprawę że to nic nie da... Niepostrzeżenie przemknęłam obok niej. Musiałam szybko coś wymyślić, czułam że ten demon nie będzie czekał, a siedzenie na dupie i patrzenie na niego nic tu nie da. Od samego rana ogarniało mnie dziwne uczucie niepokoju, nie wiedziałam co to jest, dopóki nie spojrzałam na to wszystko z perspektywy demona.. Stałam na małej skarpie i przyglądałam się morzu, z którego wyłoniła się wielka kałamarnica.
-Wiedziałam..
Biegłam prosto na nią, kiedy nagle na mojej drodze stanęli Shima i Rin. Ni stąd ni zowąd kałamarnica wycelowała w ich stronę jedną ze swoich macek.
-Niech to szlag! Dlaczego Shima musi tu być! Już dwano byłoby po sprawie.
Nie zważając na niebezpieczeństwo skoczyłam w chmurę kurzu. Już miałam skakać na mackę, gdy nagle pojawił się ogromny Kuro. Kot rzucił się na kałamarnice i podjął z nią walkę, czułam że to się źle dla niego skończy..
-KURO NIE!
Nagle kot runął na ziemie wracając do swoich normalnych wymiarów. Rin od razu się nim zajął, teraz przyszedł czas na mnie. Wyjęłam z butów jedną połowę kagamihari, po czym wskoczyłam na jedną z wijących się macek.
-Kita-chan?!
Będąc już na jednej z nich, nie czekając na kontratak kałamarnicy, przeskoczyłam na jej grzbiet. Wykonałam kilka cięć, ale to było za mało, nie byłam w stanie niczego zrobić z jedną częścią kagamihari.. Odbiłam się od niej i twardo wylądowałam na ziemi, to co zrobiłam było wystarczające żeby opóźnić reakcje kałamarnicy. W chwili kiedy moje stopy dotknęły ziemi, w demona zostały wystrzelone ostre harpuny. Przyglądałam się całej sytuacji ale byłam bezsilna.. Naglę jedna z macek uderzyła w chłopaka, który leciał prosto na złamanie karku.
-Cholera!
Wzięłam porządny rozbieg i wybijając się nogami od krawędzi, skoczyłam w stroę spadającego chłopca. Chwyciłam go za koszulkę i rzuciłam go w stronę łodzi, na której siedział Rin. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, przed oczami przemknęło mi wspomnienie tamtego dnia.. Moje ciało uderzyło o wodę, czułam jak bezwładnie opadałam na dno, otworzyłam oczy i wyciągając rękę ku górze, wypuściłam z płuc ostatni powietrze. Poczułam jak coś chwyta mnie za nadgarstek, ostatnią rzeczą jaką zauważyłam były niebieskie oczy.
-No już wracaj! Słyszysz?! Wracaj!
Kaszlnęłam a z moich ust wyleciał strumień wody. Nie mogłam przestać kaszleć, kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam przemokniętego do suchej nitki Rin’a.
-Co..
-Nie mówiłaś że nie umiesz pływać..
-Zrobię wszystko tylko nie mów nikomu.
-Okumura-kuun! Kita-chaan! Żyjecie?!
-Taa!
Spojrzałam na Okumurę, który wstał i podał mi rękę. Złapałam go, po czym wstałam na nogi, czułam że jestem wyczerpana.. Poszliśmy na górę i przyglądaliśmy się wszystkiemu z oddali..
-Dobrze się spisaliście
-Wąsa.. Profesorze Tsubaki, gdzie pan był?
-Szukałem odpowiedniego sprzętu, gdyby okazało się że to kraken, ale zdałem sobie sprawę że nie było żadnego niebezpieczeństwa.
-Po tym jak zgubiłem drogę do domu, pół roku żyłem na bezludnej wyspie i dryfowałem na tratwie. Razem z nim szukałem Japonii. Jego wyczucie kierunku jest gorsze od mojego.
-Tato, on nie jest wrogiem?
-Yohei, musisz mieć otwarte serce! Zrozumiałem to kiedy z nim walczyłem. Jego serce jest równie delikatne jak ciało. Zmienił się na lepsze.
-Ale jeśli mężczyzna raz decyduje się pokonać…
-Wystarczy! Yohei, niech twoje serce pozostanie czyte jak surowa kałamarnica!
-Co to ma być?
Skoro kałamarnica okazała się być dobra, to niepokój który czułam, nie był mój tylko jego.. Obawiał się że coś pójdzie nie tak, albo znowu pomyli drogę.. Nic nie trzyma się kupy, jak to możliwe że ja..
-Zmiana celu wymaga odwagi. Tacy są mężczyźni.
-Naprawdę? Tato sporo się nauczyłem!
-Żartujecie?
Nie mogłam wyjść z podziwu, to wszystko było jakąś wielką kpiną.. Wszystko skończyło się jak w jakieś marnej telenoweli..
-Chodź Yohei!
-Tato!
-Cóż za wspaniałe zakończenie.
-Naprawdę?
Patrzyłam na ojca i syna, których los znowu zjednał, może i było to zakończenie jakiejś marnej telenoweli.. Ale sama chciałabym żebym i ja przeżyła kiedyś takie zakończenie..
-Nie Rin.. To wspaniały początek..
-Demony mogą się zmieniać. Chciałem was tego nauczyć. Warto było was tutaj sprowadzić.
-Jasne, jasne..
-Beznadzieja!
Mimo że pobyt nie wypadł jak sobie go wcześniej wyobrażałam, nie żałuje że zgodziłam się tu przyjechać. Owszem było w miarę fajnie, co nie zmienia faktu że kiedy wrócie wybije Koichi’emu wszystkie zęby..
______________________________________________________
No dobra wyszło jak wyszło, przepraszam ale jestem już zmęczona, a jakby tego było mało ten rozdziała kasował mi się z 15 razy.. -.- Wybaczcie mi za błędy ortograficzne, za stylistykę i inne tego typu rzeczy. A najbardziej przepraszam za treść, chciałam napisać ten rozdział przed wyjazdem, tak więc jest. Kiepski ale jest.. No to Do zoba za 2 tygodnie <3
さよなら!<3
WRESZCIE DODAŁAM! JEZU ILE SIĘ NAMĘCZYŁAM, DAWAŁO TYLKO POŁOWE LUDZIE.. CO ZA POPIEPRZONE PROGRAMY... -.- ALE WAŻNE ŻE JEST PRZEPRASZAM ZA ZWŁOKĘ MIŁEGO CZYTANIA! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz