poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział IX

Wychodząc z gabinetu dyrektora wydawało mi się, że był dziś jakiś dziwny. Składanie temu typowi raportu to bezsens, nieraz słucha uważnie, a innym razem wszystko już wie.. dziwny facet. Yukio i ja skierowaliśmy się w stronę schodów, po tym jak jego brat odłączył się od nas żaden z nas się nie odzywał.
-Koichi-kun?
-Huh?
Spojrzałem w stronę zamyślonego Yukio, wygląda na to że coś go dręczy..
-Masz trochę czasu?
-Wydaje mi się że tak, chyba Kita nie zrobi nic złego, jest za gorąco..
-Bo widzisz, nie chcę być wścibski ale chciałbym żebyś dokończył mi opowiadać, to co zacząłeś ostatnio..
-Racja, ostatnio przerwałem.. na czym skończyłem?
-Rok po śmierci Makudy-san..
-Ach.. tak.

~
Obudziłem się rano, serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi..
-Kita-chan? Kita-chan!? Kita!!
-Huuh? dlaczego tak krzyczysz?
-Kita? Dlaczego śpisz na podłodze?
-Heeeę?
Spojrzałem na siostrę która zaspanym wzrokiem badał otoczenie. Jej wzrok zawisł na łóżku, na którym kładła się zeszłej nocy.
-Spadłam..
-Masz taki mocny sen?
-Nie no obudziłam się, ale nie chciało mi się wstać..
-Khe.. Kita-chan..
Spojrzałem na nią z politowaniem i zanim się obejrzałem dziewczyna znowu spała.. Cóż za dziwna osóbka. Wstałem z łóżka i dokładnie je pościeliłem, następnie podszedłem do łóżka Kity, złapałem siostrę pod nogi i głowę, po czym położyłem ją do łóżka.
-Ta dziewczyna naprawdę ma mocny sen..
Już miałem ją przykryć, ale zamiast tego z impetem runąłem na podłogę.. Złapałem się za nos i ze łzami w oczach spojrzałem na siostrę.
-Ki-..ta-chan..
Chciałem krzyknąć i walnąć ją z całej siły w nos, ale nie mogłem.. Jej słodka śpiąca twarz nie pozwoliła mi jej skrzywdzić, jak rodzice mogli ją tak zostawić.. Demon którym jest, to wszystko co na nią spadło.. Właśnie dlatego nie wolno łamać Boskich zasad.. Bezbronna, opuszczona i skrzywdzona przez życie dziewczynka, niczemu nie winna, cierpi za kaprys nieposłusznych istot.. Miałem szczęście, jak teraz o tym myślę żałuje że to ona nie odziedziczyła anielskiego genu.. Kiedy ja żyłem błogo jako anioł u boku ojca, ona przeżywała piekło będąc na ziemi.
-Koichi nadszedł czas, żebyś przejął odpowiedzialność na swoje barki. Wiesz o czym mówię prawda synu?
-Tak.
-Jesteś już w takim wieku, w którym rozumiesz sprawy ziemskiego świata. Oglądałeś zmagania ludzi i wiesz że nie wolno ufać każdemu, oglądałeś poczynania demonów, którym udało się uciec z Gehenny, a co najważniejsze obserwowałeś siostrę.. Wiesz że jest demonem i wiesz że nie możesz dopuścić do tego, żeby szatan ją zabrał i zrobił z niej swojej zabawki od czarnej roboty.
-Rozumiem, nie dopuszczę do tego żeby Kita podzieliła los matki.
-Cieszę się Koichi, że jesteś moim synem. Strzeż ją i nie pozwól jej skrzywdzić.. Opiekuj się nią tak, jakbym to ja się nią opiekował.
-Ojcze..
-Idź Koichi, uratuj ją.
-Tak, żegnaj tato..
-Do zobaczenia synu.
-Obiecuję ojcze że obronie ją lepiej niż ty byś to zrobił..
Podniosłem wzrok żeby zobaczyć jej śpiącą twarz.
-Kita? Kita!
Wskoczyłem na łóżko na którym jeszcze chwile temu leżała. Rozglądałem się po całym pokoju, gdzie ona znowu zniknęła? Okno było otwarte, ale wątpię żeby w takim stanie nim wyszłam.. Usłyszałem ciche chrapnięcie i spojrzałem w dół i moim oczom ukazała się ta mała niedobrota.. Uśmiechnąłem się do siebie i z politowaniem spojrzałem na jej bladą twarzyczkę.
-Naprawdę masz niespokojny sen Kita..
Po zjedzeniu śniadania oboje wyruszyliśmy w drogę. Biorąc pod uwagę fakt, że Kita uwolniła swoje demoniczne moce, nie możemy zostać w jednym miejscu zbyt długo. Mimo ciągłych przeprowadzek i mieniania otoczenia, jej twarz wciąż była roześmiana, a ona sama buchała optymizmem. Jej upór i determinacja skłaniała ją do trenowania w dzień i w nocy, każdą wolną chwile poświęcała na trening. Często chciała żebym był jej przeciwnikiem, nie miała ze mną najmniejszych szans dlatego zawsze dawałem jej fory. Zadowolenie na jej twarzy było zapłatą za życie na ziemi, to miejsce jest prymitywne wszystko co mnie otacza było zwykłe i zdawało się być szare.
-Zatrzymamy się tutaj.
-Hęę?! Przecież to strasznie droga okolica..
-To źle?
-Nie mamy pieniędzy żeby się tu zatrzymać..
-Czy powiedziałem że będziemy spać w którymś z apartamentów?
-Huh? To gdzie chcesz spać?
-Zobaczysz.
Weszliśmy tylnym wejściem, łączącym syp z kuchnią.. Przy drzwiach do kuchni stał wysoki mężczyzna z kozią bródką. Kazałem Kicie wyjść zaczekać, a sam zająłem się negocjacjami.
-Więc chcesz w zamian za pomoc przy sprzątaniu pokój z łóżkiem..
-Tak.
-Ile masz lat?
-Trzynaście.
-A twoja towarzyszka?
-Siostra, ma dziesięć lat.
-Rozumiem, myślisz że jesteś w stanie pomóc przy zmywaku? Dosięgniesz w ogóle do zlewu?
-Jak pan już zauważył nie należę do niskich ludzi, po za tym mam doświadczenie.
-Rozumiem, w takim razie może spróbujesz, jeżeli uda ci się mnie przekonać dorzucę wam posiłki.
-W porządku, udowodnię panu.
Spojrzałem za siebie i dałem Kicie znak żeby usiadła i chwilę poczekała. Sądząc po jej wyrazie twarzy nie była zadowolona, wydęła usta mrużąc przy tym oczy, założyła ręce na piersi i opierając się o ścianę zjechała na podłogę. Uśmiechnąłem się do niej ciepło i wszedłem za Fukao-samą, do kuchni gdzie czekał mnie test. Musiałem w jak najkrótszym czasie zmyć cały zlew naczyń, pozmiatać podłogę i poustawiać naczynia tam gdzie ich miejsce. Udało mi się, jednak nie wystarczyło.. Fukao-sama był pod wrażeniem i chciał zatrudnić mnie na stałe, jednak nie mogłem przyjąć oferty. Spojrzałem w kierunku drzwi i pytając szefa kuchni gdzie jest pokój w którym mam zamieszkać wraz z Kitą, wskazał mi drogę, od razu jak wyszliśmy z kuchni.
-Kita-chan chodź.
Nic nie usłyszałem, idąc przed siebie nie spojrzałem nawet czy siostra za mną idzie.
-Eem...
-Słucham..
-Twoja siostra zniknęła.
-Co?!
Odwróciłem się i nerwowo oglądałem pomieszczenie, po Kicie nie było śladu. Przebiegłem przez korytarz, zaglądając w każde pomieszczenie. Nic nie mówiąc wybiegłem z budynku, zostawiając pana Fukao samego. Na mojej twarzy pojawiły się zimne krople, które coraz bardziej mnie moczyły. Spojrzałem w niebo, z ciemnych chmur które zebrały się nad całą okolicą, zaczął padać deszcz.
-Gdzie ta głupia mała..
Gwałtownie się zatrzymałem, trudno było coś dostrzec przez szybko spadające kropli. Drobna mżawka przerodziła się w potworną ulewę. Patrząc przed siebie widziałem jednak Kite, która trzymając patyk w ręku, wymachiwała nim jak mieczem. Nie szło jej to za dobrze, co i raz kij wypadał jej z rąk. Jej drobna, anemiczna postura w ogóle nie pasowała do trzymanego w jej rękach kija. Nie przypominała ona wojownika, a tym bardziej demona.. Przypominała małą, drobną, niewinną i słabą dziewczynkę. Przez myśl przeszło mnie wspomnienie nocy, tej nocy w której Kita przerodziła się w bestie. Śmierć jej przyjaciółki musiała być dla niej piekłem, sama jej strata wyryła się zapewne na jej sercu. Nie chce by stała się potworem, ale nie chce też by jej serce pochłonęła nienawiść.. Wziąłem głęboki oddech i z uśmiechem na ustach, zacząłem wspinać się na pagórek, na którym Kita odstawiała cyrki z kijem. W połowie drogi, zatrzymałem się i zdałem sobie sprawę, że ona wcale nie potrzebuje mojej pomocy. Z każdą kolejną próbą szło jej coraz lepiej, kij gładko przecinał powietrze, prawie nie wypadając jej z ręki. Usiadłem pod jednym z drzew, żeby deszcze nie zmoczył mnie bardziej i przyglądałem się siostrze. Jakieś dwie godziny później Kita odrzuciła kij i wzdychając upadła na kolana. Deszcz nie przestawał lać, wstając z mokrej ziemi poszedłem do Kity. Stając za nią, położyłem jej rękę na głowie i lekko się uśmiechnąłem.
-Kita-chan?
-Huh?
-Dlaczego odchodzisz nic mi nie mówiąc?!
-No bo widzisz... Phehe-he..
Wracając do lokum, w którym mieliśmy na razie zamieszkać, zauważyłem że ręce kity są pościerane, a na dłoniach widnieją odciski i pęcherze. Musiała ćwiczyć już wcześniej, biorąc pod uwagę odciski, które wyglądały na dość świeże i pęcherze, które są lekko przesuszone mogłem wywnioskować że Kita ćwiczy regularnie od dłuższego czasu. Ile w tej małej istocie jest determinacji..
Z dnia na dzień przenosiliśmy się z miejsca na miejsce, z miasta do miasta.. Byliśmy w dość niewygodnym położeniu, niemoc która mnie ogarniała i coraz większa złość, sprawiały że zacząłem atakować Kite. Nie wiedziałem czy mogę jej ufać, co i raz gdzieś znikała, po za tym to przez nią jestem teraz na ziemi. Dlaczego ojcu tak na niej zależy, jest uporczywa, nieznośna i niezależna. W ogóle mnie nie słucha, mało tego robi co jej się podoba, pozwala się bić broniąc jakieś bezpańskie kundle i rani się ratując inne nic nie warte zwierzęta.. Może to i szlachetne i dobre, ale nie może pozwolić na to by nienawiść zawładnęła jej umysłem.. Do głowy przychodziły mi myśli, których nigdy nie powinienem mieć.. Chciałem żeby wreszcie się nam nie udało, żeby jakiś demon zabrał Kite do gehenny, wtedy ja mógłbym wrócić do ojca.. Szybko jednak odpychałem te myśli od siebie, w końcu obiecałem ojcu że zrobię wszystko co w mojej mocy by ją obronić. Dojeżdżaliśmy właśnie do małego miasteczka które otoczone było wielkim lasem. Ekscytacja którą emanowała Kita, była bardzo irytująca, nie wiedziałem z czego ona się tak cieszy.. Wychodząc, a raczej wymykając się z wagonu bagażowego, poszliśmy w kierunku domu wskazanego nam przez pasterza, u którego mieszkaliśmy poprzednio.
~
-Kiedy już tam dojedziecie pójdźcie do mojej siostry, zadzwoniłem do niej, powiedziała że z chęcią was ugości.
-Dziękujemy, jestem panu wdzięczny.
-Nie nie, chłopcze.. To ja jestem wdzięczny tobie, twoje przybycie było dla mnie wielkim darem.
-Nie ma za co. Bardzo przepraszam za siostrę nie chciała doprowadzić do pożaru, jestem pewny że nie chciała także doprowadzić do rozpadu stodoły, dziury w dachu i.. wielu.. innych rzeczy.
-Hehe! Nic nie szkodzi, w końcu pomogłeś mi i naprawiłeś wszystkie te rzeczy! Teraz są w znacznie lepszym stanie! Tylko uważaj z tym małym diabłem u mojej siostry, ona nie jest taka pobłażliwa jak ja.
-Zapewniam że Kita nic tam nie narobi, ja tego dopilnuje..
-Jestem pewny że ci się uda! Jesteś wspaniałym młodym człowiekiem!
-Dziękuje za miłe słowa i za gościnę..
-Nie ma za co chłopcze. Powodzenia!
~
-Witajcie! Ty musisz być Koichi, a twoja mała towarzyszka to pewnie Kita.
-Dzień dobry, tak to moja młodsza siostra.
-Wiem, wiem.. Wchodźcie, rozgośćcie się.
Trzymając siostrę za nadgarstek wciągnąłem ją do środka. Nie mogę pozwolić by zrobiła coś głupiego.. W salonie do którego wprowadziła nas pani Yoku, stała dziewczynka trochę wyższa od Kity.
-Poznajcie, to moja córka Tai, Tai to Koichi-kun i Kita-chan.
-Miło mi was poznać.
Dziewczynka skłoniła się, po czym patrzyła na nas roześmianym wzrokiem. W jej postawie widać było, że cieszy się z naszego przyjazdu. Nie puszczając ręki siostry, skłoniłem się wyrażając tym samym szacunek do Tai. Niestety ale Kita nie była już tak uprzejma, obdarzyłem ją pełnym niechęci spojrzeniem i pokręciłem głową.
-Mój mąż jest w pracy, niedługo wróci, jestem pewna że ucieszy się na wasz widok.
-Dziękujemy za gościnę.
-Ależ nie ma za co chłopcze, chodźcie pokaże wam wasze pokoje.
Ciągnąc siostrę za sobą, szedłem za Yoku-san na górę. Kobieta otworzyła jedne z drzwi, po czym zaprosiła nas do środka.
-To wasz pokój, są tu dwa łóżka, macie komputer i kilka gier. Nie wiem jaką muzykę lubicie, ale razem z Tai kupiłyśmy kilka płyt, możecie ich sobie słuchać. Na parapecie położyłam dla was ubrania na zmianę, są nowo kupione więc możecie śmiało je założyć, należą do was. Nie byłam też pewna czy lubicie czytać, ale postawiłam wam na półce kilka książek. W szafie jest dla was piżama i trochę innych rzeczy. Na łóżku położyłam dla was ręczniki i gąbki, żebyście mogli się odświeżyć po podróży.
-Dziękujemy.
-Nie ma za co naprawdę, mam nadzieje że wam się u nas spodoba i zostaniecie na dłużej. W biurkach macie książki szkolne, jeżeli chcielibyście zostać na dłużej moglibyście iść do szkoły. No ale zajmijmy się teraźniejszością, nie uprzedzajmy faktów. Za godzinę będzie kolacja, zrobiłam pieczeń, po kolacji zazwyczaj zjadamy jakiś drobny deser, więc kupiłam trochę truskawek i ciasto waniliowo-pistacjowe. Mam nadzieje że nie macie na nic uczulenia i lubicie takie jedzenie.
-Oczywiście, bardzo dziękujemy.
-Ależ nie ma za co chłopcze, mam nadzieje że będzie wam u nas dobrze. Odświeżcie się i odpocznijcie, a ja pójdę zrobić kolacje.
-Dobrze.
Kiedy kobieta wyszła z pokoju, zapalając przy tym światło i zamykając drzwi Kita od razu rzuciła się na łóżko.
-Raany.. ale z ciebie sztywniak.
-Nie jestem sztywny, to ty jesteś niewychowana.
-Mhymmm.. Ciekawe czemu?
-Nie bądź ironiczna Kita.
-Ja no skąd..
-Wiesz co, minęło tyle czasu a ty wciąż nie wydoroślałaś.
-Phyy.. Też mi dorosły się znalazł..
-Musze być odpowiedzialny za ciebie.
-Jestem odpowiedzialna!
-Dałaś pokaz odpowiedzialności u pana Hami.
-To były przypadki.
-Ledwo trzy dni, a posiadłość stała się ruiną.
-Daj mi spokój..
Kita posłała mi mordercze spojrzenie i wchodząc pod kołdrę, zrobiła naburmuszoną minę. Nie mogłem uwierzyć że była taka dumna.. Westchnąłem i zdjąłem z siebie kurtkę, położyłem plecak na łóżku i poszedłem w stronę łazienki. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się z powrotem w swoje stare ubrania. Wychodząc z łazienki wpadłem prosto na Kite, która siedziała pod drzwiami i czekając na swoją kolej zasnęła. Zmierzyłem ją chłodnym spojrzeniem po czym zszedłem na dół. W jadalni Tai przygotowywała już stół do kolacji, a pani Hami krzątała się w kuchni.
-Koichi-kun?
-Pomogę ci.
-Gdzie Kita-chan?
-Jest w łazience.
-Rozumiem.
Dziewczynka ciepło się do mnie uśmiechnęła, nie mogłem uwierzyć że skłamałem. Nie wiedziałem dlaczego skłamałem, szczerze mówiąc Kita zaczęła być mi obojętna. Razem z Tai nakryliśmy stół, kiedy skończyliśmy do domu wszedł mąż pani Hami.
-Witaj kochanie.
-Tatuś!
-Cześć złotko.
Stałem w jadalni i czekałem na spotkanie z panem domu, kiedy wszedł uśmiechnął się szeroko i wyciągnął rękę w moją stronę.
-Czyżby to Koichi? Witaj jestem Abe Jun, ale możesz mi mówić Jun.
-Oczywiście, miło mi cię poznać.
-Jesteś sam? Myślałem że będzie z tobą jakaś małą dziewczynka.
-Tak jest, moja siostra/
-Więc, gdzie ona jest?
-W łazience.
Jun uśmiechnął się tylko i poszedł do kuchni przywitać się ze swoją żoną. Spojrzałem na schody, Kita chyba nadal śpi.. To nic, przynajmniej kolacja będzie spokojna. Pani Hami i Tai podały do stołu, kiedy wszyscy usiedliśmy poczułem ciepło jakim obdarowywała się ta rodzina.
-Kita nie zejdzie na kolacje?
-Nie wiem, pewnie nie.
-No nic, w takim razie możemy zacząć jeść. Smacznego.
-Smacznego!
Podczas posiłku, poruszone było wiele tematów. Ojciec pytał córkę jak w szkole, matka ojca jak w pracy, a Tai dorzucała od siebie swoje trzy grosze. W końcu Jun spojrzał na mnie i zaczęły się pytania.
-Więc ile masz lat, młody człowieku?
-Szesnaście.
-A twoja siostra?
-Trzynaście.
-Świetnie, skąd jesteście?
-Kochanie nie ładnie tak wypytywać.. Przecież wiesz że to sieroty, nie mają domu..
Ostatnie zdanie wypowiedziała tak cicho, że ledwie je usłyszałem. Nie był to dla mnie drażliwy temat, miałem dom, to Kita go nie miała.
-Więc jak ci się u nas mieszka?
-Tato.. Dopiero tu przyjechali..
-Racja, racja..
-Powiedz Koichi, z twoją siostrą jest wszystko w porządku?
-Właśnie.. Ani razu się nie odezwała, no i a kolacja..
-Przestańcie go tak wypytywać, skoro nie zeszła znaczy że nie miała ochoty jeść.
Spojrzałem na Tai, która posłała mi ciepły uśmiech. Do końca kolacji rozmawialiśmy już na nic nie znaczące tematy, programy telewizyjne, nowe telefony i inne bzdury..
-Dziękuje za kolacje była pyszna.
Wstałem od stołu i pokłoniłem się, po czym usłyszałem przyjazny głos Tai.
-O Kita-chan, zeszłaś.
Odwróciłem się w stronę schodów, na których stała siostra. Jedną ręką opierała się o ścianę, a drugą trzymała swoją spódniczkę. Patrzyła na mnie z wyrzutem, kiedy Tai znowu zaczęła do niej mówić, jej wzrok powędrował na nią.
-Chyba nie jesteś głodna prawda? Wiesz wszystko już zjedzone.
-Jestem pewna że było paskudne.. Czuje przypalone grzybki mun i woń starych warzyw.
Całą rodzina spojrzała na Kite, pani Hami nie mogła uwierzyć własnym uszom, Tai wryło w podłogę, a Jun zaczął pocieszać żonę. Westchnąłem głęboko i pokręciłem głową, głupia Kita.. Przeprosiłem rodzinę za nieuprzejmość siostry i ruszyłem za nią do pokoju. Byłem wściekły, nie dość że dają nam dom i jedzenie za darmo to ten mały diabeł jeszcze wybrzydza..
-Co to miało być?!
-Co?
-Gówno! Co ty sobie do cholery myślisz?
Podszedłem do siostry i złapałem ją za koszulkę, w tej samej chwili Kita wbiła w moja rękę swoje ostre zęby. Zanim się spostrzegłem siostra kopnęła mnie pod kolana, przez co wylądowałem na ziemi. Trzymając mnie kurczowo za włosy, siostra schyliła się tak nisko, że stykaliśmy się nosami.
-Jeszcze raz podnieś na mnie rękę a zabiję cie..
-Puszczaj!
Pchnąłem siostrę, która upadła, uderzając tym samym głową o szafkę nocną. Nie musiałem długo czekać na jej reakcje. Rozwścieczona Kita rzuciła się w moją stronę z zębami i swoimi długimi paznokciami. Szamotaliśmy się po całej podłodze co i raz zwalając coś z półek, czy biurka. W kiedy drzwi do pokoju się otworzyły, Kita celnym i silnym ciosem uderzyła mnie w nos.
-Matko Boska! Dziecko zejdź z niego!
-Puszczaj go ty mała!
Kita szarpała się, próbując uwolnić swoje wiszące w powietrzy ciało z rąk pana Jun'a. Wymachując rękami kilka razy uderzyła go w twarz, po czym ugryzła go tak samo jak mnie przed chwilą. Usłyszałem jego cichy jęk, oraz ciche słowa siostry "Nie pójdę do piwnicy!"..
-Koichi nic ci nie jest?
-Nie, wszystko w porządku.
Uśmiechnąłem się ciepło do Tai, która razem z panią Hami pomogły mi wstać. Kita, która przed sekundą wisiała nad ziemią, teraz pewnie stała na nagach.
-Ty, chodź z nami.. A ty mały demonie zostajesz tutaj!
Wściekła Kita, na dźwięk słowa "demon", z impetem tupnęła noga i pokazała Jun'owi język. Wychodząc z pokoju, kątem oka dostrzegłem jej niezadowoloną, a zarazem trochę przygnębioną minę.
-Jezu, chłopcze co ona ci zrobiła..
-To nic..
-Nie musiałeś się z nią bić, wiem że moja kuchnie nie jest aż tak perfekcyjna..
-Nie, było pyszne naprawdę.
Ciepły uśmiech pani Hami, wynagradzał wszystko. Kiedy Tai wraz z mamą skończyły opatrywać moje rany wróciłem do pokoju. Kita, leżała już w łóżku, kątem oka dostrzegłem kawałek papieru na jej głowie, który był przyklejony taśmą. Wygląda na to że w momencie uderzenia o szafkę, rozwaliła sobie głowę.. Dobrze jej tak, mogła nie zaczynać.. Kolejne dni mijały na ciągłych kłótniach, Kita nie dawała za wygraną i wciąż sprawiała kłopoty. Bójki z Tai, kłótnie z panią Hami i "przypadkowe" usterki domu, wyrywanie kwiatów i rozwalanie wszystkiego wokół.. Czułem że atmosfera robi się coraz bardziej napięta..
-Ty kretynko! Zeżarłaś wszystkie truskawki!
-Ssij..
-Głupia! Oddawaj te truskawki!
-Nie.
Patrzyłem jak Kita drażni Tai, biorąc pod uwagę demoniczne cechy siostry, Tai nie miała żadnych szans.
-Oddaj jej te truskawki..
-Koichi-kun.. Słyszałaś oddawaj!
Kita zmierzyła mnie zimnych wzrokiem, uśmiechnęła się szyderczo po czym wsypała do gardła miskę truskawek. Cisnęła miską w Tai i wyszła z kuchni, trącając mnie barkiem. Chciałem już wejść do kuchni, kiedy poczułem mocne szarpniecie.
-Czego ty chcesz?!
-Koichi.. Powinniśmy się stąd wynosić..
-Mi tu dobrze.
-Rozumiem cię, ale nie możemy zostać tu już dłużej.. i tak zostaliśmy tu za długo.
-Nie.
-Koichi! Ocknij się, tu nie chodzi o nas.. Co jeśli jakiś demon skrzywdzi któreś z nich..
-Posłuchaj! Od kiedy się nimi interesujesz co?! Chcesz chronić tylko swoją dupę, nie obchodzi cię nikt inny tylko ty, ty i ty. Może powinnaś otworzyć oczy i zwrócić uwagę na to co dzieje się za orbitą czubka twojego nosa! Idź, no już.. Nie bronie ci, słyszysz?! Wynocha, już Wypierdalaj!
Pchnąłem siostrę w kierunku drzwi, straciłem nad sobą panowanie. Byłem dla niej miły i trzymałem nerwy na wodzy, ale czułem, że przyszedł kres trzymania nerwów na wodzy..
-Wiesz co Koichi.. Nie chce słyszeć takich słów od ciebie..
Spojrzałem na obarczające mnie winą spojrzenie siostry, uśmiechnąłem się do niej radośnie. Jednym ruchem cisnąłem w jej stronę buty, w których trzymała kagamihari.
-Masz już chyba wszystko co powinnaś zabrać prawda? Wyjdź.
-Jasne.. Dzięki.
Kita zmierzyła mnie swoimi pełnymi złości oczami, a zaraz potem wyszła z domu.
-Wszystko w porządku Koichi-kun?
-T-Tak.
-Tak będzie lepiej dla wszystkich.. Ona była.. Była tylko przeszkodą.
-Wiem..
Poczułem się podle, ale czułem jakby z moich barków ktoś zdjął kilka ton.. Spojrzałem na tulącą mnie Tai, była mi bardzo bliska.. Bliższa niż Kita, dlatego patrząc na jej uśmiech od razu przestałem przejmować się Kitą. Oboje weszliśmy do kuchni, zaraz po tym jak pomogłem dziewczynie zbierać z podłogi resztki miski, w której niedawno były truskawki, do domu weszła jej matka.
-Dzień dobry!
-Cześć mamo!
-Dzień dobry pani Hami.
-A co tu się stało?
-Ta głupia Kita.. Zjadła wszystkie truskawki, a potem rzuciła mnie miską.. Kretynka..
-Kita? Widziałam ją, wyglądała na wściekłą.. Gdzie ona poszła?
-Nie wiem, ale na pewno tu nie wróci.
-Rozumiem.. A właśnie..
-Huh?
-W związku z tym, że kończy się lato zaprosiła kilku gości, zrobimy sobie ognisko w ogródku.
-Świetnie!
-Ognisko?
-Tak Koichi, zawsze pod koniec lata urządzamy ognisko, no wiesz to taka jakby tradycja..
-W ten sposób żegnamy lato, no i ciepło rzecz jasna.
-Rozumiem.
Patrzyłem na kobiety ze zdumieniem, jeszcze nigdy nie widziałem żeby ktoś aż tak bardzo przejmował się ogniskiem.. W ogóle nie widziałem żeby ktoś przejmował się tak czymkolwiek.. Resztę dnia spędziliśmy na przygotowywaniu ogniska, mieszkałem w tym domu zaledwie tydzień a mam wrażenie jakbym mieszkał tu kilka lat. Przez odejście Kity wszystko się zmieniło, mimo że odeszła zaledwie kilka godzin temu. Nikt nie szeptał i nie chował się po kontach, nikt nie chował truskawek i słodyczy. Od rana nic się nie zepsuło, oprócz miski, którą Kita cisnęła w Tai. Mógłbym przyzwyczaić się do takiego życia.. życia bez Kity. Nagle poczułem się wolny, teraz nie miałem żadnego celu..
-Koichi-kun?
-Huh?
-Coś się stało?
-Nie, dlaczego miałoby się coś stać?
-Wyglądasz na zmartwionego.. To przez Kite prawda?
-N-Nie.. Nie martwie się, a już na pewno nie o nią.
-Wiesz co.. Pokaże ci coś!
Nagle Tai pociągnęła mnie za nadgarstek i zaprowadziła w stronę starej szopy. Było już ciemno, więc widoczność była ograniczona.. Nagle poczułem woń siana, a zaraz potem na nie runąłem.
-Hej!
-Cii..
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, ciepłe i miękkie usta Tai spoczywały na moich. Nie opierałem się jej zbyt długo, w sumie to była calkiem fajna.. Nie spostrzegłem kiedy, ale Tai zdjęła ze mnie koszule.. Dziewczyna nie pozostawała w tyle, światło księżyca które wpadało przez szpary między deskami. Tai była coraz bardziej natarczywa, nie powiem żeby mi to jakoś przeszkadzało.. W pewnym momencie usłyszałem cichy charkot..
-Słyszałąś to?
Dziewczyna nawet nie reagowała, co trochę mnie podirytowało.
-Słyszałaś?!
-To pewnie mama rozpala ognisko..
-Nie to coś jak..
Nagle poczułem okropny ból i zanim się obejrzałem przeleciałem przez drzwi szopy..
-Aaaaaaa!
Czułem jak z mojej głowy ulewa się krew i zaczyna straszliwe pulsowałać. Przerażający krzyk Tai, wywołał z domu jejrodziców którzy również zaczeli krzyczeć. Podniosłem wzrok a moim oczom ukazał się ogromny demon, przypominający laleczkę chucky.. Zanim zdążyłęm cokolwiek zrobić stwór cisnął mną w stronę Tai, która stał już obok swojej matki. Nie mogłem się ruszać, najgorsze w tym wszystkim było to że nie miałem przy sobie włuczni..
-Koichi-kun.. Koichi!
-Wszystko w porządku..
-Napewno nie..
Nagle z domu wyleciał Jun ze strzelbą, nie zważając na moje krzyki strzelił demonowi prosto w łeb. Otumaniony potwór upadł na ziemie wyjąc jak kundel. Jun oddał jeszcze kilka strzałów, aż wkońcu demon zamilkł.
-W-Wygrałem? Wygrałem.. Kochanie widziałaś? Pokonałem go!
-Juuun!
Mężczyzna nie był w stanie nic zrobić.. Jednym ruchem demon wyrwał głowę, po czym cisnął bezwłasnym ciałem w naszą stronę. Złapałem Tai i razem unikneliśmy ciosu.. Matka dziewczyny zemdlała i bezwłądnie osuneła się na ziemie.
-Koichi! Umrzemy..Umrzemy do cholery! Co do ma do diabła być?!
-Nie wspominałbym teraz o diable..
Nie byłęm wstanie nic zrobić, moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa.. Czułęm jak moje ciało sztywnieje, zdawać by się mogło że w pzurach tego śmiecia jest jakąś trucizna.. Niech to szlag! Potwór zawył po czym rzucił się w naszą stronę..
-Koichi!!
Zasłoniłem Tai własnym ciałem, zamknąłem mocno oczy i czekałem na śmierć. Po chwili otworzyłem je a moim oczą ukazała się smukła sylwetka siostry. Która odbijając się od ziemi kopnęła stwora w pysk.
-Kita..
Siostra zmierzyła naszą dwójkę wzrokiem, który mówił "chyba żartujesz" i odwróciła się w stronę demona.
-Nie ma mnie zaledwie kilak godzin, a ty dobierasz się jej do majtek..
-Khee.. Kita-chan..
-Nie "Kita-chan", tylko tak! Przecież ona na czole ma wypisane "WSZALNIA"!
Kita wykonała gest, tworząc z rąk coś na kształt tabliczki, przykłądając go sobie do czoła. Nagle Kita wyjęła z butów kagamihari, łącząc je tworząc długi ostry miecz. Fioletowy płomień buchnał z jej ciała, przez co siostra przybrała pełny wygląd demona.
-Co jak co, ale mojego brata bić nie będziesz!
Silnym pchnięciem odbiła się od ziemi, chwilę później już cieła demona mieczem.
-Uważaj na jego łapy, to coś w rodzaju trucizny!
-Trucizna mówisz.. Fajnie wiecieć, nie powiem przydatna informacja.
-Kita-chan..
Nie mogłem uwierzyć w to, że nawet podczas tak poważnej sytuacji ona nadal była skora do żartów. Szybkie i płynne cięcia, sprawiły że demon nie był w stanie się poruszać.. Kita była dla niego zbyt szybka, a ciosy jakie zadawał były zbyt precyzyjne i silne żeby mógł wykonać jakikolwiek ruch. Nagle Kita wskoczyła na kark demona i jednym celnym ciosem, wbiła miecz w jego głowe. Fioletowe płomienie trysnęły z czaszki demona, a on sam zamienił się w proch. Rozdzielając i chowając kagamihari, Kita podeszła do mnie i podała mi rękę. Z moimi nogami było juz znacznie lepiej chociaż wciąż niemiłosiernie mnie bolały, tak samo jak głowa.. Spojrzałem na siotre która mnie potrzymywala, na jej szyji widniały ślady pazurów.
-Nic ci nie jest? Zadrapał cię..
-Nie. Myśle że on nie miał w sobie żadnej tucizny..
-Więc czemu ja..
-Obsrałeś się... To normalne jak jest się dupkiem.
Odwróciłem wzrok i nagle przypomniłem sobie jak ja potraktowałem tego ranka. Poczułem się podle, cała moja nienawiść którą do tej pory odczuwałem w stosunku do niej minęła.. Ponownie spojrzałem na siostre która rozglądła się wokoło.
-Wybacz..
-Nie szkodzi..
-Co z nimi zrobimy?
-Nie wiem, gdybyś mnie posuchał nie byłoby problemu. Mówiłam że musimy się stąd wynosić, to ty nieee..
-Było mi dobrze więc chciałem tu zostać.. To wszystko..
-Jeżeli brakuje ci miłości to wróć do ojca, teraz już sobie poradze.
-Nie.. Nie mógłbym teraz spojrzeć mu w oczy. Wybacz Kita, zostawiłęm cię, a gdyby tego było mało jeszcze zacząłem ci ubliżać.. Nie wiem co we mnie wstąpiło.
-Nic, po prostu jesteś ciotą, ot cały problem.
-K-Kita-chan..
-No już trzeba się tym zająć.. Możesz stanąć o własnych siłach?
-Chyba tak..
-To dobrze bo napieprza mnie ramie..
-Jesteś podła..
-Po prostu szczera..
Patrzyłem jak Kita próbuje rozbudzić panią Hami.. Jej smutna mina mówiła wszystko..
-Nie żyje?
-Taa.. to już flak.. A z tą?
Przyglądałem się jak siostra spradza puls Tai..
-Ta obsrana, lecz żywa.
-Co robimy?
-Miało być ognisko nie? To zrobimy ognisko..
-Zgłupaiałaś?
Kita przeskoczyła przez martwe ciało pani domu i zza ganka wyciągnęła butelkę benzyny, którą podsyca się ogień. Oblała małżeństwo, ziemi i kawałek domu. Przeciągnęła ciało pani Hami i Jun'a tak by leżały oboj siebie i splotła ich martwe ręce.
-Niestety nie wiem gdzie głowa tego typka..
-Demon ją zeżarł..
-Białko dobra rzecz..
-Kita..
-Wybacz, nawyk.
Nagle Kita znowu wyciągneła kagamihari.
-Po co ci to?
-A czym mam to podpalić? Pizd..
-Kita!
Siostra pokręciła tylko głową, po czym złączyła stylety w jeden wieli miecz, fioletowy płomień buchnął podpalając tym samym wszystko wogół.
-A co z nią?
-Nie wiem wydaje się że to twoja panna..
-Nie..
-Skoro tak sprawy się mają to pozostaje nam tylko jedno.
Kita podeszła do miesca w którym było rozłożone palenisko i zabrała z ziemi jeden z kamieni.
-Zaraz co ty chcesz zrobić? Kita..
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzić, Kita już z impetem uderzyła kamieniem w czaszkę dziewczyny..
-Co ty do cholery robisz?! Chcesz ją zabić huh!?
-Nie, uderzyłam ją, bo pod wpływem silnego uderzenia traci się pamięć nie? No coś ty nigdy filmu nie ogladałeś?
-Kita-chan..
-No dalej zmywajmy się stąd, goście się zaraz będą zbierać..
Ostatni raz spojrzałem na sibie, żegnając przy tym jedyne miejsce w którym było mi dobrze, odkąd przybyłem na ziemie.
-A tak w ogóle to czemu myślisz że Tai miała wszy?
-No wiesz, ona ma czternaście lat.. Jeżeli chciałą ci dać, to znaczy że ją piczka swędzi.. A jak coś swędzi to wszy, proste i logiczne.
-Czasami boje się tego co roi się w twojej głowie..
-To dobrze bo przed nami jeszcze długie lata razem.. Musze mieć przecież jakąś tajną broń!
-Skończ już.. Dość tego straszenia.
Siostra uwiesiła się mi na szyji i nie zważając na ból mój, jak i swój maszerowała tak ze mną przez dłuższy czas.
~
-Potem już wszystko wróciło do normy, podróżowaliśmy, Później już razem walczyliśmy z demonami, nie było ich za wiele, ale zdarzały się.
-Skoro walczyłeś z demonami, to znaczy że odzyskałeś włucznie prawda?
-Tak, Kita zabrała ją z domu zaraz przed tym jak zaczęła walczyć potworem.
-Rozumiem.
-Zraniłem ją wtedy, obiecałem sobie że to już się więcej nie powtórzy.. Ta cała sytuacja zupełnie mnie odmieniła.. Zamiast zazdrościć innym rutyny codzienności, cieszyłem się z tego co miałem, a miałem i nadal mam wspaniałą siostre. Jestem pewny, że ona nadal pamięta słowa które z taką lekkością przesżły mi przez usta, mam jednak nadzieje że naprawdę mi je wybaczyła. Nie chciałem jej zranić..
-Od początku nie było jej łatwo..
-Tak..
-Teraz jest inaczej, widzę jak się uśmiecha i wiem że jest ci wdzięczna. Bronisz jej jak nikt inny, więc jestem pewien, że kocha cię tak samo mocno jak ty ją.
-Heh.. Rozklejasz się Yukio-kun.
-Masz racje.. Widzimy się jutro.
-Jasne. 
Podałem młodszemu Okumurze rękę na pożegnanie, ten podziękował mi za dokończenie opowieści i każdy z nas ruszył w swoją stronę. 
-Mam nadzieje że Kita nie zrobiła niczego głupiego.
Dochodziłem do swojego pokoju, otworzyłem drzwi i zapaliłem światło. Ku mojemu zdziwieniu wszystko stało na swoim miejscu. Na moim łóżku leżała siatka pocky, którą najwyraźniej Kita zostawiła rano..
-Pewnie poszła do siebie, w końcu była wykończona.. 
Wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka.
-Dobranoc.. Kita-chan.
___________________________________________________________
ごめなさい!<3 jest mi naprawdę bardzo przykro że rozdział pojawił się tak późno, ale wyjechałam. Niestety ale w niedziele znowu wyjeżdżam, więc będę jakoś przed 30, ale nie wiem kiedy w 100 %. Postaram się jutro napisać rozdział X ale nic nie obiecuje.. Obecny rozdział może być kiepski, ale posanowiłam go dokończyć, ponieważ zaczęłam go pisać szmat czasu temu! :O No więc podsumowując, wybaczcie mi i spróbuje napisać jakiś rozdział przed wyjazdem. Kocham was びぇびぇ~ <tak wiem rozdział badziewny </3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz