poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział VII

Pani Oriyawa trzymała mnie za rękę, jej dłoń była ciepła i delikatna. Był chłodny jesienny wieczór, patrzyłam jak kolorowe liście tańczą walczyka z wiatrem. Byłam zmęczona, a moje oczy były mokre od łez. 
-Jak się czujesz Kakizaku-chan.
-Hęę? Dobrze..
-Wyglądasz na smutną. 
-Bo dawno nie widziałam mamy i taty. 
-Rozumiem, nie martw się na pewno cię odwiedzą. Tylko musisz być cierpliwa.
-Naprawdę?! 
-Tak. A jeśli okażesz się odważna to jestem pewna że wytrzymasz rozłąkę. 
-Będę!
Oriyawa-sama uśmiechnęła się do mnie ciepło i wprowadziła do ogromnego budynku. Wnętrze wyglądało bardzo ponuro.. Ściany były pokryte brązową tapetą, od góry widać było że są zacieki.. Podłoga była zimna, niekiedy można było napotkać na swojej drodze dziury.. Zapach który otulał pomieszczenie był nieprzyjemny, jakby rozkładały się gdzieś zwłoki.. 
-Witaj maleńka. Nazywam się Moryuki Chiya i jestem dyrektorem, a od dziś także twoją opiekunką. Wiesz gdzie się teraz znajdujesz?
Spojrzałam na uśmiechniętą i życzliwą twarz starszej kobiety. Kiedy otworzyła swoje ciepłe miodowe oczy, szybko pokręciłam głową.
-Jesteś w Sierocińcu Świętej Łucji. Twoi rodzice chcieli żebyśmy się tobą zaopiekowali, do czasu ich powrotu. Jeżeli będziesz odważna i cierpliwa to na pewno będą z ciebie dumni.
-I wrócą po mnie?
Spojrzałam szeroko otwartymi oczami na panią Moryuki.. Kobieta uśmiechnęła się lekko i spojrzała na mnie litościwym wzrokiem. 
-To całkiem możliwe.
Uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam na krześle, które wskazała mi Oriyawa-sama. Machałam wesoło nogami, które zwisały mi z krzesła. Patrzyłam na buciki i czekałam aż opiekunki skończą ze sobą rozmawiać. Ciekawe czy rodzice wracając z podróży kupią mi jakiś prezent? Mama zawsze kupuje mi ładne prezenty, buciki które mam na nogach kupiła mi wychodząc do pracy. Dostałam też od niej dużo sukienek i przytulanek, lubiłam kiedy siadała ze mną na podłodze i razem bawiłyśmy się lalkami. 
-Kakizaku-chan..
-Huh?
-Chodź przedstawię cię wszystkim.
-Wszystkim?
Moryuki-sama złapała mnie za rękę i poprowadziła przez kolejny szary korytarz. Weszłyśmy po schodach i przeszłyśmy prze duże, ciężkie drzwi. W pomieszczeniu znajdowały się rozłożone na podłodze białe kołdry i poduszki, na których siedziały dzieci. 
-Witajcie wszyscy.
-Dzień dobry pani dyrektor.
-Chciałabym przedstawić wam nową koleżankę, Makuda Kakizaku..
Powoli liczyłam każde dziecko, wyglądali na przygnębionych.. Każde dziecko wpatrzone było w panią Moryuki, która opowiadała im o mnie.. Każde z nich było bardzo skupione, wszyscy wyglądali bardzo podobnie. Mieli na sobie długie białe spodnie i białe koszule, jednak przeznaczone one były na znacznie starszych osób.. 
-Kakizaku-chan, na pościeli leży dla ciebie piżama i mundurek.
-Dziewięćdziesiąt osiem..
-Co?
-Jest dziewięćdziesiąt osiem..
-Czego dziewięćdziesiąt osiem?
-Dzieci. 
-Ooch.. Tak mówisz?
-Policzyłam.
-Widzisz, będziesz miała dużo znajomych.
Spojrzałam na uśmiechniętą twarz dyrektorki, przytaknęłam z uśmiechem i poszłam w miejsce na którym leżały moje nowe rzeczy. 
-Nie martw się kochanie, tu jesteś bezpieczna.
-Tak..
Czułam na sobie wzrok innych dzieci, po wyjściu dyrektorki każde z nich szeptało coś do siebie. Przebrałam się grzecznie w piżamę, tak jak kazała opiekunka. Już chciałam się położyć ale zaczepiła mnie jakaś mała dziewczynka. 
-Jestem Ocharu, ty jesteś Kakizaku-chan tak?
-Tak.
-Jesteś tu nowa, więc nie możesz korzystać ze wszystkiego. 
-Nie mogę?
-Nie. Między nami panują pewne zasady, więc musisz się do nich stosować. 
-Stosować?
-Tak. Jeżeli nie będziesz się stosować, czeka cię kara.
-Kara?
-Tak. Chce żebyś wiedziała, bo wyglądasz na miłą osóbkę. 
Patrzyłam na dziewczynkę, miała rdzawe włosy i zielone oczy. Nie wyglądała jak reszta dzieci, biel jej twarzy i rozsypane po niej piegi, które stanowiły mocny kontrast. Oglądałam dziewczynkę dokładnie by zapamiętać każdy szczegół, który mnie zaciekawi. 
-Zrozumiałaś?
-T-Tak. 
Ocharu odwróciła się do mnie plecami, a jej długie rude włosy musnęły moją twarz. Kiedy dziewczynka położyła się, reszta dzieci poszła w jej ślady. Stałam jeszcze przez chwile, po czym wpełzłam pod swoją kołderkę. Oparłam się na ręku, lekko podciągnęłam i zdmuchnęłam płomyk lampki, który oświetlał pomieszczenie. W pokoju zapadła ciemność, czułam jak chłód i wilgoć panujące w pokoju przeszywają moje ciało. Skuliłam się w kulkę i obtuliłam kołdrą. 
Obudziło mnie rażące słońce i szum wywołany przez rozmowy innych dzieci. Wszyscy byli już ubrani, tylko ja nadal leżałam na swoim miejscu.
-Ubieraj się, chyba że nie chcesz dostać śniadania. 
-Huh?
-Jeżeli się nie ubierzesz i nie pójdziesz do stołówki, to możesz zapomnieć o śniadaniu.
-Zapomnieć?
-Tak.Ubieraj się.
-D-Dobrze. 
Po wskazówkach jakie otrzymałam od jednej z dziewczynek, ubrałam się i ruszyłam za innymi w stronę stołówki. 
-Nie będę siedzieć w piwnicy! Puszczaj mnie! Nie chcę tam wracać! 
-Ty mała!
-ZOSTAW!
Krzyki dobiegały z parteru, zaraz potem na schodach prowadzących na piętro pojawiła się mała czarnowłosa dziewczynka. Biegła prosto na mnie, zaraz za nią biegła pani Oriyawa..
-Nie chcę tam wracać! 
-Mam cię!
Zanim dziewczynka postawiła nogę na ostatnim stopniu, Oriyawa-sama złapała ją za brzuch i podniosła w górę. Dziewczynka wierciła się i rzucała, rękami którymi wymachiwała we wszystkie strony co i raz uderzała opiekunkę.
-Nie wierć się! To dla.. Twoje-go do-bra..
-PUSZCZAJ! 
-Pani dyrektor POMOCY!
Zaraz po tym jak Oriyawa-sama wezwała pomoc, na piętrze znalazła się pani dyrektor.
-Uspokój się Kita, wiesz co się stanie jeżeli będziesz stawiała opór.
Chuda dziewczynka za dźwięk słów pani Moryuki, przestała wierzgać. Opiekunka puściła ręce dziewczynki, które przez chwile kurczowo ściskała. 
-Dzieci możecie iść na stołówkę, proszę nie robić zamieszania.
Drobna dziewczynka spokojnie stała i czekała aż pani dyrektor skończy do nas przemawiać. Moryuki-sama odwróciła się w stronę schodów i opierając rękę o plecy dziewczynki zeszły na parter. 
-Nie przejmuj się nią, to demon..
-Demon?
-Tak, dobrze że ją zamknęli.. Wszystkich biła i wszystko niszczyła.. A Jun'a to nawet ugryzła! To diabeł wcielony..
-Diabeł..
Stałam w miejscu i patrzyłam na schody, jestem ciekawa gdzie ona poszła. Spojrzałam na uśmiechniętą twarz Tsuki-chan, która złapała mnie za rękę i zaprowadziła na stołówkę. 
-Więc Kakizaku-chan, co lubisz jeść?
-Co lubię?
-Tak, musisz mieć jakieś ulubione jedzenie.
-Pierożki..
-Lubisz pierogi?
-Tak.
-No.. Tu ich nie dostaniesz, ale jeżeli się postarasz to możesz dostać dokładkę ryżu. 
-Dokładkę.. Ryżu?
-Tak, wiesz nie mamy tu za dużego wyboru, pani dyrektor kupuje czasem jakieś przysmaki.
-Przysmaki?
-Tak, no wiesz.. Słodki chleb.. albo coś podobnego.
-Rozumiem.
Po zjedzeniu, wszyscy poszliśmy do ogromnej sali, w której znajdowały się stoliki, kilka lalek i duży okrągły dywan. Usiadłam przy ścianie obok Tsuki-chan.
-Nie możesz tu siedzieć..
Uniosłam wzrok i zauważyłam rudowłosą dziewczynkę.
-Ocharu-chan, ona jest ze mną.. Ja jej..
-Nie! Złamała zakaz! HALO WSZYSCY! KAKIZAKU ZŁAMAŁA ZAKAZ! WIECIE CO Z NIĄ ZROBIĆ?!
Patrzyłam na dziewczynkę, która złapała mnie za włosy i rzuciła mnie na środek sali. 
-Ocharu-chan, proszę! 
-Milcz, wiesz co cię czeka jak będziesz jej bronić?
Spojrzałam na zasmuconą Tsuki, która stała za piegowatą dziewczynką. Nagle poczułam silny ból, kiedy się odwróciłam jeden z chłopców kopnął mnie w twarz. Jęknęłam, spojrzałam na niego załzawionymi oczami, ale to był dopiero początek. Skuliłam się w kulkę i czekałam aż seria bolesnych kopniaków się skończy, leżała i płakałam z bólu, błagając żeby przestali. Przesunęłam ramie żeby spojrzeć na rudowłosą dziewczynkę, ale jedyne co zobaczyłam to kopiącą mnie Tsuki-chan.. 
Ocknęłam się na kozetce, w jakimś dużym pomieszczeniu. Rozglądałam się i próbowałam zapamiętać każdy szczegół, fascynującego pomieszczenia. Obrazy na ścianach i rzeźby aniołów wydawały się być bardzo stare.. Przypomniałam sobie nasz ogród, w którym stała ogromna fontanna, a w niej w samym jej środku stał anioł.. 
-Kakizaku-chan?
-Huh?
-Całe szczęście ocknęłaś się już.
Nic nie mówiąc kiwnęłam głową. Pani  dyrektor patrzyła na mnie z politowaniem, a zaraz potem zaczęła zadawać mi pytania.
-Jak się czujesz?
-Dobrze.
-Możesz mi powiedzieć co się stało?
Spojrzałam w jej miodowe oczy, chciałam powiedzieć prawdę ale powstrzymałam się.. 
-Jeżeli powiesz co tu zaszło, możesz tu nawet nie wracać..
-Kakizaku-chan?
-S-Spadłam ze schodów.
-Rozumiem.. Boli cię coś?
-N-Nie.
-Dobrze. Możesz sama wrócić do pokoju?
-T-Tak..
Spojrzałam na jej uśmiechniętą i spokojną twarz, po czym się uśmiechnęłam. Wychodząc z pokoju, opiekunka wysłała mi jeszcze jeden ciepły uśmiech. Nie chciałam wracać do pokoju pełnego dzieci, które jeszcze niedawno się nade mną znęcały. Idąc korytarzem zauważyłam schody które prowadziły do piwnicy. 
-Nie będę siedzieć w piwnicy! Puszczaj mnie! Nie chcę tam wracać!
Spojrzałam w dół kolejny raz i przypomniałam sobie zdeterminowaną i wściekłą twarz czarnowłosej dziewczynki.
-Piwnica..
Obejrzałam się dookoła, nikogo nie było na korytarzu. Podeszłam do schodów i stanęłam na krawędzi pierwszego schodka. Wlepiłam wzrok w drzwi które znajdowały się na dole, ciekawość kazała zejść mi jeszcze niżej.. Powoli postawiłam nogę na drugim schodku, nie odrywając oczu od drzwi. Szybszym już krokiem, minęłam jeszcze dwa stopnie, znajdowałam się teraz w połowie drogi. 
-Nie przejmuj się nią, to demon..
Nagle poczułam ogarniający mnie strach, cofnęłam się do tyłu i weszłam na wyższy stopień. Nie mogę tam zejść.. Już miałam się wracać, kiedy usłyszałam zamykające się drzwi w głębi korytarza. 
-To na pewno pani Moryuki.. 
Szybkim krokiem zeszłam na dół, przeskakując niektóre stopnie. Schowałam się w dziurę między ścianą a schodami. Szczelina w którą weszłam dość łatwo, była bardzo ciemna. Nic nie widziałam, ale słyszałam kroki pani dyrektor. Obcasy jej butów rytmicznie uderzały o podłogę, wydając w ten sposób charakterystyczny stuk. Z czasem odgłosy stawały się coraz cichsze, aż w końcu umilkły. Kiedy byłam już pewna że nikogo nie ma, wyszłam ze swojej kryjówki i stanęłam spoglądając w górę. Po chwili swój wzrok przeniosłam na drzwi, znajdowałam się tuż przy nich, ostatni raz zerknęłam w górę. Chyba nic się nie stanie jak wejdę tylko na chwile.. Przekręciłam klucz który był już w zamku i pchnęłam ciężkie drewniane drzwi. Chłód i smród jaki panował w środku, przeraziły mnie do szpiku kości.. Mimo to weszłam dalej, byłam ciekawa gdzie ukrywa się dziewczynka z korytarza.. Nie patrząc pod nogi przemierzałam ciemną piwnicę, usłyszałam plusk i spojrzałam pod nogi. Moja noga znajdowała się w dużej kałuży brudnej wody. Przy oknie, dzięki któremu w tej części pomieszczenia zrobiło się jaśniej przez blask księżyca, leżała ciemnowłosa dziewczynka. Podeszłam do niej, byłam bardzo ostrożna i starałam się być cicho.. Kucnęłam przy niej i przyglądałam się jej śpiącej twarzy.. Wyglądała uroczo i bezbronnie, delikatne rysy twarzy i biała cera, która obijała od siebie blask księżyca, nadawały jej tylko niesamowitości. Kruczoczarne włosy opadały jej na twarz, a fioletowe od zimna usta były lekko rozchylone. Jak ktoś taki może być demonem.. To oni.. Oni wszyscy nimi są! Delikatnie odgarnęłam jej włosy z twarzy, ciepło moich dłoni sprawiło że dziewczyna się obudziła. 
-Ktoś ty?
Spojrzałam w jej fioletowe oczy, które błyszczały się niczym diamenty. 
-M-Makuda Kakizaku..
-Miło mi cię poznać.. Co ci się stało?
Patrzyłam na dziewczynkę, która właśnie usiadła po turecku, zrównując się ze mną wzrokiem. Byłam zdumiona faktem, że dziewczynka się mnie nie przestraszyła..
-Pobili cię prawda?
-N-Nie.. Ja..
-Zrobili to.
Nie wiedziałam co zrobić.. Twarz dziewczynki posmutniała, ale zaraz zrobiła się wściekła.
-Niech ja ich tylko złapie! 
-J-Jak masz na imię?
-Ja? O właśnie! Nie przedstawiłam ci się! Nazywam się Nakano Kita! 
Jej ciepły uśmiech sprawił, że poczułam się jakbym rozmawiała z kimś mi bliskim. Jej pogodny wyraz twarzy, dodał mi otuchy i pozwolił mi bez krępacji prowadzić dalszą rozmowę. Kita opowiadała mi o wszystkim co stało się w sierocińcu i tym, jak dzieci męczyły małe kociaki które dopiero co przyszły na świat. Chcąc obronić bezbronne stworzenia, odpychała i gryzła wszystkich kto chciał im zrobić krzywdę. Po tym jak złamała zasady panujące między dziećmi w sierocińcu, mierzyła się ze wszystkimi dziećmi, które chciały ją kopnąć. Niestety, ale przewaga liczebna przesądziła wynik tej bitwy.. 
-Jak się tu dostałaś? Ciebie też tu wrzucili?
-N-Nie.. Ja weszłam kluczem.. 
-Co?! Drzwi są otwarte?! 
-T-Tak..
-I ty nic nie mówisz! Szybko, zabieramy się stąd!
-C-Co? Dokąd?
-Przed siebie! 
Kita złapała mnie za nadgarstek i rzuciła się w kierunku drzwi, nie zważając na nic przebiegła przez korytarz i pobiegła w stronę głównych drzwi. 
-Zamknięte..
-Wracajmy..
-Nie! Zaraz coś wymyśle..
Patrzyłam jak dziewczynka próbuje coś wymyślić.. Jej twarz wyglądała nawet zabawnie, napełnione powietrzem policzki, wydęte usta i mocno ściśnięte oczy świadczyły o tym, że próbuje coś wymyślić. Po chwili wydawała z siebie dziwne odgłosy przypominające, jakąś ukrytą melodie..
-Wiem! Już wiem! Chodź szybko.. Mamy bardzo mało czasu, ta prukwa zaraz wstanie!
-C-Co? G-Gdzie idziemy?
Nic nie mówiąc znowu złapała mnie za rękę i wbiegłyśmy na górę, stojąc na ostatnim piętrze, szukałyśmy drabiny która umożliwiłaby nam wejście na dach. 
-Jest.. Pomóż mi Kakizaku-chan..
-T-Tak!
Metalowa drabina, była strasznie ciężka więc trudno było nam ją przenieść. Kilka minut później obydwie wdrapywałyśmy się do kwadratowej dziury w dachu. 
-No i już!
Oglądałam okolicę, wszystko wyglądało bajecznie.. 
-Chodź..
-G-Gdzie?
-Musimy dostać się na tamten daszek..
Kita-chan wskazała mi palcem dach, który znajdował się jakieś pięćdziesiąt metrów pod nami. 
-Musimy zejść po rynnie.
-R-Rynnie?
-Tak! No chodź! 
Znowu złapała mnie za rękę i pociągnęła prosto na sam skraj dachu. Poczułam jak moje nogi zaczynają drżeć.. Szybko wyrwałam rękę z jej dłoni i zrobiłam kilka kroków w tył.. Mocno zacisnęłam oczy i zakryłam sobie twarz dłońmi.
-Co się stało Kakizaku-chan?
-B-Boje się..
-Rozumiem.. Ale nie musisz się bać.. Jak chcesz to pójdę pierwsza, jeżeli coś by się stało to cię złapie. 
-Z-Złapiesz?
-No pewnie! Jesteśmy przyjaciółkami, musimy się wspierać! Nie martw się, trzeba przezwyciężyć przeciwności losu.. Nie możesz zamykać się na nowe doświadczenia, bo do niczego nie dojdziesz.
-Nie.. Dojdę?
Kita pokręciła przecząco głową i uśmiechnęła się radośnie. Poczułam że mogę jej zaufać, podeszłam do niej i złapałam ją za rękaw mundurka.. 
-Nie bój się. Uda nam się!
Potaknęłam głową i patrzyłam jak dziewczynka łapie się rynny. Kucnęłam i patrzyłam na schodzącą Kite, wyglądała jak mały czarny kot. Jej ruchy były bardzo subtelne, a zarazem szybkie i bardzo zwinne. Znowu poczułam strach, nie umiałam sama przejść po murku, a teraz mam schodzić po rynnie. Zanim spostrzegłam Kita-chan, stała już na dole i patrzyła na mnie uśmiechnięta.
-No dalej Kakizaku-chan! 
-B-Boje się..
-Jeżeli pokonasz swoją słabość będziesz silniejsza!
Spojrzałam na pełną pozytywnych uczuć twarz dziewczynki, wyglądała tak pewnie i pięknie..
-Będę silniejsza?
-Jeżeli będziesz odważna twoi rodzice będą z ciebie dumni..
Zacisnęłam pięści i podeszłam do krawędzi dachu.
-Tak jest! Dalej Kakizaku-chan!
Wspierające mnie okrzyki Kity dodawały mi odwagi, czułam że jestem w stanie to zrobić. Złapałam rękami szerokiej rynny i opierając się nogami o budynek, schodziłam coraz niżej. 
-Dobrze Kakizaku-chan! Świetnie ci idzie!
W moim brzuchu rozpętała się bitwa, miałam ochotę zwymiotować. Spoglądając w dół, o mało się nie puszczałam. Wiwaty Kity podtrzymywały mnie na duchu i nie pozwalały mi się poddać. Rynna po której schodziłyśmy była bardzo śliska, wygląda na to że w nocy padał deszcz.. Jestem pod wrażeniem że dziewczynka zeszła po niej z taką gracją i szybkością. Słońce już wschodziło, nie wiedziałam co dokładnie robię, ale czułam że mogę zaufać Kicie. Pod nogami poczułam pewny grunt i w końcu poczułam się pewnie.
-Udało ci się Kakizaku-chan! 
Kita podbiegła do mnie złapała mnie za ramiona i zaczęła skakać. Chwilę później skakałyśmy już razem. 
-No dalej Kakizaku-chan, musimy skoczyć.
-S-Skoczyć?! 
Spojrzałam w dół i znowu poczułam jak ogarnia mnie przerażenie. Budynek na którym się znajdowałyśmy był dość wysoki, a na dole leżały tylko kolorowe liście. 
-Nie martw się, jestem pewna że ci się uda.
Jej twarz wydawała się taka jasna i radosna, uśmiech Kity przypominał mi mój uśmiech, który wywoływany był powrotem taty z pracy. To dziwne że dziewczynka, która była zamknięta w piwnicy i oddzielona od otoczenia, była taką radosną osóbką.. 
-Kita! Kakizaku-chan! Ani kroku dalej! Natychmiast wracajcie do sierocińca! 
Obydwie odwróciłyśmy się w stronę skrzeczącego głosu. W oknie dziedzińca stała dyrektorka, po jej minie można było wywnioskować że nie jest szczęśliwa, wręcz przeciwnie była wściekła.. Spojrzałam w fioletowe oczy Kity, ani trochę się nie zmieniły.. Były tak samo wesołe i pewne, jak przez cały czas odkąd ją poznałam. W pewnej chwili Kita złapała się na oko, obniżyła sobie dolną powiekę i pokazała dyrektorce język. Poczułam ucisk w okolicy nadgarstka i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić już leciałam na dół. O dziwo nic nie poczułam, żadnego bólu.. Jedyne co mnie zaciekawiło to moja mokra twarz, kiedy otworzyłam oczy zauważyłam że razem z Kitą siedziałyśmy w ogromnej kupie liści. 
-A nie mówiłam że ci się uda.
Spojrzałam na nią radośnie, pierwszy raz od jakiegoś czasu się uśmiechnęłam. Dziewczynka skoczyła na równe nogi i znowu złapała mnie za rękę. Tym razem biegłyśmy przed siebie, Kita prowadziła nas na tył dziedzińca, gdzie znajdował się ogród. 
-Chodź szybko!
Wbiegłyśmy do ogrodu i przystanęłyśmy na chwile, dopiero teraz zauważyłam że jestem strasznie zmęczona. Spojrzałam ukradkiem na Kite, która szukała czegoś wzrokiem. Zanim się obejrzałam znowu zaczęłyśmy biec.
-Tędy, szybko.
Wbiegłyśmy w żywopłot, za którym znajdowała się siatka. Nie wiedziałam jaki sens ma wchodzenie w kłujące krzaki skoro, nic nam to nie da. Kita puściła moją rękę, po czym zaczęła kopać w stertę gałęzi. Po kilku mocnych kopniakach, gałęzie się połamały, odsłaniając przy tym dziurę w siatce. Kita posłała w moją stronę ciepły uśmiech i wskazała mi ręką przejście.
-Pani przodem.
Uśmiechnęłam się do niej nieśmiało i wyszłam za ogrodzenie. Zaraz po mnie wychodziła Kita, która nagle cofnęła się do tyłu.
-Mam cię! Ty mały diable! 
-Puszczaj mnie! 
Oriyawa-sama trzymała Kite za nogę i ciągnęła ją w swoją stronę. Zgrabnym ruchem dziewczynka odwróciła się na plecy i trzymała się rękami siatki. 
-Chodź tu demonie!
-Nie jestem demonem! Możesz się pieprzyć!
Celnym ruchem nogi, Kita kopnęła opiekunkę w twarz.. Ta przewróciła się i trzymała obiema rękami za nos. Korzystając z okazji, dziewczynka szybko prześlizgnęła się na drugą stronę siatki. Kita ostatni raz odwróciła głowę w stronę opiekunki i wykonała ten sam gest, który jeszcze niedawno pokazała pani dyrektor. Szybko biegłyśmy przed siebie, mijając zakręty i spustoszałe ulice. Nie byłam pewna co teraz będziemy robić..
-O ja cię! Ale było co?! Jak w jakimś filmie! Super! Byłaś taka dzielna Kakizaku-chan! Widziałaś jak jej przykopałam! A masz, ty wredna wiedźmo! Bach! Widziałaś to?! Widziałaś?! 
Z ciekawością i zadowoleniem patrzyłam na Kite, która pokazywał co zdarzyło się podczas naszej ucieczki. Wymachiwała nogą przypominając mi jak wyglądał jej kopniak, po czym łapała się rękami za nos i udawała panią Oriyawe. 
-Hahaha! Wreszcie mi się udało.. Nie! Nam się udało!
Dziewczyna złapała mnie za ręce i spojrzała mi głęboko w oczy. Patrząc w głębie jej fioletowych oczu, czułam jej radość, czułam to co ona teraz czuła. Nie jestem pewna ile ona mogła tam siedzieć, ale wnioskując po jej radości można było się domyślić że bardzo długo. 
-Chodź, musimy uciekać bo zaraz zaczną nas szukać. Możesz już biec?
-T-Tak.
Wymieniłyśmy jeszcze raz spojrzenia i pobiegłyśmy przed siebie. Kilka godzin później, byłyśmy już w innej części miasta, tej jasnej i kolorowej części.. Nie sądziłam że jeszcze kiedyś tu wrócę.. Okolica w jakiej znajdował się sierociniec była bardzo biedna i opustoszała, w ogóle nie czuć było ciepła tamtego miejsca.. Po tej stronie nawet słońce wygląda inaczej..
-Już wiem!
-Huh?
Spojrzałam na Kite, która szła przede mną.. Nagle odwróciła się uradowana i spojrzała w moją stronę.
-Kiku-chan!
-Hęę?
-Kiku-chan, brzmi znacznie lepiej niż Kakizaku-cha. Kiku-chan! Pasuje ci?
-Ki-ku-chan? Ł-Ładnie..
-Ooo! Wiedziałam że ci się spodoba! Tylko dobry przyjaciel może wymyślić coś takiego! Kiiiiiku-chan!
-Przyjaciel?
Spojrzałam na uradowaną dziewczynkę, była taka szczera.. Jej postawa mnie zadziwiała, mimo zimna jakim została obtulona w sierocińcu nadal była radosna.. 
-Tak przyjaciel.. Jesteśmy przyjaciółmi, co nie?
-Jesteśmy?
-Zawsze tak po wszystkich powtarzasz?
-N-Nie..
-To trochę dziwne, ale nauczę cię jak rozmawiać z ludźmi.. Hmm... Może opowiesz mi o sobie?
-Co mam powiedzieć?
-Nie wiem.. Co najbardziej lubisz robić, czego nie lubisz. Jakie lubisz jedzenie, dlaczego dostałaś się do tej budy dla obłąkanych.. Cokolwiek, możesz mi powiedzieć o wszystkim! Posłucham!
Dziewczynka zawiesiła się na moim ramieniu i patrzyła na mnie swoimi ciepłymi oczami.
-No więc, Kiku-chan? 
Uśmiechnęła się do niej i zaczęłam o sobie opowiadać. Z początku mówiłam bardzo cicho i byłam onieśmielona, opowiadając o sobie komuś obcemu.. Z czasem stałam się śmielsza i opowiadałam jej o wszystkim. Co czułam w pewnych chwilach, jakie rzeczy i jacy ludzie mnie otaczali. Czułam że mogę jej zaufać, siedziała i słuchała mnie nie odzywając się ani słowem. Reagowała na każdy gest jaki wykonałam, uśmiechała się kiedy ja się uśmiechałam, smuciła się kiedy i ja byłam smutna.. W końcu nasza rozmowa zeszła na ten dzień.. Ten straszny dzień, który odwrócił moje życie do góry nogami..
-I wtedy nasz dom stanął w płomieniach.. Mama wbiegła do mojego pokoju i wzięła mnie na ręce.. Byłam zaspana, ale widziałam w okół siebie tylko czerwień płomieni, które buchały w naszą stronę. Miałyśmy już wyjść kiedy jedna z belek na nas spadłą. Upadłyśmy na ziemie, mama mnie puściła a sama została przygnieciona tą belką. Próbowałam jej pomóc ale nie mogłam.. Belka była za ciężka. Do domu wpadł tata i próbował uratować mamę, ale oboje zginęli.. Zjadło ich coś podobnego do byka.. Oczy tej zjawy świeciły się czerwienią, a z jego szczęk wypływały strumienie krwi.. Między jego ogromnymi zębami, zwisała głowa mojej mamy.. I wtedy..
Wybuchłam płaczem, nie mogłam się powstrzymać.. Łzy które od dawna spływały po mojej twarzy, teraz przerodziły się w wodospad.. Zakryłam twarz dłońmi i oparłam głowę o kolana.. Chwilę później poczułam chłodne ręce Kity, która mocno mnie przytulała.
-Nie martw się Kiku-chan, ja cię obronie..
-Kita-chan..
Spojrzałam swoimi załzawionymi oczami, w jej szkliste oczy. Wiedziałam że chce jej się płakać, ale próbowała być silna, dla mnie. Zebrałam się w sobie i postanowiłam dokończyć swoją opowieść..
-I wtedy to wielkie bydle zbliżało się do mnie, stałam wbita w drzwi i nie wiedziałam co robić.. Zaczęłam uciekać do kuchni, ale byk zastawił mi drogę, uderzając mnie swoimi przerośniętymi rogami.. Pod wpływem uderzenie moja głowa wbiła się w ścianę.. Ten demon biegł w moją stronę, byłam pewna że umrę.. ale do domu wbiegło kilku ludzi w czarnych habitach.. Cytując jakieś wersy, spryskiwali demona wodą święconą. Chwilę później zniknął. Jeden z nich wziął mnie na ręce i wybiegliśmy z domu.. Dalej już nic nie pamiętam.
Kita wlepiała we mnie wzrok, zdawało się że chciała mi coś powiedzieć.
-Kita-chan? Coś się stało?
-Widziałaś demona?
-W-Wydaje mi się że tak.. 
-Bo widzisz.. Może to głupie, ale ja też..
-Widziałaś jakiegoś?!
-T-Tak.. i to nie raz.. Cały czas jakieś widzę.. 
-Nawet w tej chwili?
-Prawdę mówiąc to tak..
-Czyli nie mam zwid?!
-Też je widzisz?!
-Mhym!
-Rany, obydwie nie jesteśmy normalne! 
-Tak!
Przytuliłyśmy się mocno i pobiegłyśmy dalej. Czułam się znacznie lepiej, znowu poczułam się wolna i nie ciążyło mi już nawet to że widzę jakieś dziwne zjawy. Z Kitą czułam się wspaniale, od tamtej pory byłyśmy jak siostry..
Nadeszła zima, Kita-chan jak zwykle szukała czegoś czym mogłybyśmy rozpalić ognisko. Każdą noc spędzałyśmy w kanałach, obok rur z ciepłą wodą.. Nie marzłyśmy, szczególnie wtedy kiedy Kita przytulała się do mnie i razem zasypiałyśmy w cichy. Co rano biegałyśmy w poszukiwaniu jedzenia, może to złe, ale zdarzało się że którejś z nas udało się coś ukraść. Pomagałyśmy ludziom, a oni w zamian rzucali nam parę groszy.. Czasami Kita stawała na murku w centrum miasta i śpiewała kolędy, albo inne pieśni religijne.. Otóż Kita-chan miała anielski głos, ludzie byli oczarowani słuchając jej śpiewu. Ja natomiast stałam i zbierałam wtedy pieniądze. Przeżyłyśmy zimę, w końcu nadeszła wiosna. Kita i ja dogadywałyśmy się świetnie, spędzałyśmy ze sobą dużo czasu rozmawiając o zespołach muzycznych, jakiś plotkach, o wszystkim. Nie przejmowałyśmy się tym że nie mamy gdzie spać i coraz trudniej było nam znaleźć coś do jedzenia. Czułyśmy się dobrze w swoim towarzystwie. Moja nowa siostra opowiedziała mi o tym, jak pani dyrektor oddawała ją ludziom, którzy ją bili i wykorzystywali do pracy, a potem zwracali ją jak śmiecia. Opowiedziała mi że pewnego dnia, przyszedł do sierocińca niechlujnie ubrany facet, który chciał zabrać któreś z dzieci. Niestety padło na Kite, która siedziała cicho w piwnicy.. Kiedy dojechała do domu, zastała w nim kobietę, która była bardzo chora.. Całymi dniami leżała w łóżku, a prace którą powinna wykonywać, wykonywała za nią Kita.. Pewnego letniego popołudnia, facet który nazywał się Osai, zawołał Kite-chan i rzucił w nią butelką. Biedaczka dostała w głowę, a on nie przestawał się nad nią znęcać.. Szarpała się i wierzgała, ale on nie przestawał.. Zerwał z niej ubranie i zrobił coś strasznego, czego nie można było mu wybaczyć.. Po tym wydarzeniu, jej przybrana matka umarła.. Kite zabrali do szpitala, całą we krwi, zgwałconą, duszoną.. Mówiła że była wyczerpana.. Dziewczynka wróciła do jego domu i w końcu przyznała się że miała dość.. Opowiadała mi jak wbiegła na most i modląc się o niebo wskoczyła do głębokiej rzeki.. Faktem jest że Kita nie potrafi pływać, więc było prawie pewne że się utopi, ale kiedy się obudziła znowu była w sierocińcu. Siedziała na swojej kołdrze, w mokrej, śmierdzącej piwnicy.. Opowiadała o wszystko z uśmiechem na ustach, powiedziała że przez takie chwile, nauczyła się doceniać każdy nawet najdrobniejszy szczegół, jaki niesie jej kolejny dzień. Swoją opowieścią sprawiła że zaczęłam ją szanować i doceniać jej starania jeszcze bardziej. Była tak wspaniałą osobą, zawsze uśmiechnięta, roześmiana, miła i uczynna. Mimo tego że codziennie przeżywała koszmar, dalej cieszyła się życiem. Oddawana z rąk do rąk, ludziom którzy byli dla niej podli i znęcali się nad nią.. Biedaczka nawet nie znała swoich rodziców, powtarzała cały czas, jedno i to samo.
-Bóg patrzy teraz na mnie i mówi, że kiedyś będziesz silna i odpłacę ci krzywdy jakie musisz teraz znosić.
Jej wiara w siebie i w ludzi, pozwoliła mi otworzyć się na innych. Wiosna mijała, po przyjściu upalnego lata byłyśmy już nad innych przedmieściach miasta. Przedmieścia te były ciche i spokojne, krajobraz malujących się domów, był bardzo zachęcający więc postanowiliśmy tam zostać. Idąc uliczką, zauważyłyśmy jak jakieś starsze od nas dzieciaki znęcają się nad biednym starym psem. Porywcza i zawsze gotowa do działania Kita podbiegła do nich i stanęła w obronie leżącego psa.
-Potwory! Zostawcie go!
-Ooo, patrzcie no, jaka bohaterka. Lepiej nie wtrącaj się w nie swoje sprawy! Zmykaj do mamusi, dziewczynko.
-Żebyś ty czasami do niej nie uciekał!
Przyglądałam się całej sytuacji. Trójka starszych chłopców kopała Kite, która nie pozostawała im dłużna. Dziewczynka gryzła ich i okładała pięściami, niestety ale była za słaba. Przegrała pojedynek z trójką zbirów, którzy z szerokim uśmiechem odeszli od krwawiącej Kity. Dziewczyna nie zważając na swoje rany podeszła do psa i głaskała go powtarzając, że trójka degeneratów już sobie poszła i jest bezpieczny. Stary pies polizał Kite po twarzy i uciekł w głąb uliczki. Siedząca na betonie dziewczynka westchnęła i uśmiechnęła się pogodnie.
-Kita-chan..
-Nic mi nie jest..
-Krwawisz..
-To nic..
Wstając na nogi wytarła z pod nosa krew i znowu ciepło się uśmiechnęła. Miała podrapane kolana, rozciętą wargę i skroń, a z nosa leciała jej krew. Była wspaniała, chce być jak ona, chce stać się tak samo silna.
-Uratowałaś go.
-Tak. Bo widzisz Kiku-chan, trzeba pomagać tym którzy nie mogą poradzić sobie sami. Nie wolno przechodzić obojętnie obok czyjegoś cierpienia.
-Kita-chan..
-Jeżeli ty im nie pomożesz, nikt tego nie zrobi. A teraz chodź, poszukamy czegoś do zjedzenia.. Jestem strasznie głodna.
Patrzyłam na dziewczynę szeroko otwartymi oczami, nie mogłam wyjść ze zdumienia.. Ból nie jest w stanie złamać tej dziewczyny, jest więcej niż silna.. Ona jest bohaterem, aniołem w ludzkiej skórze..
-Idziesz.. Kiiiiiku-chan?
-Tak!
Pobiegłam do niej i złapałam ją za głowę. To wydarzenie sprawiło, że chciałam stać się jak ona.. Chciałam stać się aniołem, jakim ona była.. Lato minęło szybko, tak samo jak jesień.. Zima też szybko się kończyła. Od moich urodzin, które były na początku października, nie zdejmowałam z siebie naszyjnika jaki dała mi Kita-chan. Małe wiszące serduszko zwisało z mojej szyi, żaden prezent jeszcze nigdy nie sprawił mi tyle radości..
-Kita-chan?
-Hęę?
-A kiedy ty masz urodziny?
-Moje urodziny?
-Tak.. chyba wiesz kiedy je masz, prawda?
-No pewnie że tak! Urodziłam się dwudziestego piątego grudnia. 
-W Boże Narodzenie?!
-Mhym..
-Więc naprawdę jesteś aniołem!
-Huh? Ja? Aniołem?
-No wiesz..
-Ojj Kiku, Kiku, nadal jesteś głupiutka! 
-Kita-chan! 
-Hahaha! 
Skoczyłam w jej stronę i sturlałyśmy się z jednej z górek. Obydwie byłyśmy całe w śniegu. Leżałyśmy w białym puchu i patrzyłyśmy w niebo, dzisiejszego wieczoru było one czyste niczym łza.. Gwiazdy które mieniły się, jak małe diamenciki sprawiały że każda z nas odczuwała spokój.
-To już niedługo..
-Co?
-Twoje urodziny...
-Naprawdę?
-Tak..
-Myślałam że jest lato!
-Kita-chan..
Ona cicho zachichotała i znowu spojrzała w gwiazdy.
-Wiesz że oni nie wrócą prawda?
-Wiem.. 
-Pewnie nawet nie wiesz gdzie są pochowani..
-Nie wiem, ale wiesz co?
-Co?
-Mam ciebie.. Jesteś moją siostrą Kita-chan.
-A ty moją Kiku-oneechan
Patrzyłyśmy na siebie i uśmiechałyśmy się radośnie. Mimo że byłam od niej starsza tylko o kilka miesięcy, ona traktowała mnie z szacunkiem. Czułam się przy niej mała, mogłam tam niewiele, w ogóle nie byłam silna, a ona? Ona była rozbrykana, odważna, pyskata, ale miła.. Była dla mnie jak prawdziwa rodzina..
-Mam pomysł!
-Hęę?
-Chodź szybko, zanim zupełnie się ściemni.
-Ale gdzie?
Kita złapała mnie za rękę i pobiegłam za nią.. Prawdę mówiąc w ogóle nie mogłam za nią nadążyć, biegała tak szybko że ledwo nadążałam zmieniać nogi. Po kilku minutach znajdowałyśmy się na jednym z cmentarzy. 
-Przyprowadziłaś mnie na cmentarz?
-Tak! Może uda nam się znaleźć twoich rodziców.. Przestałabyś się martwić i wiedziałabyś gdzie ich szukać jeżeli kiedyś by ci ich bardzo brakowało. Przyjdziesz i porozmawiasz z nimi, kiedy tylko będziesz chciała!
-Kita..
Ona tylko się uśmiechnęła i podbiegła do strażnika który siedział w swojej budce.. Stałam przed drzwiami i czekałam aż Kita wyjdzie z budki.. Jakieś dwie minuty później dziewczyna, podbiegła do nie złapała mnie za rękę i rzuciła się w stronę bramy.
-Gdzie biegniemy?
-Do twoich rodziców..
-Co?!
Znowu nie mogłam za nią nadążyć, ledwo dotykałam nogami ziemie.. Kita była naprawdę szybka. Przez kolejne pięć minut biegłam za nią, mijając wiele grobów, aż w końcu się zatrzymałyśmy. Kita puściła moją rękę, a ja łapczywie łapałam oddech.. 
-Cholera!
-Co?
Podeszłam do niej i spojrzałam w stronę rodzinnego grobu. Na kamieniu który leżał na ziemi widniał napis : Rodzina Mokudachi.
-Było blisko.
-Cholerny strażnik zrobił mnie w konia!
-Może najzwyczajniej się pomylił..
-Nie! Powiedziałam mu wyraźnie.. M A K U D A.. Przygłuchy dupek..
-Haha.. Chodź stąd Kita-chan..
Bez słowa dziewczyna poszła za mną, szłyśmy w stronę wyjścia kiedy nagle usłyszałyśmy jakieś ciche warknięcie..  Odkręciłyśmy się i spojrzałyśmy za siebie.. Niedaleko nas stały trzy ogromne kundle, które śmierdziały jak rozkładające się już zwłoki. Psy były nienaturalnego wzrostu i miały nietypową budowę ciała. Blizny i pozszywane ciało, nadawały im jeszcze bardziej złowieszczy wygląd. Poczułam ucisk w nadgarstku i znowu zaczęłyśmy biec, spojrzałam na Kite, która pędziła przed siebie jak szalona.
-K-Kita-chan..
-To demony! Złe demony!
-C-Co?!
Biegłyśmy przed siebie, ale niestety nie udało nam się uciec, jeden z psów wylądował przed nami.. Obydwie upadłyśmy na ziemie i wpatrywałyśmy się w psa.. Znowu usłyszałam przeraźliwe warknięcie za moimi plecami. Kolejne dwa kundle czekały już na nas, w pełni gotowe na konsumbcje.. 
-Kita-chan..
-Zaraz coś wymyśle..
Kiedy jeden z psów, rzucił się w naszą stronę, nad nami pojawiła się jakaś biała postać.. Zauważyłam twarz chłopca znacznie starszego od nas.. Z jego pleców wystawały śnieżnobiałe skrzydła, a w ręku trzymał ogromną złotą włócznie..
-K-Koichi-kun?
-Kita-chan, znasz go?
-T-Tak..
Patrzyłam na jej zdziwioną twarz, mój wzrok znowu powędrował na chłopaka, który walczył z jednym z ogromnych psów. Jednym celnym ruchem włóczni, przebił głowę demona, który zniknął zamieniając się w proch. 
-Uciekajcie!
Spojrzałam na chłopaka..
-A-anioł..
-Szybko, Kiku-chan.
Kita znowu złapała  mnie za nadgarstek i rzuciłyśmy się do ucieczki. Odwróciłam głowę, żeby zobaczyć co z chłopcem.. Anioł siłował się z kolejnym psim demonem.. 
-Kiku-chan, zostań tu na chwile..
-Co?! Gdzie idziesz! Kita!
Dziewczyna wybiegła z krzaków i pobiegła w stronę walczącego chłopaka. Nie wiedziałam co mam robić, siedziałam skulona w krzakach, czułam jak całe moje ciało znowu paraliżuje strach. Nie mogłam pozwolić, żeby mojej siostrze coś się stało.. Wybiegłam z krzaków i pobiegłam po jej śladach. Podniosłam wzrok i zobaczyłam faceta.. Wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, z opaską na oku stał i z uśmiechem przyglądał się walce, z ciekawości powędrowałam za jego wzrokiem. Zauważyłam że anielski chłopiec rzuca dziewczynie jakieś dwa sztylety..
-Kita-chan!
-Hęę? Kiku uważaj!
Odwróciłam się i spojrzałam za siebie. Tuż nade mną stał olbrzymi pies, zanim zdążyłam cokolwiek zrobić już wbijał we mnie swoje ostre jak brzytwa zęby. 
-Kiku-chan! 
-Złącz miecze Kita! Złącz je!
Spojrzałam na krzyczącego chłopaka, który wbijał właśnie jednemu z kundli włócznie w głowę... Demon, który mnie trzymał zanurzył głębiej swoje zęby w moim ciele, a ja zaczęłam krzyczeć z bólu, obraz zaczął się rozmywać a ja sama, poczułam ogromny ból..
-KIKU-ONEECHAN!!
Otworzyłam oczy i zauważyłam płaczącą twarz Kity.. Pierwszy raz widziałam ją płaczącą, na jej śnieżnobiałej twarzy lśniły czyste łzy. Złapałam ostatni oddech i jeszcze jeden, ten ostatni raz spojrzałam na swoją młodszą siostrę.. Otwierając oczy dostrzegłam wybuch fioletowego płomienia, który otaczał Kite.. Jej zapłakana twarz, wyrażała teraz jedynie wściekłość..

~Koichi

Wyszedłem przed bar i czekałem na Yukio, który właśnie kończył swoją rozmowę z panem Pheles'em. Muszę porozmawiać z nim o sprawach związanych z Kitą i o tym co może ją łączyć z Rin'em. Nie wiem jednak czy powinienem to robić.
-Koichi-kun?
Spojrzałem za siebie i zobaczyłem młodszego Okumure.
-Chciałeś ze mną rozmawiać prawda?
-Tak.
-Więc o co chodzi?
-Chciałbym..
-Porozmawiać o naszym rodzeństwie. Wiem, chciałem prosić cię o to samo. Jednak uważam że powinniśmy wyjaśnić sobie pewne sprawy na osobności.
-Jest coś, o czym musisz wiedzieć..

_________________________________________________________________
Ciam ciampapam! No więc napisałam rozdział, dość nietypowy, gdyż opowiada on przeżycia Kiku-chan, o której wspomniałam Bodajże w poprzednim rozdziale. Chciałam przybliżyć wam trochę relacje jakie panowały między nią, a Kitą, no wiec chyba mi się udało.. Nie wiem do końca ale wydaje mi się że jest ok. Na koniec, dodałam trochę Koichi'ego :D To chyba na tyle, mam nadzieje że zabiorę się dziś jeszcze za kolejny rozdział tym razem już zgodny <po części>  z odcinkiem :D Łuhuhu! No to lecę dziabki byebye~  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz