-Idź już!
-Nie chceeee!!
-Budziłem cię rano, kiedy jeszcze było chłodno.. Odpowiedziałaś "Koichi-oniichan.. pójdę jak wstanę, obiecuje.."
-Naprawdę tak powiedziałam? Musiałam bełkotać przez sen..
-Kita..
-Raaany, ależ ty jesteś upierdliwy.
Wstałam z kamiennego parapetu, na którym leżałam od samego rana.. Podeszłam do wiatraka i rozdziawiłam usta..
-Co robisz?
-Chłodzę się..
-Kita!
Poczułam uścisk w okolicach bioder i zanim się obejrzałam leżałam już na korytarzu.. Koichi stał w drzwiach uśmiechnięty i rzucił mi na głowę listę zakupów.
-Idź prosto do sklepu i wracaj szybko..
-Mhym..
Ociężale wstałam na nogi i ziewnęłam. Dlaczego jest tak cholernie gorąco? Wzięłam głęboki oddech i zarzuciłam włosy do tyłu, zatrzymując rękę na czole.
-Proszę Kita-chan, wiem że potrafisz.
Poczułam jak ciepła ręka Koichi'ego mierzwi mi włosy. Nagle zrobiło mi się ciepło w twarz i zanim się obejrzałam już byłam czerwona. Patrzyłam na szczery uśmiech brata i zastanawiałam się, dlaczego zawsze jest dla mnie taki miły.. Kiedy otworzył oczy wyglądał na lekko zdziwionego, patrzył na moją twarz i znowu delikatnie się uśmiechnął. Cholera! Odwróciłam się, tym samym strącając rękę brata ze swojej głowy, wydęłam usta i założyłam ręce na piersi.
-Ano..Eee... Myślisz, że- że nie potrafię iść do sklepu? Głupi Koichi..
Z zaczerwienioną twarzą ruszyłam przed siebie. Odchodząc lekko odwróciłam głowę i ukradkiem spojrzałam w stronę drzwi.. Koichi z uśmiechem na ustach kręcił głową, po czym puścił do mnie oczko..
-Głupi..
Szybko odwróciłam głowę i mimowolnie się uśmiechnęłam, znowu lekko się czerwieniąc. Wychodząc z akademika uderzyła mnie fala gorąca..
-Topie się..
-Ohayo Kita-chan..
Leniwie odkręciłam się w stronę mówiącego w moją stronę głosu.. Nieprzytomnym wzrokiem patrzyłam na twarz Shimy..
-Eee.. Ohayo..
-Coś nie tak?
-Wyglądasz jakbyś zaraz miała umrzeć..
-Wszystko w porządku?
Oczy latały mi od jednego do drugiego.. ależ ta trójka jest upierdliwa..
-Wszystko gra..
Patrzyłam na zaniepokojony wzrok neko-chan. Słońce raziło mnie w oczy, a panujący wokoło gorąc sprawiała, że czułam się fatalnie.
-Jesteś pewna że wszystko w porządku?
Potaknęłam twierdząco głową i wbiłam swoje otępiałe spojrzenie w twarz Shimy.
-Gdzie idziesz?
-Do sklepu..
-Chyba ci się nie chcę co?
-Mhy... Jak się domyśliłeś..
Mimo tego nieprzyjemnego gorącego klimatu, nadal potrafiłam strzelać ironicznymi komentarzami..
-Hehe.. Mogę cię zanieść jeśli chcesz.
-Shima!
Różowowłosy chłopak patrzył na mnie swoim zboczonym wzrokiem. Westchnęłam i ruszyłam przed siebie.
-Nie, dzięki.
Nie słuchając już komentarzy Bon'a i kolejnych niemoralnych propozycji Shimy, poszłam w kierunku sklepu.. Po stu latach, doszłam wreszcie do tego zasranego supermarketu.. Już miałam wchodzić gdy nagle zobaczyłam Rin'a, idącego w moją stronę.. Może powinnam zaczekać i z nim porozmawiać?
-Nie..
Swoim leniwym krokiem weszłam do klimatyzowanego supermarketu. Stałam w drzwiach i delektowałam się chłodem, jaki mnie obtulał. Wzięłam głęboki oddech i spoglądając na kartkę którą dostałam od Koichi'ego, wzięłam jeden ze stojących wózków.
-Mleko, jest. Herbata, jest. Makaron, jest. Ryż, jest.. Raany.. Po co temu idiocie te wszystkie rzeczy? Przecież umówiliśmy się że dajemy Okumurą pieniądze, a oni dają nam gotowe jedzenie.. Głupi brat.
-Nakano-san..
Spojrzałam za siebie i zauważyłam brewkę..
-Izumo-chan?
-Huuuh?! Nie przypominam sobie żebym pozwoliła ci tak do mnie mówić..
Patrzyłam na dziewczynę i chcąc się kłócić odwróciłam się i odeszłam.
-E-Ej! Nie odwracaj się, jak do ciebie mówię! Co z tobą...
Szłam w stronę kasy, przechodziłam obok lodówek i kątem oka zauważyłam lody. Przyłożyłam głowę do zimnej lodówki i spragnionym wzrokiem szukałam lodów Gori Gory, które zasmakowały mi najbardziej.. Przeskanowałam wzrokiem lodówkę kilka razy, ale lodów jak nie było tak nie ma..
-Ouuu... Chcę loda...
Po drodze do kasy, włożyłam do wózka kilka opakowań pocky, zważając na to że była dziś dostawa, na półkach leżały jeszcze truskawkowe. Wychodząc ze sklepu znowu ogarnęło mnie to piekielne gorąco..
-Umrę... Po-trze-buję lo-da...
Poszłam w stronę drugiego sklepu, a w myślach miałam już tylko Gori Gori.. Gdy wreszcie dotarłam, w sklepie była dość długa kolejka.. Podeszłam do jednej z lodówek i wyjęłam cztery ostatnie lody, zostawiając pustą lodówkę. Wydałam na nie ostatnie pieniądze, ale Koichi nie powinien się na mnie złościć, przecież kupiłam jednego dla niego. Szłam w stronę akademika, czułam się teraz znacznie lepiej, chłód loda doskonale koił moje poczerwienione od gorąca policzki. Mimo że lód poprawił mi samopoczucie nadal czułam to potworne ciepło..
-Wróciłam..
-Co tak długo? Gdzie znowu poszłaś? Myślałam że coś do ciebie dotarło..
-Mówiłam ci jakiś czas temu, nie stosuj na mnie tych psychologicznych bredni. Po za tym, myślisz że w sklepach nie ma kolejek?
-Przez godzinę stałaś w kolejce?! Ciekawe jak długa była, masz dla mnie pamiątkę z Paryża?
-Nie, ale kupiłam ci loda.
-Loda?
-Mhym.. Łap.
Rzuciłam w stronę Koichi'ego siatkę z zakupami, które kazał mi kupić.
-Co masz w drugiej siatkę?
-Pocky.
-Żartujesz, prawda?
-To za moją część wypłaty.
-Ty naprawdę lubisz się obżerać..
-A ty lubisz marudzić.
Wyjęłam pudełko z truskawkowymi pocky i z powrotem rzuciłam się na parapet. Ustawiłam wiatrak tak, żeby wiał tylko na mnie i włączyłam najwyższe obroty. Otworzyłam pudełko i ustami wyjęłam z niego najprawdziwsze niebo..
-Hęę... Roztopił się..
-Mmm.. Cóż za strata Koichi-oniichan
Uśmiechnęłam się do niego niewinnie i wyjęłam kolejny cud z pudełka..
-Jesteś nieodpowiedzialna, nie posłuszna i cholernie samolubna.. Kita!
-A ty jesteś marudny, nadopiekuńczy i cholernie nudny.. Koichi-oniichan
-Jesteś podła.. Kita-chan..
Nagle zadzwonił telefon, na wściekłej twarz brata pojawiło się zaciekawienie. Wybełkotał coś pod nosem, po czym wyszedł z pokoju na korytarz. Moja ręka znowu powędrowała do pudełka..
-Eeee? Gdzie one się podziały?! Nie możliwe.. zjadłam już wszystkie?
Patrzyłam na puste pudełko, a zaraz potem wyrzuciłam je przez okno..
-Aach.. gorąco..
-Musze wyjść.
-Huh? Gdzie?
-Mam misje.
-Misje?
-Tak.
-Przecież jesteś Exwire..
-Owszem, ale widzisz jestem trochę kompetentniejszy od was.
-Eee?! Ty dumny dupku!
-Zostań tu i nigdzie nie znikaj.
Patrzyłam na wychodzącego Koichi'ego, który wychodził z pokoju z wielkim uśmiechem.
-Phe.. Jasne, na pewno będę czekać..
Zeskoczyłam z parapetu i wyszłam z pokoju. Szłam dość szybkim krokiem żeby nie zgubić Koichi'ego, wydać by się mogło że śledzenie mam we krwi. Doszliśmy do samego mostu, wyglądało na to że jego część była zamknięta.
-Koichi, exwire. Zostałem wezwany do pomocy,
-Dobrze.
-Kita, exwire. Ja także przybyłam do pomocy.
-Kita!
-Dobrze.
-Zapomnij! Jesteś..
-Doskonale wyszkolona, a teraz chodź braciszku misja czeka.
Uśmiechnęłam się do starszego egzorcysty i złapałam Koichi'ego za kark, zaraz niestety go puściłam.. Brat był znacznie wyższy ode mnie, trudno było mi chodzić na palcach..
-Zgłupiałąś! Zostajesz tu.
-Daj spokój, ostatnio trenowałam. Nie obawiaj się nie wyjmę miecza.
-To i tak niebezpieczne.
-Więc nie mogę zostawić cię samego.
-Kita..
Usłyszeliśmy Usłyszeliśmy przeraźliwe parskanie, potem syczenie.. Spojrzeliśmy po sobie i ruszyliśmy na most. Tak jak podejrzewałam stało już tak kilku egzorcystów, Yukio i Rin też tam byli.. Ciekawe dlaczego starszy Okumura tu jest? Czy to możliwe, że jest silniejszy ode mnie?!
-Okumura Yukio.
-Koichi? Ciebie też wezwali?
Brat przytaknął, wzrok Okumury powędrował na mnie.
-Ja służę jako pomoc.
-Nie kłam.. Po prostu za mną przylazłaś.
-Khe.. Zamknij się Koichi..
Spojrzałam na Yukio, który właśnie patrzył na Rin'a wzrokiem podobnym do wzroku Koichi'ego. Ich miny wyglądały dosłownie identycznie, wygląda na to że starszy Okumura, jest tutaj na tych samych warunkach co ja. Nagle usłyszałam strzały, spojrzałam w stronę kociego demona i ruszyłam w jego stronę. Yukio tłumaczył coś Rin'owi, a Koichi wspierał strzelających. Demon zeskoczył na ulice i zaczął zbliżać się w naszą stronę.
-Teraz!
-Tak!
Jedna z egzorcystek, rzuciła w kota jakąś puszką, jednak to nic nie dało.. Spojrzałam na leżące na ziemi medykamenty, jeżeli udałoby mi się wbić je w jego szyje.. może trochę by zwolnił.. Koci demon rzucił się w stronę kobiety, która uniknęła jego ataku. Rozwścieczona bestia rzuciła się na innych egzorcystów, nokautując niektórych z nich. To moja szansa.
-Kita!
Biegłam środkiem mostu prosto na demona, ten odwrócił się szybko zamachując się swoimi dwoma ogonami. Nie zważając na nadciągające "bicze" rzuciłam się na ziemie i z ogromną szybkością przejechałam po niej omijając w ten sposób kota. Złapałam w ręce dwa pojemniki.. Zanim demon mnie namierzył, skoczyłam w stronę balustrady mostu i wybiłam się od niej tak żeby złapać się sierści demona. Nie powiem żeby było to łatwe, kot miał naprawdę krótką sierść. Szybko osunęłam się na ziemie i unikałam teraz ciosów jakie zadawał kot.
-Cholera..
Odbiłam się od jednej z jego potężnej łapy, którą właśnie we mnie celował i robiąc salto wskoczyłam na przewróconą ciężarówkę. Cofnęłam się kilka kroków, po czym rozbiegłam się i odbiłam się od jej krawędzi. Niestety mój skok był za krótki i udało mi się wylądować na mokrym nosie demona. Szybko przebiegłam po jego głowie, kompletnie już rozzłoszczona bestia wierzgała jak dziki koń. Wbiłam pojemniki w jego szyje i zeskoczyłam na ziemi, odbijając się od jego głowy. Kot zawył, a kilka sekund później puste pojemniki po medykamentach leżały już na ziemi. Nie powiem żeby to było łatwe, wróciłam do reszty egzorcystów głęboko oddychając.
-Dobra robota, powinno go znacznie spowolnić.
-Tak środki nasenne powinny go spowolnić, jednak to za mało.
Spojrzałam na Okumure, który przyglądał się ogromnej bestii.Demon wył i syczał, jakby zaraz miał nas wszystkich pozabijać.
-Słyszałeś coś o Kuro od czcigodnego Fujimoto?
-Byłeś wtedy na misji razem z nami?
-Tak.
-Tamtego dnia?
-Yukio wciąż był jeszcze exwire. W pewne wiosce na budowie, zaczęły zdarzać się dziwne wypadki.
Słuchałam uważnie opowieści kobiety, z której wynikało że Yukio przyglądał się zmaganiom swojego ojca. Nie miałam bladego pojęcia, że ich ojciec był paladynem.. Z opowieści wynikało, że był nieprzeciętnym człowiekiem i doskonałym egzorcystą. Poradził sobie z demonem, nie używając niczego.. Żadnej broni, nawet nie próbował go skrzywdzić.. Słuchałam opowieści i byłam ciekawa dalszych szczegółów..
-A więc to tak.
-Potem został nazwany Kuro i przywołany jako chowaniec, by strzegł tej bramy.
-Jednak to nadal demon. Jeśli straci pana wraca do demonicznej postaci.
-Tata przewidział coś takiego i przygotował to.
Patrzyłam na jakiś spory pojemnik, który Yukio trzymał w ręku. Zżerała mnie ciekawość, pierwszy raz coś tak bardzo mnie zainteresowało.. Sama nie byłam w stanie uwierzyć, że czyjaś opowieść tak bardzo mnie wciągnęła.. Wyobrażenie o ojcu braci Okumura, jakie w tej chwili sobie kształtowałam, wprowadzało mnie w niemałe zdumienie.
-Wygląda na to że było specjalnie przygotowane. Prawdopodobnie zabije Kuro.
-Jesteśmy uratowani.
Na dźwięk ostatnich słów młodszego egzorcysty, ogarnął mnie dziwny smutek. Spojrzałam na demona, który nadal zabijał nas spojrzeniem.. Po tym co usłyszałam, nie wydaje mi się żeby był on aż taki zły.
-Nie jesteśmy w stanie określić mocy rażenia, więc pozwolicie że sam się tym zajmę?
-Kłamstwo! Kłamstwo! Shiro jest najlepszy!
Spojrzałam na wszystkich zebranych, ostatnie słowa.. Nikt nic nie mówił, spojrzałam w stronę Rin'a, który przyglądał się ogromnemu demonowi. Czyżby, to..
-Potrzebujesz pomocy?
-Wystarczy że go trafie.
-W takim razie lepiej wszystkich stąd ewakuować. Wycofujemy się pod bramę!
Patrzyłam na kota i nie wiedziałam jak to możliwe, dlaczego go słyszę? Poczułam ucisk w okolicach ramion, wiedziałam że to Koichi.. Spojrzałam na starszego Okumure i wydawało mi się, że on też słyszał ten głos..
-Chodź Kita, musimy stąd iść.
Nic nie odpowiedziawszy, nie stawiałam oporu.. Koichi, prowadził mnie pod bramę, a ja nie mogłam oderwać oczy od demona.
-Shiro nie umarł! Poszedł do domu! On tylko poszedł do domu!
Przyglądałam sie dalszemu rozwojowi sytuacji.. Nie wiedziałam co robić, nie mogłam tam pobiec i wykrzyczeć że ten kot gada.. Nie chciałam jednak żeby zginął.. On- on po prostu tęskni..
-K-Koichi?
-Hęę? Co?
-Czy on go zabije?
-Najprawdopodobniej.
-On nie jest zły..
-Kto nie jest zły?
-Kuro.
-Żartujesz?
-N-Nie.. On- on jest smutny.. Stracił pana i nie..
-O czym ty gadasz..
Spojrzałam na zaciekawiony, a zarazem niedowierzający mi wyraz twarzy brata. Opuściłam wzrok i nie powiedziałam już nic więcej.
-Shiro wróci! Nie umrę do tego czasu!
-Nieważne..
Przyglądałam się Rin'owi, który, jak mi się zdawało, próbował powstrzymać Yukio. Mogłam mieć tylko nadzieje, że Okumura przekona brat żeby nie zabiał kota... Rany czemu ja się tak martwię? Proszę Rin.. Zanim dokończyłam swoją prośbę, Okumura szedł już w stronę demona. Skoro ten kocur to demon i oboje go słyszymy, to znaczy że w swoich myślach też możemy słyszeć? Biorąc pod uwagę to, że Rin jest synem szatana może oznaczać że jest ode mnie znacznie silniejszy.. Czy to możliwe że słyszy moje myśli? Cholera..
-Hej!
Na dźwięk słów Rin'a podniosłam głowę i znowu spojrzałam w ich stronę.. Demon znowu złowrogo warknął, ale Rin postanowił kontynuować.. Poczułam się dziwnie i już chciałam iść w jego stronę, ale Koichi zatrzymał mnie ręką.
-Jestem Okumura Rin, syn Shiro!
-Shiro?
-On nie żyje.
-Bracie!
Koci demon wyglądał na zatkanego i niepewnego.. Ale czułam że to zaraz się zmieni, wydawać by się mogło że odczuwałam to co on w tej chwili czuje..
-Umarł.
-Kłamiesz! Nie wierze ci!
-Nie żyje!
-To kłamstwo! Nie kłam!
Kuro wybuchł przeraźliwym rykiem, było w nim pełno nienawiści i bólu.. Nagle rzucił się w stronę Okumury.. Moje nogi, znowu zaczęły działać same.. Nie dobiegnę, są za daleko! Zatrzymałam się w połowie drogi i przyglądałam się jak Rin zatrzymuje kota głową.. Kot zawył z bólu i runął na ziemie. Ze zdumieniem patrzyłam na starszego Okumure i nie mogłam wyjść z podziwu.. Zatrzymał demona głową.. Spojrzałam na Yukio, który o mało co się nie posikał..
-Naprawdę kochałeś staruszka co? Dlatego byłeś smutny i samotny.
Ogromny kocur podniósł się, zrównując się z Rin'em. Nie czułam już żadnego niebezpieczeństwa, stałam w miejscu i przyglądałam się dalszemu rozwojowi sytuacji.
-Jestem taki sam. Zaprzyjaźnimy się?
Rin wyciągnął rękę w stronę zdziwionego kota, patrzyłam na nich i nagle zachciało mi się płakać. Łzy nie zaczęły płynąć z moich oczu, to Kuro zaczął płakać.. Jego serce byłe pełne żalu, smutku i cierpienia.. Odebrano mu osobę którą bardzo kochał, w jakiś sposób ten dziwny chowaniec identyfikował się ze mną, tylko ja muszę dotrzymać danego sobie słowa.
-Shiro... Shiro! Już cię nie zobaczę? Shiro!
Z ogromnego i przerażającego demona, Kuro zmienił się w małego, bezbronnego kotka. Jęczał i płakał, jak małe dziecko.. Serce zaczęło mi szybciej bić..
-Całe szczęście..
Uśmiechnęłam się do siebie i wycofałam się z powrotem pod bramę.
-Naprawdę umarłeś?
Po całym zajściu Rin zabrał małego Kuro ze sobą. Kociak wydawał się być słodki, bawił się z nim i chciał żeby Rin, nie przestawał go głaskać. Niestety, nie każdy miał z nim dobre stosunki..
-Głupi kocur! Podrapał mnie!
-Hahaha! Dobrze ci tak!
-Ty dupku!
-Kita-chan.. Masz kiepską rękę do zwierząt..
-To nie ja mam kiepską rękę do zwierząt, tylko ten kocur to skurczybyk!
Słyszałam jak Kuro śmiał się w duchu, ten mały głupi szkodnik wypowiedział mi wojnę!
-Przestań się ze mnie śmiać, ty mała łajzo!
-Nie mów tak do niego!
-Właśnie! Nie pozwalaj sobie, głupia babo..
-Przysięgam, jak tylko zostaniesz sam.. Przygotuje pieczeń z kota!
Rin co i raz wybuchał śmiechem, Kuro i ja obkładaliśmy się wyzwiskami i chamskimi komentarzami. Głupi Kuro.. Kiedy już skończyły nam się pomysły, oboje zamilkliśmy. Spojrzałam na Koichi'ego, który razem z Yukio nie wiedzieli co się dzieje.. Kuro znowu zaczął łasić się do Rin'a i mruczał przy tym jak oszalały. Wyglądał bardzo słodko i niewinnie.. Uwielbiam koty, ale ten chyba za mną nie przepada. Na samą myśl o tym, głęboko westchnęłam, pokręciłam głową i wydęłam usta..
-Przywiązał się do ciebie.
-Co teraz z nim będzie?
-Póki co, wyjaśnię że zostaliśmy zmuszeni zrobić z niego twojego chowańca. Strażnik tylnej bramy południowej prawdopodobnie zostanie zastąpiony innym chowańcem.
-Cooo?! Będę musiała go znosić przez cały czas?!
Yukio spojrzał na moją zawiedzioną minę, uśmiechnął się tylko i znowu spojrzał na Rin'a. Co prawda nie miałam nic do tego kota, ale przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu doprowadzi mnie do szału.. Spojrzałam na tą łajzę, ale on nic nie komentując wskoczył na broń, którą Yukio miał użyć żeby go zabić. Chłopak puścił pojemnik, który razem z Kuro wylądował na ziemi. Kot poturlał pojemnik w stronę starszego z braci i spojrzał na niego iskrzącymi się oczami.
-To trucizna!
-Pachnie jak prezent o Shiro!
-Powiedział, że pachnie jak prezent od staruszka.
Spojrzałam na pojemnik zaciekawionym spojrzeniem i obserwowałam jak Yukio otwiera jego wieko. Przykładając sobie pojemnik z rzekomą "trucizną" do nosa, stwierdził że jego zawartość wypełniona jest winem z kocimiętki..
-Hęę?! Chciałeś zabić demona, a nawet nie wiedziałeś co jest w tym czymś?!
-Wino z kocimiętki!? To wino z kocimiętki Shiro! Daj! Daj mi!
Przyglądałam się na kota, który wyglądał na podnieconego.. Wyglądał dziwnie stojąc na tylnych łapach, a przednimi wymachując w powietrzu.. Wyglądał trochę jak tancerz boogie.. Był przy tym taki słodki, jego prośby o nalanie mu trochę specyfiku, nadawały mu jeszcze więcej uroku.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, nastawienie kota raptownie się zmieniło. W jego sercu panował teraz spokój i szczęście, było w nim trochę smutku i bólu, po utracie swojego pana, ale był teraz szczęśliwy..
-Co się stało?
-Jak o tym pomyśleć, nie ma mowy, żeby tata mógł zabić Kuro.
-Jakoś..
Oderwałam wzrok od rozkoszującego się winem kota i spojrzałam na Rin'a, który podobnie jak ja był uśmiechnięty.
-..czuje, że staruszek był niesamowity.
W jego oczach widać było ciepło i miłość jaką w trakcie wypowiadania swoich słów emanował. Lekko rozchyliłam usta i przyglądałam się mu ze zdumieniem.. Ten chłopak jest inny niż wszyscy, nie chodzi o bycie demonem.. On jest...
-Nic nie mówiłem!
... dziwny. Zawstydzony swoimi słowami Rin, siedział sztywno z wzrokiem wbitym w nicość. Yukio przyglądał się swojemu bratu uważnie, Koichi stał uśmiechnięty co i raz spoglądając na kota, a ja siedziałam i przyglądałam się wszystkiemu uważnie. Patrząc na nas można pomyśleć że nie jesteśmy zbyt normalni, cała nasza czwórka ma w sobie coś czego nie ma żadna pojedyncza osoba..
-Pychota!
Kuro wciąż delektował się prezentem od Shiro.. Wyglądał teraz tak niewinnie..
-Muszę iść do pana Pheles'a..
-Tak, ja też..
-Kita dojdziesz sama do akademika?
-Eee?! Myślisz że jestem za głupia żeby sama wrócić do pokoju?
-Nie, po prostu..
-Jasne że trafie! Nie martw się! Idź już, dam sobie rade.
Koichi spojrzał na mnie zdziwiony, uśmiechnęłam się do niego szeroko i wstałam na nogi. Otrzepując z siebie resztkę kurzu patrzyłam, jak trójka chłopaków idzie w kierunku szkoły. Może pójdę jeszcze do sklepu? W sumie to mam po drodze.. Powolnym krokiem poszłam w kierunku otwartego jeszcze sklepiku, kupiłam sobie pudełko truskawek z czekoladą i trzymając jedną w ustach poszłam w stronę szkoły. Przechodząc przez mały mostek znajdujący się niedaleko szkoły, tuż nad "tajnym" wejściem do klas egzorcystów.. Przystanęłam na chwile i spojrzałam a dół.
-Niedługo znowu zacznie się rok szkolny.. Znowu będę musiała uczęszczać na te głupie zajęcia.
Westchnęłam głęboko, usłyszałam cichy szur butów. Powoli się odwróciłam i podnosząc swoje znudzone spojrzenie zauważyłam dość wysoką dziewczynę. Wyglądała dość nietypowo, jej białe włosy, w które wpięty był biały kwiat. Strój przypominał mi strój Shiemi, jasno różowa góra stroju i długa czarna spódnica podsunięta pod same piersi wyglądały dość dziwnie.. Przekręciłam lekko głowę by przyjrzeć się dziewczynie uważniej, nagle bardzo gwałtownie otworzyła oczy. Szkarłat jej tęczówek wyglądał dość strasznie, w otaczającej nas ciemności.. Nagle z jej pleców zaczął wychodzić jakiś grubej długości przedmiot.. Jej czerwone oczy zabłysły krwistym światłem. Niewinny wygląd dziewczyny gdzieś prysnął, jego miejsce zajął przerażający obrazek typowego demona.. Paznokcie dziewczyny wydłużyły się i zaostrzyły, długie ostre zęby wystawały z jej delikatnie różowych ust, uszy stały się szpiczaste, a z wplątanego w jej włosy kwiatu wypływała czerwona ciecz.. Jej świecące szkarłatne oczy wbite były we mnie w bardzo niemiły sposób. Moje serce zaczęło bić szybciej, a oddech zaczął być nerwowy.. Zrobiłam krok w tył, oczy dziewczyny otworzyły się znacznie szerzej, a ręka powędrowała na wystający z jej pleców długi gruby przedmiot. Jednym szybkim ruchem wyrwała sobie z pleców, długi miecz. Moje serce stanęło, w chwili kiedy dziewczyna opuściła miecz, kierując jego ostrze w moją stronę. Białowłosy demon przekręcił głowę i wbijając we mnie swoje święcące oczy radośnie się uśmiechnął. Puściłam siatkę z truskawkami na ziemie, chwile później rzuciłam się do ucieczki. Biegłam jak najszybciej potrafiłam, odwróciłam głowę za siebie, dziewczyny za mną nie było.. Zakręcając odwróciłam głowę, jedyne co zauważyłam to święcące szkarłatne oczy demona. Silny ucisk na wysokości mostka i nagrzany od słońca asfalt to jedyne co teraz czułam.. Próbowałam złapać oddech, złapałam się za bolące miejsce i podniosłam wzrok. Dziewczyna stała nade mną z mieczem uniesionym nad głowę, jej uśmiechnięta twarz sparaliżowała moje bezwładne ciało..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz