poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział III

Na widok min niektórych zebranych, ogarniała mnie wewnętrzna satysfakcja. Razem z Koichi'm usiedliśmy ostatniej ławce, środkowego rzędu. Mina skunksika i jego kumpli, powaliła mnie na łopatki. Inne, bardziej przypominały zawistne spojrzenia. Niedaleko nas siedziała dziwna dziewczyna, która co i raz na mnie zerkała, wyglądała dziwnie miała takie śmieszne brwi. W pierwszej ławce mojego rzędu siedziałam ten jak mu tam.. Cholercia.. Zapomniałam..
-Nakano-san rozumiem że jesteś podekscytowana, ale mogłabyś się skupić?
-Jasne! 
Po pięciu minutach jego nudzenia zasnęłam..Obudził mnie Koichi, który poinformował mnie że idziemy na wf. Nie miałam najmniejszej ochoty się ruszać, ale jak mus to mus.. Wszyscy przebraliśmy się w stroje do ćwiczeń, tylko Shiemi miała na sobie kimono. Na dole czekały już na nas żaby-demony, nie wiem jak się nazywają się one fachowo, ponieważ nie słuchałam. Pierwszy był okularnik, który nazywał się Miwa Konekomaru, a w skrócie Neko-chan. Jest dość niski i wydaje się gapowaty, ale jest najzabawniejszy z całej tej dzikiej trójki. Jego przeciwnikiem w tym wyścigu był, Shima Renzo. Jest nieco wyższy ode mnie i ma różowe włosy, kiedy spytałam czy inspirował się Barbie, chłodno zmierzył mnie wzrokiem.. No cóż, według mnie jest najbardziej beztroską osobą w całym naszym składzie. Patrzyliśmy z góry na zmagania dwóch przyjaciół, ale z góry wiadome było kto wygra. Ku mojemu zdziwieniu, oboje okazali się być beznadziejni.. Zaraz po nich był Ryuji Suguro, nazywany przeze mnie skunksikiem i Okumura Rin, którego poznałam wczoraj. Oboje wydawali się być bardzo zdeterminowani i walczyli o wygraną, jakby zależało od tego ich życie. Jednakże oboje przegrali, nie wiem czy oni udają czy poważnie są takimi idiotami. Jak dla mnie wyścig wygrałby Rin, chociaż nigdy nie wiadomo.. Następną parą jaka stoczyła pojedynek z żabą demonem były dwie dziewczyny. Shiemi Moriyama i Izumo Kimiki. Znałam tylko jedną z nich, wydawała się być dość niezaradnie.. Kto wie może drzemie w niej jakiś demon walki. Ko by pomyślał że umiem strzelać takie żarty, phehe.. Kimiki natomiast była dość chłodną osobą, jej przerażające spojrzenie, tych czerwonych oczu zdawało się być strasznie bolesne. Nie mam bladego pojęcia, dlaczego ktoś taki został przydzielony do pary z małą niezdarą jaką okazała się być Shiemi. Oczywiście pani lodowiec wygrała i rzuciła chamski komentarz do swojej nowej nieporadnej "koleżanki". Następni w kolejce byliśmy my. Ja i mój brat doskonale się znamy, więc trudno będzie mi go pokonać, jednakże ja jestem bardziej wysportowana, ale kto wie, co on wymyśli. Zsunęliśmy się na dół i czekaliśmy na znak od trenera, kiedy tylko podniósł rękę i krzyknął "Go", zaczęliśmy nasz wyścig. Całą siłą odepchnęłam się od ziemi i ruszyłam przed siebie, Koichi nawet nie zauważył kiedy zaczęłam biec. Mimo mojego pięknego startu, brat zaczął mnie doganiać, aż w końcu biegliśmy ramie w ramie. Nie było mi łatwo go przegonić, w końcu oboje nie jesteśmy ludźmi.. Gdyby ktoś z tu zebranych wiedział kim naprawdę jesteśmy uśmiałby się, otóż podczas tego wyścigu walczył demon z aniołem. Żaba ledwo za nami nadążała. Przebiegłam Koichi'emu drogę, tym samym wytrącając go z rytmu i zostawiając w tyle. Jak na anioła przystało, szybko zaczął mnie doganiać. Odwróciłam się do niego nie zwalniając biegu..
-No co braciszku, za szybko?
Puściłam mu oczko i uśmiechnęłam się radośnie. Można powiedzieć że byłam w swoim żywiole, uwielbiałam rywalizować z bratem. Od małego urządzaliśmy sobie wyścigi, kiedy byłam już starsza i spostrzegłam się że brat oszukuje i daje mi fory, wzięłam się za trening. Doskonałym pokazem moich umiejętności, możemy nazwać ten trening. O dziwno trener uznał że walka jest zakończona, również zakończona remisem. A niech go szlag trafi! Weszliśmy z powrotem na górę i czekaliśmy na ciąg dalszy. Łapczywie łapałam powietrze i śmiałam się z Koichi'ego, jego mina mówiła "Dajcie mi wody, czuje się jak skwarka". Śmiałam się tak długo, że aż rozbolał mnie brzuch. Kiedy byliśmy już na górze, upadlam na ziemi i delektowałam się odpoczynkiem. Po paru minutach kłótni Rin'a z Suguro, w sali treningowej, rozległ się dźwięk telefonu.
-Kogo to?!
Skunksik wydawał się być zdenerwowany, ale szybko mu przeszło kiedy to trener wyjął telefon. Zamienił z kimś kilka słów, nazywając dzwoniącego "kociaczkiem" i wybiegł, zostawiając nas samych. Suguro rzucił Okumurze wyzwanie, którego Rin oczywiście nie przyjął. W sumie nie dziwie mu się, sama też bym tego nie zrobiła, nie warto ryzykować życia, żeby udowodnić komuś swoje intencje. Leniwym krokiem podeszłam do Rin'a, który aktualnie był atakowany przez skunksika. 
-Nie martw się, niech sobie poszczeka, na twoim miejscu też bym tego nie zrobiła. 
Oboje spojrzeli na mnie, jeden z zadowoleniem, a drugi ze zdziwieniem i niepohamowanym gniewem. Wsiadłam na chłodnym podłożu i delektowałam się zimnem, gdy nagle Suguro zeskoczył na dół i powoli podchodził do żaby.
-Idiota.. 
Szybko oderwałam się od ziemi i podbiegłam do krawędzi. Cała klasa wlepiała wzrok w Ryuji'niego.. Był coraz bliżej demona, wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, demon zawył. Chciałam skakać i odrzucić Sugura w inną stronę, ale uprzedził mnie Rin, któremu bez walki udało się zapanować nad żabą. 
-S-Sugoi.. 
Wpatrywałam się w niego jak w obrazek, jak udało u się nad nim zapanować? Kiedy oboje weszli na górę, a lekcja się skończyła, każdy nie mógł wyjść z podziwu. 
-Dobry jesteś.
-Ty też niczego sobie.
-Widzisz miałam ładnych rodziców.
-C-co? C-chyba nie mówimy o tym samym..
-Daj spokój, przecież żartowałam! 
-Heh.. Więc idziesz na zajęcia dokształcające?
-Hęę? Nie sądzę.. Po takim wysiłku, będę spała z cztery dni.. 
-Myślisz?
-Pewnie! Spanie to dyscyplina, w której jestem najlepsza.
-Tak sądzisz?
-Owszem
-Więc, ile godzin potrafisz przespać?
-Dwanaście..
-Jedenaście..
-Haha.. Lepiej zajmij się ujarzmianiem dzikich demonów, a spanie zostaw zawodowcom. 
-Marzenia..
-Muszę lecieć, Na razie pogromco..
-Do jutra..
-Może..
Uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z sali, w której musiałam zostawić swój strój. Kto by pomyślał, niby idiota, a całkiem przyjemnie się gada..
-Co z tobą?
-O co ci chodzi?
Spojrzałam na Koichi'ego pytająco. Brat wbijał we mnie zdziwione spojrzenie, które po kilku minutach zaczęło mnie poważnie denerwować..
-No co z tobą?! Co się tak gapisz?! 
-Chłopak raz ujarzmił demona a ty rzucasz mu się na szyje!
-Co?!! Jesteś chory..
-Daj spokój uśmiechnęłaś się do niego tak.. tak..
-No jak?
-Tak uwodzicielsko..
-O czym ty pieprzysz.. uśmiechnęłam się normalnie..
-Dla mnie wyglądało to inaczej..
Przez kolejne kilka minut szliśmy w ciszy. W końcu przerwałam to milczenie, zadając pytanie które sprowokuje Koichi'ego do burzy mózgu.
-Myślisz.. że się jednak tak uśmiechnęłam? Ładnie mi z takim uśmiechem?
-Coooo?!
Po długotrwałej kłótni o to czy moje ciało jest ponętne, czy uśmiech dość uwodzicielki i w końcu czy jestem pociągająca, albo seksowna, Koichi dał sobie spokój. Wiedziałam że wymięknie, jeżeli zostawiłabym mój "uwodzicielski" uśmiech w spokoju, kto wie jakie rzeczy stałyby się z Rin'em. Gdyby znalazł się on w zasięgu ręki Koichi'ego, najprawdopodobniej skończyło by się to szpitalem.. Od razu po przebudzeniu, poszłam na zakupy.. Jedzenie w stołówce może i jest pyszne, jednak ceny wymyślał sam szatan.. Jak zwykle zaspałam na rozdawanie świeżych kanapek, dlatego też od samego rana byłam głodna. W moim brzuchu kiszki grały w kręgle. Wyłudziłam od brata trochę pieniędzy i poszłam do najbliższego supermarketu..
-W ten sposób zaoszczędzisz pieniądze i nie będziesz miał problemów z jedzeniem. W końcu gotowanie to twoja mocna strona. Nie wspominając o tym, że faceci którzy gotują są popularni.
-Serio? Nareszcie mam szansę! 
Skądś znam te głosy.. Przesunęłam soki które stały na półce i moim oczom ukazały się dwie znajome mordki. Yukio i Ren na zakupach? Czyżby tak jak ja maszerowali teraz po supermarkecie o suchym pysku? W ręku trzymałam paczkę swoich ulubionych czekoladowych pocky. 
-Też mi coś. Gotowanie, ja nie umiem gotować i żyje.. 
Zrobiłam naburmuszoną minę i mocniej ścisnęłam paczkę pocky. Mój brzuch znowu zawył, a ja usilnie próbowałam go zignorować.
-Kita-chan?
Z przerażenia runęłam na ziemie.. Pocky upadły na ziemi, super! Jestem pewna że się pokruszyły.. Musze iść poszukać drugiej czekoladowej. Spojrzałam w górę, Yukio i Rin, patrzyli na mnie pytająco. 
-Co tu robisz?
-Przyszłam upić sobie śniadanie..
Bracia Okumura, jednocześnie spojrzeli na paczkę pocky, która leżała niedaleko mojej prawej ręki.
-Dziwne że jesz o tej porze śniadania. Po za tym słodycze to nie jedzenie.
Nadmuchałam policzki powietrzem i zrobiłam obrażoną minę.
-Nie jesteś moją matką..
-To samo mu mówię..
Rin zrobił identyczną minę, a Yukio pogodnie się uśmiechnął. Mój brzuch znowu zawył, a ja spaliłam się ze wstydu.. Przytuliłam się do kolan i zakryłam sobie nimi twarz. 
-Może przyjdziesz do nas na kolacje, wątpię żeby pocky, były smaczniejsze od jedzenia jakie przyrządzi Rin.
Spojrzałam na braci, nie mogłam zrozumieć dlaczego wciąż siedzę. Yukio podał mi rękę i oderwałam swój leniwy tyłek od ziemi.
-Nie.. Idę do domu, może Koichi, zrobi jakieś kanapki.. Chociaż nie sądzę żeby były one jadalne..
-Hehe.. Mam się martwić?
-Nie.. Przeżyłam w swoim życiu tyle, że zwykłe kanapki mnie nie zabiją.. Lecę, bo jeszcze pomyśli że nie przyjdę i zje wszystkie.. Do zoba~ 
-Taa.. Pa
W drodze do domu, rozpętała się burza, tak więc przemokłam doszczętnie. Poszłam do siebie i przebrałam się w suche ubrania, po czym skoczyłam na piętro zjeść trochę kanapek al'a Koichi. 
-C-co...
-Myślałem że nie przyjdziesz..
-Nieważne, do jutro..
Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam z powrotem do siebie. Wcale nie jestem taka głodna.

~30 minut później

-Umieram.. 
Leżałam skulona na łóżku, brzuch chyba zaczął zwijać się w kulkę. Mój głód był niemiłosierny, a niech cię Yukio! Przez ciebie nie mam pocky!
Z samego rana ruszyłam prosto na lekcje. Pierwszy raz od jakiegoś czasu pokaże się nauczycielom. Ciekawe czy któryś z nich w ogóle mnie kojarzy.. Idąc zauważyłam Rin'a chowającego się za drzewem, który gadał coś do siebie.
-Świetnie, Yukio. Zachwyć je moimi zdolnościami kulinarnymi.
Po chwili łzy ciekły mu z oczu a on sam wżerał drugie śniadanie. Wygląd i zapach, wszystko było wspaniałe, ale musiałam się opanować, w końcu nie może mnie wziąć za jakiegoś pasożyta..
-Czemu się skradałeś?
-Khe-Khe..
Rin zaczął się dławić, podeszłam do niego i jednym silnym uderzeniem klepnęłam go w plecy.
-AŁŁAAA! Chcesz mnie zabić?
-Gomen..
Nagle pojawiła się skunksia trójca..
-Okumura-kun je śniadanie ze łzami w oczach..
-Musiał być naprawdę głodny.
-Nie patrzcie, zarazicie się głupotą.
-Radze wam iść, albo do końca życia będziecie jadać przez słomkę.
-Znowu zaczynasz ty mała pluskwo?
-O nie! Masz przesrane.
Rzuciłam się w stronę skunksa, ale Rin złapał mnie za brzuch i mocno ścisnął. Koniec, zaraz umrę.. Osunęłam się na ziemie i wylądowałam na kolanach..
-Hehe, taka napalona, a zwykły idiota potrafi ją zatrzymać. Zwijamy się..
-Debil..
Wzięłam głęboki oddech i wstałam na nogi. Lekko się zachwiałam, ale szybko złapałam równowagę.
-Wszystko w porządku? Nie chciałem cię aż tak mocno ścisnąć.
-N-nie.. To nie twoja wina, widzisz ja..
-Kita-chan..
Spojrzałam za siebie, Yukio stał za mną ze zdenerwowaną miną.
-W porządku?
-Ta..
-Jakoś kiepsko dziś wyglądasz.. 
-Wydaje ci się..
-Nie.. Blada cera, przekrwione oczy świadczą o niewyspaniu. Natomiast osłabienie i wyschnięte wargi świadczą o niedożywieniu. 
Cholera! Dobry jest!
-Jadłaś coś wczoraj?
-Phy.. Jasne że .. tak.. 
-Co jadłaś?
-Ehym.. Ka..-napki.
-W takim razie, dobrze. Lepiej chodźmy już na lekcje.
-Jasne..
Przez resztę lekcji spałam, albo zostawałam wyrzucana z sali.. Przerwę obiadową spędziłam w toalecie, żeby nie widzieć ani nie czuć, tych pyszności jakie oni tu serwują. Pod koniec zajęć Yukio przekazał mi wiadomość od Pheles'a że mam się zjawić w tym dziwnym akademiku. Zgodnie z jego słowem około szesnastej dochodziłam do akademika, w którym niespełna tydzień temu o mało nie zabiło mnie dwóch egzorcystów. Prawdę mówiąc, nie mogę sobie teraz wyobrazić Yukio z bronią celującego w moją głowę. Ale jak rzekł Mephisto, "lepiej w niewiedzy utrzymywać tych, którzy tej wiedzy posiąść nie muszą.." Czy jakoś tak, może na końcu było".. którzy udusić cię muszą" kto wie.. Podniosłam oczy i zauważyłam Shiemi, stojącą pod drzwiami akademika, Yukio wyglądającego z okna i Rin, który wyglądał na zdezorientowanego. Patrzyłam na nich wszystkich i zastanawiałam się co ja tu robię.. Shiemi wołała coś o jakiejś przesyłce, a Rin wyglądał teraz jakby był zdenerwowany..
-O! Kita-chan, wejdź.
-Hęę? Kita?
-Nakano-sempai..
Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem.. No dobra prawie wszyscy, Yukio wyglądał dość uroczo wyglądając tak z okna, trochę jak panienka. 
-Coś ty znowu wymyślił Mephisto..
Burknęłam do siebie, nie wiem czy burknęłam to słowo na odpowiednim miejscu.. Znowu zaburczało mi w brzuchu. 
-Spróbuj jeszcze raz zaburczeć, to wbije w ciebie kagamihari*..
-Shiemi-chan może wpadniesz na herbatę?
-Huh? Ale..
-W porządku chodź.
Jasne.. Co chce ode mnie ten piekielny świr, żeby zapraszać mnie w miejsce gdzie będzie jedzenie. On naprawdę nie ma serca.. Cała nasz czwórka usiadła przy stole, w kuchni panoszył się jakiś mały stworek, a ja modliła się żeby nie wyrzygać wnętrzności.. 
-Chowaniec?
-Gotuje nam.
-Zaparzył też tę herbatę. 
-Pyszna. Dziękuje, Ukobach.
-A ty Kita? Nie napijesz się?
Patrzyłam na Rin'a nieprzytomnym spojrzeniem.. Wzięłam filiżankę i wypiłam całą herbatę, była niesamowicie dobra, ale mój pusty żołądek kiepsko na nią zareagował. Od razu zrobiło mi się niedobrze..
-Kiepsko wyglądasz Kita-chan..
-Coś się stało?
-Nie, nie.. Wszystko dobrze..
Uśmiechnęłam się do Shiemi, która patrzyła na mnie swoim zaniepokojonym spojrzeniem. Jak tylko spotkam tego zafajdanego demona to wyrwę mu te jego długie kudły. 
-Może coś zjecie?
-Właśnie zobaczycie, jakie Ukobach robi pyszne jedzenie!
-Z-Zgoda..
-Gdzie Mephisto?
-Mephisto? A co on niby miałby tu robić? 
-Yukio..
Zacisnęłam zęby, po słowach Rin'a, który twierdzi że Mephisto się nie pojawi . Wstałam i złapałam starszego Okumure za koszule.
-Jeżeli myślisz, że to było śmieszne, to nawet nie wiesz jak się pomyliłeś.
Puściłam go, a może raczej odrzuciłam go i poszłam w kierunku drzwi. 
-Jakbym powiedział że zapraszam cię na obiad przyszłabyś?
-Coo?! 
Rin upadł na ziemie, a Shiemi szeroko otworzyła swoje kryształowo zielone oczy.
-Wiem że od pewnego czasu nie jesz, a na lekcjach spalasz dużo energii.. Więc myślałem że przyda ci się porządny posiłek.. 
-Nie trzeba się o mnie martwić, wcale nie jestem głodna. Pozwól że teraz sobie pójdę.
-Ja też muszę już iść zrobiło się strasznie późno..
Przeszłam kilka domów i runęłam na ziemie. Byłam wykończona, a zarazem zdziwiona, dlaczego mój organizm się tak szybko wyczerpał? Czy to jeden ze skutków bycia demonem? Zamknęłam powoli oczy i straciłam przytomność. Obudziło mnie dziwne przeczucie, jakby niepokoju.. Stanęłam na równe nogi, pobiegłam w stronę akademika Yukio i Rin'a.. Skoczyłam na dach, domu obok i przeskoczyłam na ich budynek stanęłam na parapecie kuchennego okna. Już chciałam wskoczyć do środka kiedy poczułam ulgę.. Tak jakby ciężkie brzemię opuściło moje ciało. Znowu poczułam się słaba i z impetem uderzyłam o ziemie. 
Obudziłam się z potwornym bólem głowy, czułam się fatalnie, a jakby tego było mało byłam głodna. Zerwałam się do siadu, szybko złapałam się za głowę żeby mi nie eksplodowała. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam że nie jest to mój pokoik w akademiku. Wstałam na równe nogi i jeszcze raz obejrzałam pomieszczenie, skądś je znałam ale nie wiedziałam skąd. Poczułam silny ból brzucha, objęłam go rękami i zamknęłam oczy. Kiedy przeszło powoli je otworzyłam i to co zauważyłam, potwornie mnie przeraziło.. Na sobie miałam czyjąś męską piżamę. Co oznacza że ktoś widział mój ogon.. Moje ciało.. i Egh..! Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu swoich ubrań. Byłam wściekła a zarazem przestraszona, nie wiedziałam co teraz będzie. Na krześle obok jednego z biurek leżały moje wczorajsze rzeczy, były trochę brudne i zakurzone. Nagle przypomniałam sobie co wydarzyło się wczoraj, to dziwne uczucie i to jak spadłam z parapetu i.. Właśnie zapinałam ostatni guziki koszuli, gdy nagle do pokoju wszedł Rin.
-Wstałaś?
Zaczęłam krzyczeć, nie jestem do końca pewna dlaczego. Rzuciłam się w jego stronę, wybiłam się nogami od ziemi, już chciałam go kopnąć ale poczułam moje osłabienie. Rozłożonymi rekami chwyciłam Rin'a za szyje i oboje spadaliśmy ze schodów. Co i raz obijaliśmy się o własne ciała, tylko po to żeby zaraz rozbijać je o schody. Wylądowałam twardo na ziemi, kiedy otworzyłam oczy, poczułam się nieswojo. Leżałam rozkraczona, kurczowo trzymałam się szyi starszego Okumury. Natomiast Rin leżał na mnie, a jego lewa ręka znajdowała się pod moją koszulą. Zalałam się czerwienią, szybko kopnęłam Rin'a w interes i uderzyłam z całej siły w twarz. Chłopak jęczał z bólu, a ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam była jego zaczerwieniona twarz.
Od razu po przebudzeniu wstałam na równe nogi i skierowałam się w stronę wyjścia. Musiałam zatrzymać się i podziękować bracią za azyl i opiekę. Skłoniłam się przed dwoma jedzącymi braćmi i zaczęłam niepewnie..
-Dziękuje za opiekę, przepraszam za kłopot, zwrócę koszty. Odwróciłam się nie patrząc na żadnego z nich, już miałam wychodzić, ale Rin zablokował mi przejście. 
-Żarty sobie robisz?
Spojrzałam na niego, czułam że jestem lekko zaczerwieniona. Większą uwagę przykułam do obrażeń jakie miał na sobie Rin. Siniaki zadrapania na szyi, siniak i zadrapanie na policzku.. Czułam że to moja wina.. Natychmiast spuściłam wzrok..
-Zejdź mi z drogi.
-Kita-chan, masz natychmiast coś zjeść.
-Zjem w domu..
-Nie, masz zjeść tu. 
Spojrzałam na Yukio, którego ton głosu stał się bardzo władczy. Uległam, chwilę później siedziałam przy stole. Z naburmuszoną miną nie odezwałam się ani słowem. W pomieszczeniu panowała krępująca cisza. Siedzieliśmy w ciszy przez kilkanaście minut, jedzenie jakie przygotował Ukobach stało przede mną na sporym talerzu. 
-Jedz..
-Niiie..
-Jedz..
-Niiie..
Nagle Ukabach trochę się zdenerwował, rzucił we mnie winogronem. Potem zaczął rzucać mandarynkami, a zaraz potem rzucał mnie jabłkami.
-Przestań, przecież już zjadam!
Mały demon patrzył na mnie ze zdenerwowaną miną. Bracia Okumura patrzyli zresztą podobnie.. 
-Nie mogę jeść jak się tak wszyscy gapicie..
-J-jasne, chodź bracie, sprawdzimy mundurki.
-Że jak?
Już miałam zjeść, kiedy kątem oka zauważyłam ich gęby wystawające zza ściany. 
-Widzę was..
-Kurde dobra jest!
Zjadłam trochę z talerza, to było takie takie..
-Sugoi!!
Ukobach patrzył zadowolony, nadal nie spuszczał ze mnie oczu. Zjadłam wszystko i od razu poczułam się lepiej. Kiedy szliśmy do akademii, nadal panowała krępująca atmosfera. W chwili kiedy Rin wszedł do klasy, ja zaczepiłam Yukio. 
-Ano.. 
-Hęę?
-Możesz powiedzieć mi kto mnie przebierał?
-Jasne..
-Więc?
-Ja
Nie wiem dlaczego, ale bardzo mi ulżyło, poczułam się o wiele lepiej. Jednak zostaje jeszcze kwestia mojego człowieczeństwa.. 
-Więc teraz wiesz..
-Że jesteś demonem?
Spojrzałam na niego, powiedział to tak otwarcie.. Bez zawahania, nawet bez jakiegokolwiek wzruszenia.
-Ta..
-Od dawna wiedziałem że jesteś demonem. 
-Serio?!
-No pewnie, w dniu kiedy w sklepie egzorcystów pojawił się demon, poszedłem do pana Phelesa i zapytałem o szczegóły, on opowiedział mi cała sytuacje i pokazał która z dziewcząt jest tym demonem.
-Papla z niego.. 
-Haha, to dla dobra szkoły i po części także twojego, w sumie gdym nie wiedział że jesteś demonem, a zdarzyłaby się taka sytuacja jak niedawno, to mógłbym cię zabić.
-Jasne, rozumiem.. Czy Rin też..
-Wie? Nie nie powiedziałem mu, dlatego to ja cię przebierałem. Gdy się dowiedział nie wiem jakby się sprawy miały. 
-Co masz na myśli?
-Może niedługo sama to zrozumiesz..
-Proszę nie baw się w tego świra..
-Haha dobrze nie będę.
Yukio odwrócił się i poszedł przed siebie.
-A i jeszcze jedno, dzięki za piżamę, no i opiekę. 
-Tym już zajmował się Rin, jemu podziękuj.
-Jasne, na pewno to zrobię..
Nie wiem dlaczego, ale ulżyło mi wiedząc ze tylko on wie kim naprawdę jestem. Mam dziwne przeczucie że mogę być z nim w jakiś sposób połączona, kiedy Ukobach, urósł i sprawiał zagrożenie, poczułam że muszę coś zrobić, ale nie wiedziałam co.. To było naprawdę dziwne, mam nadzieje że to było chwilowe i już nigdy więcej tego nie poczuje. Kto wie może to było wywołane głodem, jakieś łuhohu urojenia. Wracając do sprawy od razu po lekcjach podziękuje i przeproszę Rin'a. Weszłam do sali i usiadłam na swoje miejsce. Siedziałam teraz w ostatniej ławce, drugiego rzędu od strony okna. W rzędzie od okna siedział Rin, kiedy go zobaczyłam cała moja pewność znikła i nagle poczułam że te całe przeprosiny i podziękowania, jednak nie będą takie łatwe, jakie mogły mi się wydawać..

______________________________________________________________
Napisałam! Jako że się zebrałam, napisałam dwa rozdziały jednego dnia, a dokładniej jednej nocy :D. Proszę nie winić mnie za błędy ortograficzne, jak i składniowe.  Czy gdyby coś nie miało sensu, nie spałam całą noc bo pisałam te rozdziały! :D Może jeżeli zdążę napisze dziś jeszcze ze dwa :D Tyle że teraz pewnie wstanę o 16 a o 17 jadę odebrać badania :D Czyli znowu zostaje mi noc :p Mam nadzieje że przypadnie wam moja "wena" do gustu :D No to do zoba~ <3

*kagamihari (kagami hari) inaczej można tłumaczyć lustro igieł (chyba? ^^") ale mi chodziło o odbicie tej igły, żeby były dwie. To będzie nawiązywało do dalszej części opowiadania :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz